Dorn - w czasach rządu J. Kaczyńskiego wicepremier, szef MSWiA, a potem marszałek Sejmu - był świadkiem w cywilnym procesie o ochronę dóbr osobistych wytoczonym przez Kaczyńskiego Romanowi Giertychowi. Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował w poniedziałek tę rozprawę. Kaczyński zarzuca w nim Giertychowi kłamstwo, gdy b. lider LPR, b. wicepremier (obecnie adwokat) powiedział w zeszłym roku, że jednym z powodów, dla których wyszedł z rządu PiS-Samoobrona-LPR, było to, że Kaczyński "zbierał +haki+" na konkurencyjnych polityków.

Reklama

"Nigdy nie spotkałem się z tym, aby Jarosław Kaczyński gromadził materiały mające na celu kompromitowanie konkurencji politycznej" - zeznał w poniedziałek w sądzie poseł Dorn, od niedawna znów współpracujący z PiS.

Ujawnił on, że co najmniej dwa razy na naradach rządowych J. Kaczyński miał wręcz uczulać przedstawicieli organów ścigania, policji i innych służb państwowych, aby w sprawach "mających wyjście na świat polityki dowody były więcej niż stuprocentowe". "Rozumiałem to jako przestrogę przed nadgorliwością" - powiedział Dorn. Przyznał zarazem, że między nim a ówczesnym ministrem sprawiedliwości "był spór, a nawet konflikt", którego efekt był taki, że premier Kaczyński - w wyniku sugestii Ziobry - tracił zaufanie do Dorna, co skończyło się jego odejściem z rządu w maju 2007 r.

Jak zeznał Dorn, gdy w 2007 r. był już marszałkiem Sejmu, w gorącym okresie przed przyśpieszonymi wyborami parlamentarnymi dwukrotnie spotkał się z zarzutem politycznych działań przeciw opozycji ze strony służb państwowych. "Mówię o tym, co mówiono mi prywatnie, a nie tym, co politycy mówią oficjalnie czy w mediach" - zastrzegł.

Pierwsza sprawa to rozmowa Dorna z ówczesnym liderem opozycyjnej PO Donaldem Tuskiem. "On wyraził zdenerwowanie po konferencji prasowej CBA o sprawie posłanki Sawickiej i mówił, że to było zagranie polityczne. A ja uważam, że nie byłoby tej konferencji, gdyby ówczesny szef sejmowej komisji ds. służb Paweł Graś (PO) umożliwił szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu przedstawienie informacji o sprawie na forum tej komisji. To dlatego Kamiński na konferencji prasowej dał odpór pomówieniom" - mówił Dorn.

Według niego druga sprawa, w której przedstawiciel opozycji mówił mu o politycznym działaniu, wynikła z jego rozmowy w tym samym okresie z ówczesnym wicemarszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim.

"Ja byłem właśnie po lekturze opowieści b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka na temat rządów PiS, jakie wygłosił na zamkniętym posiedzeniu speckomisji. Była przerwa w obradach Sejmu, Komorowski wpada do saloniku marszałkowskiego - ja mu mówię: +Bronek, czytałem te zeznania Kaczmarka, to jedno wielkie g...+, bo tak oceniałem wartość tych słów. A on mi na to: +nareszcie, Ludwik, widzę, że zrozumiałeś, w jakim szambie tkwimy+. Widziałem, że był bardzo rozemocjonowany, więc nawet nie próbowałem mu wytłumaczyć, że źle mnie zrozumiał" - opowiadał Dorn.

Reklama

Według Giertycha, Kaczyński m.in. miał na głos zastanawiać się, jak zareaguje Grzegorz Schetyna, gdyby aresztować jego żonę. daniem b. wicepremiera forma "zbierania +haków+" na Donalda Tuska "była obrzydliwa", a dane te dotyczyły spraw "bardzo odległych, z przeszłości". Według niego wszyscy politycy PO mieli założone teczki przez PiS. Kaczyński uznał to za kłamstwo i pozwał Giertycha do sądu. Równolegle inny sędzia tego samego sądu prowadzi lustrzany proces - z powództwa Giertycha przeciw Kaczyńskiemu. Adwersarze żądają od siebie nawzajem przeprosin w mediach.

Proces odroczono do 12 stycznia, gdy ma zeznawać Grzegorz Ocieczek - b. prokurator i wiceszef ABW, obecnie adwokat.