"Polski głos musi być słyszalny, ale decyzja musi być europejska, Unii Europejskiej" - powiedział Schetyna w środę rano w Radiu ZET.
Białoruska opozycja zakwestionowała wyniki niedzielnych wyborów prezydenckich na Białorusi, według których Alaksandr Łukaszenka zdobył niemal 80 proc. głosów. Siedmiu opozycyjnych kandydatów zatrzymano w nocy z niedzieli na poniedziałek. Rozpędzono demonstrację 20 tys. osób protestujących przeciwko fałszerstwom wyborczym. Prawie 600 osób skazano na kary do 15 dni więzienia za udział w "zamieszkach".
Szef MSZ Radosław Sikorski mówił we wtorek, że wedle źródeł, którym dajemy wiarę, prezydent Łukaszenka nie wygrał wyborów prezydenckich. "Być może tu kryje się przyczyna tak brutalnej i nieracjonalnej reakcji" - oceniał minister.
Marszałek Sejmu pytany w środę, jakie konsekwencje wobec Białorusi należy wyciągnąć, odpowiedział: "zrobić wszystko, aby ci ludzie wyszli z więzienia".
"To trzeba mówić i krzyczeć, też trzepnąć pięścią w stół i to na poziomie europejskim" - powiedział Schetyna. Dopytywany o to, jakie konkretnie sankcje powinno się zastosować, odpowiedział: "kwestie wizowe na pewno do UE, szczególnie dla tych ludzi, którzy są wokół Łukaszenki". Dodał, że będzie to na pewno dla nich bardzo dotkliwe.
Sankcje wizowe UE wobec przedstawicieli białoruskiego reżimu obecnie są zawieszone. Były one wprowadzane przez UE stopniowo już od 2004 roku (w odpowiedzi na sfałszowane referendum konstytucyjne, które umożliwiło Łukaszence pozostanie u władzy). W październiku 2008 roku Unia po raz pierwszy je zawiesiła (ostatnio przedłużono zawieszenie tych sankcji w październiku 2010 r.).