Oczywiście celują w najlepsze funkcje: prezydentów miast. Jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie, ci, którzy je zdobędą, mają potem bardzo duże szanse na kolejną kadencję. Do tego pozycja prezydenta jest dużo bardziej samodzielna niż posła , a władza (zwłaszcza, jeśli ma poparcie rady miasta) ogromna.

Reklama

Nie to co rola szeregowego parlamentarzysty, bo właśnie wielu kandydatów na miejskich prezydentów pełni funkcje szabli albo, jak żartował poseł PO Mirosław Sekuła, "interfejsu między klubową ściągą do głosowania a przyciskiem na pulpicie." Widać nawet szefowi komisji śledczej musiało to doskwierać, bo postanowił zostać prezydentem Zabrza. Oprócz niego z Platformy Obywatelskiej ma wystartować Hanna Zdanowska na prezydenta Łodzi i Jarosław Pięta w Sosnowcu. – To nie jest tak, że ktoś ich wysyła, bo nie ma kandydatów, to ich decyzja. Oni często przyszli do Sejmu z samorządów, teraz tam wracają – mówi poseł Waldy Dzikowski.

Polityczne lokomotywy

Ale to nie tylko kwestia osobistych preferencji, bo w wielu miejscach posłowie startują tam, gdzie szanse na zwycięstwo nie wydają się duże. Szef komisji polityki społecznej w Sejmie Sławomir Piechota z PO ma wystartować we Wrocławiu, gdzie prezydentem jest niezwykle popularny Rafał Dutkiewicz.

– Jest silnym kontrkandydatem, ale nie miał do tej pory alternatywy, a teraz ona się pojawia – mówi Piechota. Ale nawet jeśli poseł PO nie wygra, może pomóc zrobić dobry wynik liście radnych PO, a to może być kluczem do współrządzenia.

Podobne motywy są w PiS. – To lokomotywy swoją kampanią ciągną kolegów. Osoby kandydujące do rad miast zabiegają o silnego lidera, by był twarzą kampanii – mówi Joachim Brudziński. PiS może wystawić senatora Krzysztofa Zarembę w Szczecinie, Dawida Jackiewicza we Wrocławiu czy Mariusza Kamińskiego w Białymstoku.



Reklama

A SLD , choć wysyła na wybory zaledwie czterech posłów, celuje w newralgiczne miejsca: Opole i byłe miasta wojewódzkie jak Radom, Częstochowa i Elbląg.

– Po pierwsze chcemy utrzymać się tam, gdzie jesteśmy, po drugie zdobyć nowe miejsca, a w innych dać możliwość zdobycia doświadczenia kandydatom – mówi o strategii Sojuszu rzecznik SLD Tomasz Kalita.

Trzydziestu

Najwięcej trafi na wybory posłów PO i PIS . Ponieważ listy są dopiero domykane , dokładnych liczb jeszcze nie ma, ale z obu partii można usłyszeć, że wystawią najwyżej kilkunastu parlamentarzystów. SLD już wie , że będzie ich czterech. A PSL, partia o największej liczbie radnych w

Polsce , raczej nikogo z Sejmu nie wyśle na te wybory. –Jak, ktoś zdecydował się na bycie w Sejmie, to trudno rok przed wyborami parlamentarnymi się przesiadać – mówi szef klubu PSL Stanisław Żelichowski. Ale ludowcy walczą w mniejszych samorządach, a funkcje burmistrzów czy wójtów z perspektywy fotela na Wiejskiej nie wydają się atrakcyjne.