Jak powiedział twierdzi Rdesiński, w uzasadnieniu wniosku o jego odwołanie, jaki minister złożył w KRRiT, znalazły się zapisy, które łamią ustawę. "Zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji, minister skarbu nie ma prawa ingerować w warstwę programową publicznego nadawcy, a w tym przypadku tak się stało" - mówi prezes Radia Merkury.
Jak dodał, wśród rzekomych powodów do jego odwołania, wymienianych we wniosku, mają być m.in. podjęte przez niego decyzje o emisji na antenie radia felietonów Marcina Wolskiego i Marka Króla oraz o odsunięciu jednej z dziennikarek.
We wtorek Rdesiński złożył doniesienie do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez poprzedni zarząd spółki. Jego zdaniem zarząd dopuścił się szeregu nieprawidłowości i pozwolił na marnotrawienie pieniędzy.
W środę w Poznaniu rozpoczął się też proces Filipa Rdesińskiego przeciw własnemu pracodawcy. Rdesiński domaga się dwukrotnie wyższej pensji od tej, którą otrzymuje obecnie.
Rdesiński czeka na decyzję KRRiT w sprawie wniosku ministra skarbu o jego odwołanie. Zdaniem resortu Rdesiński działał na szkodę spółki. We wtorek Rada nie zdecydowała, czy prezes stacji zostanie odwołany.
Według Rdesińskiego nie zachodzą żadne wymienione w ustawie przesłanki, które pozwalałyby go odwołać.