Polska nie jest usatysfakcjonowana raportem MAK uważa dokument za niekompletny i chce rozpocząć z Rosją rozmowy, w wyniku których powstałaby "ostateczna" wersja dokumentu. Z punktu widzenia rządu problem nie leży jednak w Konwencji Chicagowskiej, która była prawną podstawą działań Polaków i Rosjan - był to najlepszy z dostępnych instrumentów prawnych, by wyjaśnić okoliczności i przyczyny katastrofy. Co nie znaczy jednak, że istnieje jakiekolwiek pisemne porozumienie między Warszawą a Moskwą dotyczące przyjęcia Konwencji jako podstawy prawnej do dalszych działań.
Premier zadeklarował też, że bierze na siebie pełną odpowiedzialność polityczną za wydarzenia 10 kwietnia. Nie oznacza to jednak dymisji. Konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych - lub winnych - zostaną wyciągnięte po publikacji informacji ustalonych przez stronę polską.
"Tylko niektóre z polskich uwag zostały w raporcie uwzględnione, choć wszystkie zostały dołączone" - stwierdził Tusk. "Raport, zgodnie z tym, co wiemy już na temat przyczyn, nie jest kompletny" - skonstatował szef rządu. Dodał, że ta sytuacja pokazuje, jak użyteczna jest Konwencja Chicagowska, na podstawie której zdecydowano o procedurze badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Co wynika z tej sytuacji?
"W dalszym ciągu polska strona ma możliwości ubiegania się o uwzględnienie naszych uwag. Konwencja Chicagowska gwarantuje Polsce możliwości odniesienia się do tego raportu" - dodał szef rządu. Zwłaszcza, że nie ustalono wspólnego stanowiska. O rozmowy mając pomóc je stworzyć Polska jeszcze zwróci się do Rosji. "Są istotne wątpliwości z dziedzinie stosowania się do procedur Konwencji" - podkreślił Tusk. - "Więc, jeżeli będzie taka potrzeba, zwrócimy się o pomoc społeczności międzynarodowej".
Premier podkreślił też, że Konwencja Chicagowska okazała się optymalnym instrumentem wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. "Gdyby podobna katastrofa wydarzyła się dziś, nasze procedury i tryb działania był identyczne. Przyjęcie Konwencji dawało najwięcej - choć pewnie e 100 proc. - pewności co do rzetelności działania" - zaznaczył.
Niezależnie od tego, jak będzie przebiegać dalsze postępowanie, Polska jest gotowa wkrótce zaprezentować własne ustalenia związane z okolicznościami i przyczynami katastrofy. "Fakty dotyczące okoliczności i przyczyn nigdy nie będą zagrożone" - dobitnie podkreślał szef rządu. "Widać to już po polskich uwagach do raportu" - dodał.
"Tak szybko, jak się da, w porozumieniu prokuraturą będziemy ujawniali wszystkie materiały" - zapewnił Tusk. Przy tym nie chodzi o wybielenie polskiej strony. "Polskie badania jeszcze dogłębniej pokażą uchybienia polskiej strony. Pokażemy całość prawdy, bez politycznych kalkulacji. Nie zmienia to faktu, że druga strona powinna mieć odwagę do pokazania całości obrazu" - dodał. Według niego, polskie postępowanie prowadzono z maksymalną rzetelnością, chroniąc je przed szkodliwymi spekulacjami.
Zanim to się jednak stanie, rząd będzie zabiegał o nawiązanie z władzami Rosji rozmów dotyczących "ostatecznej" wersji raportu, która byłaby "nie kompromisem lecz ujawnieniem pełnej prawdy". Oznaczałoby to, m.in. rozwinięcie w raporcie faktów dotyczących pracy wieży lotów oraz stanu lotniska w Smoleńsku.
Szef rządu odniósł się także do kontekstu całej sytuacji. Wspomniał o budowanych nowych stosunkach z Rosją, o gestach władz tego kraju, w tym obecności premiera Władimira Putina w czasie uroczystości w Katyniu 7 kwietnia 2010 roku. "Katastrofa nie musi być ciosem w dobre relacje. Obywatele i politycy w obu krajach po 10 kwietnia wykazali wobec siebie więcej życzliwości, budowano atmosferę życzliwości, w Rosji była fala empatii. Nie można pozwolić, żeby niedomówienia i zaniechania miały wyhamować ten proces" - apelował Tusk. Zastrzegł jednak, że na kłamstwie wzajemnego zrozumienia i pojednania się nie zbuduje. "Kto stchórzy przed prawdą, ten może zaprzepaścić wielki wysiłek i Polaków, i Rosjan na rzecz lepszego zrozumienia między narodami, jak i państwami" - mówił premier.
Premier, odpowiadając na pytania dziennikarzy, wielokrotnie podkreślał zalety przyjęcia Konwencji Chicagowskiej. "Moment, w którym strona prowadząca badanie przedstawia raport, który przez drugą stronę jest uznany za niekompletny, to chwila, w której Konwencja Chicagowska przewiduje możliwość strony polskiej do zaproszenia strony prowadzącej badania do takich rozmów, które dają szanse na wspólny raport" - przekonywał szef rządu. Dodał, że w sytuacji, jeśli strona rosyjska nie zechce usiąść do rozmów, istnieje możliwość odwołania do instytucji międzynarodowych.
Szef rządu stwierdził, że gdyby znów miał podejmować decyzję o trybie wyjaśniania przyczyn katastrofy, nic by w swoim postępowaniu nie zmienił. Dodał, że współpraca z Rosją w ramach Konwencji Chicagowskiej "zawsze mogłaby być lepsza", ale - jak dodał - nie ma lepszego narzędzia.
Donald Tusk podkreślił, że strona polska nie ma zastrzeżeń co do ustaleń raportu. "To, co budzi zastrzeżenia, to braki, a nie poszczególne stwierdzenia. Okoliczności katastrofy to także rosyjskie lotnictwo, wieża kontrolna i zachowanie kontrolerów" - wyliczał. Dodał, że także w interesie Rosji powinno być, by obraz zdarzeń był możliwie najbardziej bliski prawdy.
Donald Tusk pytany, czy czuje gniew po konferencji MAK, stwierdził: "Emocje nie są dobre w takich sprawach, każdy je przeżywa, ja też. Ponieważ gniewu w polskiej polityce jest wystarczająco dużo, proszę pozwolić, bym ja nie kierował się gniewem". Stwierdził, że od emocji woli planowanie dalszych działań na wypadek, gdyby Rosjanie nie chcieli podjąć rozmów na temat nowej wspólnej wersji raportu.
Na pytanie Jana Pospieszalskiego, czy przeprosi krytykujących go polityków, ludzi, którzy protestowali na Krakowskim Przedmieściu i czy poda się do dymisji, odpowiedział: "Nie tylko w mojej ocenie oczywiście biorę pełną polityczną odpowiedzialność za postępowanie moje i polskich służb od pierwszych godzin po katastrofie. To nie jest z mojej strony żadna łaska. Pytanie o to, kto kogo powinien przepraszać, pozostawiam kwestią otwartą". Stwierdził, że gdyby nie był osoba publiczną, i gdyby nie miał "stępionej wrażliwości", odniósłby się do "krzywdzących i świadczących o złym wychowaniu" opinii na jego temat.
Z kolei wydźwięk publikacji, jakie pojawiły się na świecie po wczorajszej konferencji prasowej MAK, Tusk uznał za "radykalnie przekłamany". "Komentatorzy - dziennikarze i politycy - formułują oceny niedopuszczalne i krzywdzące" - podkreślił Tusk. Zaapelował też o łagodne formułowanie ocen - gdyż wnioski polskich śledczych będą równie bolesne, a co więcej - część z nich będzie dotyczyć osób, które zginęły w tym wypadku.
Pozostaje jeszcze kwestia tego, czy w Polsce ktoś poniesie odpowiedzialność za katastrofę pod Smoleńskiem. Jak podkreślił Donald Tusk, decyzje w tej dziedzinie będą podejmowane dopiero po publikacji wniosków polskiej komisji pracującej pod kierownictwem szefa MSWiA Jerzego Millera.