Kaczmarek pytany przez DZIENNIK wprost, kto jego zdaniem mógł dokonać przecieku i czy naprawdę podejrzewa Zbigniewa Ziobrę, nie chce jednak snuć domysłów. Kaczmarek nie przeczy, że miał "ogólną wiedzę" na temat akcji CBA, ale stanowczo zaprzecza, jakoby to on był sprawcą przecieku. Kto zatem mógł zdradzić Lepperowi, że CBA prowadzi przeciwko niemu prowokację?

Współpracownicy Kaczmarka mówią nam szokujące rzeczy. "O operacji CBA wiedział nie tylko minister sprawiedliwości, ale wszyscy zastępcy Ziobry w resorcie sprawiedliwości, a także wicepremier Przemysław Gosiewski - opowiadają DZIENNIKOWI. Gosiewski - jak wiadomo - zaprzeczał, jakoby wiedział o sprawie. Ich zdaniem o planach CBA wobec Leppera mogli także wiedzieć niektórzy dziennikarze.

Według współpracowników Kaczmarka wiedzę o planowanej akcji miały też wszystkie służby - w tym policja i Biuro Ochrony Rządu. Ich zdaniem równolegle prowadzona jest jeszcze inna operacja przeciwko politykowi ochranianemu przez BOR. "To tam mogło dojść do "przebicia" - dowiaduje się gazeta. Nasze źródła nie mogą ujawnić, która służba prowadzi te działania. "Nie chodzi o działania w sprawie korupcji w sporcie i zdymisjonowanego niedawno Tomasza Lipca" - usłyszeliśmy tylko. Według naszych źródeł operacje dotyczą nie tylko polityków opozycyjnych czy z ciągle jeszcze trwającej koalicji, ale także "znanych polityków PiS".

O planowanej przez CBA akcji przeciw Lepperowi wiedziały więc również służby nadzorowane przez Kaczmarka. Z naszych ustaleń wynika, że kilkadziesiąt godzin przed zatrzymaniem Piotra Ryby i Andrzeja Kryszyńskiego, czyli powołujących się na Leppera "załatwiaczy", na biurko Jarosława Marca, szefa CBŚ (wczoraj zdymisjonowanego), trafia zapotrzebowanie na odczynnik do znaczenia banknotów. Trzy miliony złotych, prawdopodobnie w banknotach 200-złotowych, Ryba i Kryszyński mają dostać od podstawionych agentów jako łapówkę za odrolnienie gruntów na Mazurach. Być może CBA prosi też o wypożyczenie helikoptera, który z powietrza monitorować będzie akcję i drogę, w którą ruszą pieniądze.

Ten drugi wariant sugerował nawet Andrzej Lepper w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN 24: "Tego dnia nad Ministerstwem Rolnictwa latał helikopter. Żaden bezzałogowy, ale najprawdziwszy. I jest na to kwit" - powiedział w "Kropce nad i" szef Samoobrony.

Kaczmarek jako zwierzchnik Marca mógł od niego albo za pośrednictwem komendanta głównego Konrada Kornatowskiego dowiedzieć się o wszystkim. Wszyscy trzej są z Trójmiasta i znakomicie się znają. Uchodzą za "ludzi Kaczmarka". Taką drogę zawiadomienia Kaczmarka może sugerować wczorajsze przeszukanie w biurze szefa Centralnego Biura Śledczego i byłego komendanta oraz dymisje obydwu tuż po odwołaniu Kaczmarka.

"Miałem ogólną wiedzę, ale nie znałem żadnych szczegółów operacji" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Kaczmarek. Przyznaje też, że już jako prokurator krajowy dowiedział się o planowanych działaniach (przeszedł do MSWiA w lutym, a operację rozpoczęto w styczniu). Potem mówili mu o niej funkcjonariusze służb, które nadzorował. Nie precyzuje, czy chodzi o Centralne Biuro Śledcze, czy np. Biuro Ochrony Rządu.

Niezależnie od głównego wątku prokuratorskiego śledztwa w sprawie przecieku sprawdzany jest także drugi - dotyczący możliwego wyjawienia informacji przez kogoś z Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Mariusz Kamiński, szef tej służby, ręczy wprawdzie za swoich ludzi, ale postępowanie wewnętrzne jest prowadzone. Jak się nieoficjalnie dowiedział DZIENNIK, we wtorek zmieniła się ekipa agentów zajmujących się dotychczas tą sprawą.













Reklama