Gdy Andres Iniesta w 116. minucie finałowego meczu strzelał zwycięskiego gola do bramki Holandii, oddech wstrzymali nie tylko hiszpańscy i holenderscy kibice zgromadzeni na stadionie w RPA, ale też widownia siedząca w Polsce przed telewizorami. Tegoroczne mistrzostwa, choć bez udziału naszej reprezentacji, przyciągnęły przed ekrany prawdziwe tłumy – finał oglądało 9 mln. osób. – Większą oglądalność miał chyba tylko śp. papież Jan Paweł II – mówi jeden z menedżerów z Woronicza. Choć kibice skarżyli się, że TVP nie stanęła na wysokości zadania, bo w studiu komentatorskim brakowało znanych nazwisk, a eksperci zaliczali wpadkę za wpadką, to mundial i tak okazał się jej gigantycznym sukcesem. Przede wszystkim finansowym. – Wyniki rzeczywiście znacznie przerosły nasze oczekiwania – przyznaje szef biura reklamy TVP Zbigniew Badziak.
Za prawa telewizyjne do imprezy i produkcję mundialu telewizja zapłaciła niecałe 45 mln. Reklamodawcy ten wydatek nie tylko zrekompensowali, ale przynieśli TVP drugie tyle zysku. – Mundial pomógł utrzymać pozytywny wynik finansowy. Po raz pierwszy od 2008 roku TVP jest na plusie – mówi z dumą Bogusław Szwedo, przewodniczący radcy nadzorczej TVP. Informację natychmiast podchwycili związkowcy – Skoro tak, to niech zarząd się wycofa ze zwolnień grupowych – mówi jeden z nich. Ale obecny zarząd już sam ponoć stracił motywację do przeprowadzenia zwolnień. Po co ma się narażać, skoro wszystkie znaki wskazują, że za niecałe dwa miesiące zostanie odwołany?
Większość pracowników jednak niespecjalnie interesuje się finansowym bilansem TVP, bardziej martwi ich kształt przyszłej medialnej koalicji.
Choć Platforma od miesięcy zapowiada uzdrowienie mediów publicznych m.in. poprzez oddanie ich w ręce fachowców i twórców, to w jakościowe zmiany nikt na Woronicza nie wierzy. – Pojawi się nowa koalicja, a wraz z nią nowy zaciąg miernych, ale wiernych – mówi jeden z pracowników TVP. Tak było, jest i będzie. Kuriozalnych przykładów potwierdzających tę regułę nie brakuje. Nasz rozmówca opowiada anegdotę, jak szefostwo dostało odgórny nakaz zatrudnienia dziewczyny – byłej miss Podlasia, spokrewnionej z jednym z polityków z prawej strony. Ta, na spotkaniu w siedzibie TVP przy Powstańców Śląskich, dopytywała: – To ja nie będę pracować w TVN? Angaż dostała, choć nie miała żadnego doświadczenia. Utyskiwała potem, że żałuje, bo znajomi jej na wizji nie zobaczą.
Przykładów niekompetencji było znacznie więcej i to nie tylko wśród szeregowych pracowników publicznego molocha. – Mam dość tępego wzroku obecnych prezesów, którzy nie mają pojęcia o telewizji. Wiem, że ich następcy wcale nie muszą być lepsi, bo to będzie kolejny zarząd z politycznego nadania. Ale na Boga, niech ten prezes zostanie tu dłużej niż na rok, bo do tej pory co się już któryś nauczył, to go zaraz wyp... – mówi jeden z dyrektorów w TVP.
A w grupie kandydatów wymienianych do nowego zarządu TVP z dnia na dzień pojawiają się nowe nazwiska. Mowa o Waldemarze Dąbrowskim, obecnym dyrektorze Opery Narodowej, Jacku Wekslerze, byłym szefie TVP Kultura, który obecnie pracuje z Bogdanem Zdrojewskim, i Piotrze Dmochowskim-Lipskim z Ministerstwa Kultury. – Traktuję to jako komplement, ale żadnych rozmów na ten temat nie prowadziłem – mówi dyrektor generalny resortu kultury, który pracował w TVP za czasów Bronisława Wildsteina. Żadne z tych nazwisk nie elektryzują jednak starych telewizyjnych wyjadaczy tak bardzo, jak ludzie kojarzeni z PSL, z niesławnym wiceszefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Markiem Kassą na czele. Uważany był za politycznego komisarza PSL, który zmuszał ludzi do robienia materiałów po linii i na bazie.
– Ludowców boją się tu jak ognia – mówi nam jeden z dziennikarzy TVP. I dodaje, że spośród zmieniających się ekip politycznych w telewizji publicznej oni byli najbardziej bezwzględni. Ale inni nie lepsi. Jeden z szefów w TVP Info zakazał przed I turą puszczania „setek” Leppera, bo odbiera elektorat Grzegorzowi Napieralskiemu. A w „Wiadomościach” zrzucono materiał o Schetynie, gdyż był zbyt pozytywny dla dzisiejszego marszałka.
Czy ludowcy będą gorsi? PSL w zamian za poparcie ustawy medialnej forsowanej przez PO ma dostać władzę nad ośrodkami regionalnymi TVP. Pod warunkiem, że znajdą się pieniądze na ich dofinansowanie. I już się znalazły: przychody z abonamentu okazały się większe, niż prognozowano.