Ta spektakularna akcja to efekt śledztwa, które ma wyjaśnić, kto ostrzegł Andrzeja Leppera o operacji CBA, która miała dowieść korupcji w Ministerstwie Rolnictwa.

Sceny jak z mocnego politycznego thrillera obserwował wczoraj cały kraj od 9 rano. To zasługa reżysera i dokumentalisty Sylwestra Latkowskiego, który nagrał telefonem komórkowym moment zatrzymania Janusza Kaczmarka. Tę noc były minister spędził w domu reżysera. Jak opowiada nam Latkowski, Kaczmarek nie chciał wracać do domu.

"Chwilę po 7 rano usłyszałem dzwonek do drzwi. Janusz Kaczmarek, z którym niemal całą noc rozmawiałem, zdążył powiedzieć: <Przyszli po mnie>" - opowiadał Latkowski.

Minister nie mylił się - przed drzwiami stali agenci ABW uzbrojeni w prokuratorski nakaz zatrzymania. Nie stawiał oporu. Dopiero po wyjściu z mieszkania Latkowskiego funkcjonariusze zatrzasnęli mu kajdanki na rękach.

Niemal identyczne sceny rozgrywały się w tym samym czasie w Gdyni, w domu byłego komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego. Został zatrzymany na 24 godziny przed rozpoczęciem przesłuchania przez sejmową komisję ds. służb specjalnych. Jego słowa mogły potwierdzić wcześniejsze oskarżenia Janusza Kaczmarka pod adresem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry: o nielegalnych podsłuchach dziennikarzy i polityków, braku dowodów na korupcję Barbary Blidy czy braku podstaw prawnych do rozpoczęcia operacji CBA w Ministerstwie Rolnictwa.

"Pojawiło się u nas siedmiu funkcjonariuszy ABW. Byliśmy z mężem zszokowani. Na wszystko patrzyła córka" -mówiła żona byłego szefa policji i wieloletniego prokuratora.

Kornatowski również został zakuty w kajdanki. Po krótkim przeszukaniu mieszkania funkcjonariusze sprowadzili go do samochodu. W kolumnie nieoznakowanych aut został przewieziony do warszawskiej prokuratury okręgowej. Trafił tam po godz. 14.

"Mąż rzetelnie przygotowywał się do zeznań przed sejmową komisją. Robił notatki, chciał tam powiedzieć całą prawdę" - tłumaczyła żona.

Trzecia grupa funkcjonariuszy ABW zatrzymała prezesa PZU Jaromira Netzla. "Nie zdążył wyjść do pracy. Zgarnięto go w jego warszawskim, służbowym mieszkaniu" - mówi jedna z osób biorących udział w śledztwie. Niemalże do godz. 11 nie było wiadomo, pod jakimi zarzutami cała trójka została zatrzymana.

Trwająca minutę konferencja prasowa rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie wyjaśniła niewiele. "Janusz Kaczmarek, Konrad Kornatowski i Jaromir Netzel są zatrzymani m.in. pod zarzutami utrudniania śledztwa w sprawie przecieku podczas operacji CBA w Ministerstwie Rolnictwa" - tłumaczyła.

Dwie godziny później kolejną informację przekazał wyraźnie już zdenerwowany Wojciech Brochwicz, adwokat Kaczmarka. "Uniemożliwia mi się kontakt z klientem. To niesamowite pogwałcenie prawa" - komentował. Dopiero po tej wypowiedzi prokuratorzy zgodzili się na jego udział w przesłuchaniu Kaczmarka.

Janusz Kaczmarek jest podejrzewany przez prokuratorów o dokonanie przecieku w sprawie akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Dzień przed finałem akcji CBA, 5 lipca, Kaczmarek był w hotelu Marriott, w którym biura i swój apartament ma Ryszard Krauze. To właśnie w hotelu miało dojść do przecieku.

DZIENNIK poznał zarzuty, jakie wczoraj usłyszał były szef MSWiA w prokuraturze. Śledczy twierdzą, że Kaczmarek kręcił w swoich wcześniejszych zeznaniach i zapewnił sobie fałszywe alibi. Oto wersja prokuratury.

• Były minister miał przed miesiącem fałszywie zeznać w prokuraturze, że Ryszarda Krauzego zna słabo. Zaś według ustaleń śledczych znają się bardzo dobrze.

• Pozostałe fałszywe zeznania mają dotyczyć sekwencji spotkań z 5 lipca, czyli w przeddzień finału operacji CBA. Kaczmarek wyjaśniał, że tego dnia spotkał się z Jaromirem Netzlem. Zdaniem prokuratury do takiego spotkania nie doszło. Według oskarżycieli były minister namówił Konrada Kornatowskiego, żeby ten skłonił z kolei Netzla do dania mu alibi i potwierdzenia spotkania, którego nie było.

• Kaczmarek miał także kłamać, że wieczorem tego dnia był w restauracji Panorama na 40. piętrze Marriottu. Prokuratura uważa, że był on wtedy gdzieś indziej. Być może chodzi o apartament Ryszarda Krauzego, który znajduje się na tym samym piętrze.

Wczoraj późnym wieczorem przesłuchania Netzla i Kornatowskiego jeszcze trwały.
"To są absurdalne zarzuty. Ale niestety spodziewam się wniosku o areszt dla Kaczmarka" - mówi DZIENNIKOWI mecenas Brochwicz.

Przed południem do mediów dotarła informacja: mieszkania i biura Ryszarda Krauzego, właściciela finansowego imperium Prokom, są przeszukiwane. Około godz. 15 informację tę potwierdził prokurator krajowy Dariusz Barski. "Nie ujawnię treści zarzutu, który planujemy postawić biznesmenowi. Wiąże się on jednak z przeciekiem z akcji CBA" - przyznał.

DZIENNIK nieoficjalnie dowiedział się, że od kilku tygodni biznesmen przebywa na wakacjach. Przerwał je na krótko w środę, aby sfinalizować biznesowe rozmowy w Moskwie. Stamtąd poleciał do Szwajcarii, gdzie najprawdopodobniej dotarła do niego informacja o tym, że po powrocie do kraju zostanie zatrzymany. Na wieść o problemach szefa Prokomu natychmiast zareagowała giełda. Akcje jego spółek, m.in.: PolNordu, Prokomu Software i Prokomu Investment, zaczęły ostro pikować w dół.

Wczorajsze zatrzymania wywołały polityczną burzę. Posłowie opozycji grzmieli. "Sejmowi uniemożliwia się wykonywanie jego obowiązków kontrolnych wobec władzy wykonawczej" - mówił Paweł Graś z Platformy. Cała opozycja zgodnie zwróciła się do marszałka Sejmu Ludwika Dorna o umożliwienie wystąpienia przed komisją Konrada Kornatowskiego.

"W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z sytuacją rodem z Białorusi" - uznał przewodniczący SLD Wojciech Olejniczak.

"To przypomina porachunki mafijne, gdy świadek koronny jest likwidowany tuż przed rozpoczęciem składania zeznań" - oświadczył lider PO Donald Tusk.

Akcji prokuratury bronił prezydent i premier. "Jest to dla mnie fakt przykry, bo dobrze znałem Janusza Kaczmarka, przez długi czas mu wierzyłem, niestety strasznie się zawiodłem" - mówił Lech Kaczyński.

"Dla nas nie jest ważne, czy ktoś jest wicepremierem, ministrem, czy kimś potężnym w sferze biznesu. Dla nas jest jedna zasada: równość wobec prawa" - powiedział premier Jarosław Kaczyński.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cezary Michalski, zastępca redaktora naczelnego:

Władza ma prawo zatrzymywać i przesłuchiwać. Również byłych ministrów, komendantów policji, znanych biznesmenów. Jednak kiedy to robi, musi przedstawić twarde dowody. Szczególnie gdy do zatrzymań dochodzi na progu kampanii wyborczej, w przeddzień sejmowych przesłuchań. I kiedy oskarżeni byli jeszcze przed chwilą częścią własnej ekipy, której mroczne tajemnice ujawniają.

Kiedy Leszek Miller zatrzymał Andrzeja Modrzejewskiego, aby SLD mógł przejąć Orlen, miał za to komisję śledczą. Nadeszły rządy PiS, które miały zakończyć podobne praktyki, ale uczyniły je codziennością. Emila Wąsacza zatrzymano, bo dwa dni później PiS miało przedstawiać w Sejmie sukcesy swych dochodzeń w sprawie prywatyzacji PZU. Blidę usiłowano zatrzymać, kiedy zwierzchnik służb miał zostać marszałkiem Sejmu, a Marek Jurek odchodził z partii. I trzeba się było czymś pochwalić.

Znając praktykę ostatnich miesięcy, możemy podejrzewać, że także wczorajsza akcja była jedynie politycznym kontratakiem i nie ma dla niej usprawiedliwienia. Jeśli jest inaczej, jeśli premier Kaczyński ma dowody obciążające Kaczmarka, musi je pokazać natychmiast.
























































Reklama