"Można powiedzieć, że PO wykonała w ciągu tych 10 lat zwrot o 180 stopni - od dynamicznej do statycznej" - uważa politolog dr Kazimierz Kik. Wymienia trzy etapy działalności PO: pierwszy, okres powstawania i władzy trzech tenorów, potem okres działania w opozycji i szykowania się do wyborczej wygranej i wreszcie przejęcie władzy, skupienie się na jej utrzymaniu.

Reklama

Zdaniem politologa, PO z Olechowskim, Płażyńskim i Gilowską była bardziej czytelna programowo, nastawiona na reformy. "Dzisiejsza (PO) jest jej zaprzeczeniem" - mówi Kik w wypowiedzi dla PAP. Wśród mocnych stron Platformy wymienia jej "klarowną politykę europejską". "Wcześniej koncentrowaliśmy się na USA jako naszym głównym sojuszniku; Unia Europejska była na drugim planie. PO przeniosła punkt ciężkości z USA na UE. Będąc bardziej europejską, zmieniła też podejście do polityki wschodniej, dostosowując ją do polityki europejskiej. To był niewątpliwie sukces PO, który zdecydował o nowej jakości" - mówi politolog.

Wśród największych wad zaś wskazuje słabą jakość kadr politycznych, które jeszcze pozostały w szeregach partii. "Pozbyli się osób zdolnych do działania, zostali ludzie zdolni do utrzymywania władzy" - tłumaczy i dodaje, że PO jest teraz "gorsza jakościowo".

Z kolei dr Jarosław Flis wskazuje na ewolucję wewnętrzną, jaką przez 10 lat przeszła partia. "Z partii, która odwoływała się bardzo gęsto do takich elementów antyestablishmentowych - nawet już w samej nazwie Platforma Obywatelska jest odwołanie do organizacji obywatelskiej - to jednak wszystko się utarło raczej w taką stronę, że po tym względem partia ta nie różni się niczym od pozostałych - co najwyżej w stosunku do PSL jest mniej demokratyczna wewnętrznie w sensie realiów, nie zaś statutu" - tłumaczy.

Z drugiej strony zwraca uwagę, że w sensie ideowym PO jest mniej więcej w tym samym miejscu co 10 lat temu.

"Funkcjonowanie PO jest bardzo udane w takim sensie, że pamiętając 2005 rok, gdy nie doszło do stworzenia koalicji PO-PiS, obydwie strony miały swoje marzenie, żeby zbudować partię na jakimś poziomie prawie 50 proc., to bez porównania bliżej tego marzenia jest - czy był w 2010 roku - Donald Tusk, a nie Jarosław Kaczyński" - mówi Flis.