"Jesteśmy zdania, że tylko wspólny start partii politycznych, środowisk lokujących się na lewo od PO, może dać lewicy szansę na wygranie wyborów samorządowych w niektórych miastach, gminach, powiatach. Start w rozdrobnieniu to niemal pewna przegrana. Możemy mówić o sukcesie, gdy te przegrane będą honorowe" - powiedział szef SdPl Wojciech Filemonowicz na konferencji prasowej w Sejmie.
W związku z tym - dodał - SdPl wraz z Unią Lewicy i Polską Lewicą (partia, którą trzy lata temu po odejściu z SLD założył Leszek Miller; b. premier w tym roku powrócił do Sojuszu, jednak część działaczy postanowiła pozostać w PL - PAP) skierowały apel do liderów partii politycznych "lokujących się na lewo od PO", w tym do SLD i Unii Pracy, o podjęcie rozmów, które miałby doprowadzić do powstania wspólnych list, przede wszystkim do sejmików wojewódzkich.
Polska Lewica to partia, którą trzy lata temu po odejściu z SLD założył Leszek Miller; b. premier w tym roku powrócił do Sojuszu, jednak część działaczy postanowiła pozostać w PL.
Według Filemonowicza, takie "szerokie koalicje" powstały już w niektórych miastach i tam będą też wspólne listy lewicy.
Jak dodał w niektórych miastach "upór, przywiązanie do własnego szyldu, w szczególności SLD, jest silniejsze niż ponadpartyjny interes środowisk i zapewne już do takich koalicji nie dojdzie". "Ale w wyborach do sejmików, czyli tych politycznych, zdaniem naszego zarządu i moim osobiście, jeśli nie wystawimy wspólnych list, to czeka lewice przegrana" - zaznaczył Filemonowicz.
Zadeklarował też, że sam zadzwoni w tej sprawie m.in. do liderów: SLD - Grzegorza Napieralskiego i Unii Pracy - Waldemara Witkowskiego.
Wiceszefowa SLD Katarzyna Piekarska powiedziała PAP, że trwają już lokalne rozmowy między działaczami Sojuszu i Socjaldemokracji we wszystkich województwach i członkowie SdPl prawdopodobnie znajdą się na listach jej partii.
"Chętnie widziałabym na swoich listach np. wiceprzewodniczącego SdPl Bartka Dominiaka, czy (warszawską radną) Mirosławę Kątną. Natomiast jeśli patrzę na Wojciecha Filemonowicza to pamiętam, że namawiał do tego, aby w wyborach prezydenckich nie głosować na jedynego kandydata lewicy, Grzegorza Napieralskiego" - zaznaczyła Piekarska.
"Trudno jest rozmawiać z ludźmi, dla których jedynym pomysłem na własne istnienie było opluwanie poszczególnych działaczy, czy lidera SLD" - dodała.
SLD kilka miesięcy temu podjął decyzję, że w wyborach samorządowych wystartuje wspólnie m.in. z Unią Pracy, Zielonymi 2004 i Partią Kobiet. Nazwa i logo wspólnego komitetu wyborczego ma zawierać w sobie skrót "SLD".
Politycy SdPl zaproponowali też, by na listach lewicy obowiązywał 50-proc. parytet dla kobiet. "Chciałbym dzisiaj zaapelować do przewodniczących innych partii lokujących się na lewo od PO, w tym Grzegorza Napieralskiego, abyśmy wspólnie w wyborach do sejmików wprowadzili w Polsce po raz pierwszy 50-proc. parytet na listach wyborczych: 50 proc. dla kobiet, 50 proc. dla mężczyzn ze wszystkich miejsc na liście" - powiedział Filemonowicz.
Napieralski mówił w zeszłym tygodniu PAP, że listy wyborcze Sojuszu są tak układane, by było na nich jak najwięcej kobiet.