Specjaliści od marketingu politycznego uważają, że zakaz płatnych spotów telewizyjnych i radiowych wymusi na partiach politycznych szukanie innych możliwości komunikowania się z wyborcami, m.in. wzrośnie rola internetu. Według polityków, na znaczeniu zyskają bezpośrednie spotkania.
Prezydent Bronisław Komorowski podpisał w piątek nowelizację Kodeksu wyborczego, która zakazuje komitetom wyborczym umieszczania płatnych spotów wyborczych w radiu i telewizji; nowela dopuszcza publikowanie płatnych ogłoszeń wyborczych w prasie i w internecie.
Według eksperta marketingu politycznego Eryka Mistewicza, po wejściu w życie nowych przepisów kampania będzie "uczciwsza", a politycy będą zmuszeni do wyjścia do ludzi, prowadzenia prac w think-tankach, szukania nowych sposobów aktywizacji społecznej, także w internecie. Również politolog, specjalista od marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego dr Wojciech Jabłoński podkreślił w rozmowie z PAP, że zmiany wymuszą na partiach politycznych przeniesienie kampanii do internetu.
Według Mistewicza, nowe przepisy zmuszą polityków do "wyjścia do ludzi", co - jak podkreślił - wpłynie na jakość spotkań z wyborcami. "Będzie faworyzowana debata publiczna, w miejsce reklamowego wyścigu zbrojeń. To będzie kampania, w której to nie pieniądz będzie decydował o tym, która partia będzie lepiej postrzegana" - tłumaczył.
"We Francji od 1991 roku obowiązuje formalny zakaz reklamy na nośnikach komercyjnych. W wyniku tego pieniądze są przeznaczane na spotkania z ludźmi" - zaznaczył Mistewicz. Jak mówił, frekwencja wyborcza w wyborach prezydenckich, parlamentarnych, a nawet samorządowych wynosi tam około 80-85 proc. Jego zdaniem, bezpośrednie kontakty polityków z wyborcami sprawiają, że ci ostatni czują się "podmiotem działań polityków, a nie tylko przedmiotem kupowanym przez domy mediowe, agencje reklamowe w takich pakietach, jak kupuje się nabywców proszków do prania".
Jabłoński wskazywał z kolei, że pomimo zakazu płatnych spotów telewizyjnych, wiele spotów w internecie będzie - na zasadzie kreowania zainteresowania mediów - przebijać się również do telewizji. "Dziennikarze telewizyjni będą co najmniej fragmenty spotów z internetu umieszczać w swoich materiałach" - zaznaczył.
Według niego, wprowadzenie zmian w Polsce uderzy przede wszystkim w "wielką czwórkę" - PO, PiS, PSL i SLD. "Cztery duże partie mogły wydawać wielkie kwoty na spoty, więc jest to ukłon w stronę partii, które próbują się przebić - jak PJN, czy ruch Palikota" - zaznaczył.
Jednak zdaniem szefa sztabu wyborczego PSL Eugeniusza Grzeszczaka, nowe przepisy nie uderzą w ludowców. "Zawsze byliśmy partią, która nie wydawała gigantycznych pieniędzy na kampanię wyborczą, a wiadomo, że najwięcej kosztuje kampania w telewizji" - zaznaczył. Według niego, nowe przepisy zmuszą polityków do bezpośredniego kontaktu z wyborcami. "Będziemy chodzić od drzwi do drzwi z programem, ale i ofertą personalną" - powiedział.
Także wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski podkreślił, że kampania Platformy będzie oparta na bezpośrednim kontakcie z wyborcą. "Planujemy kampanię door to door, kampanię na ulicach, bezpośrednie kontakty z wyborcą, na pewno taka kampania będzie dużo oszczędniejsza niż wizerunkowa w mediach, a w obecnych czasach po prostu trzeba oszczędzać" - zaznaczył. Jak dodał, płatne spoty w telewizji i radiu były najbardziej kosztowne, a "często były to kreskówki dla dorosłych, które nie miały nic wspólnego z merytorycznym przekazem dla społeczeństwa".
Poseł SLD Marek Wikiński powiedział PAP, że jego partia ma duże doświadczenia w kampanii door to door, więc takie spotkania będą podstawą w kampanii wyborczej Sojuszu. "Planujemy wiele spotkań z wyborcami, przejedziemy tysiące kilometrów, stawiamy na bliski kontakt z ludźmi" - podkreślił. Jak dodał, SLD chce też postawić w kampanii na większą aktywność w internecie.
Również poseł PJN Jan Filip Libicki podkreślił w rozmowie z PAP, że nowe przepisy sprawią, że kampania będzie bardziej merytoryczna. "Skończą się spoty grające na emocjach, większy nacisk zostanie położony na debaty programowe, na bezpośredni kontakt z wyborcami" - powiedział. Według niego, politycy zostaną także zmuszeni do korzystania z nowych form komunikacji takich jak internet, portale społecznościowe. "To dobrze, bo świat się rozwija i także politycy powinni rozwijać swój przekaz" - ocenił.
Zmiany krytykują politycy PiS, którzy zapowiedzieli, że zaskarżą w połowie lutego do Trybunału Konstytucyjnego Kodeks wyborczy i jego nowelizację. PiS chce, aby przepisami zajął się też Europejski Trybunał Sprawiedliwości, Parlament Europejski, Rada Europy i OBWE.
Szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński pytany w poniedziałek w Szczecinie jak wyobraża sobie kampanię wyborczą bez spotów reklamowych wyraził nadzieję, że Trybunał odrzuci tę ustawę. "To rozpaczliwa próba zamknięcia ust opozycji"- powiedział.
Według rzecznika PiS Adama Hofmana, zmiany w Kodeksie wyborczym nie pozwolą PO zwyciężyć w nadchodzących wyborach. "Idzie polityczne tsunami. Bez względu na to czy będą spoty wyborcze czy nie, nie jest to w stanie uratować PO. Musimy tylko nie przeszkadzać i informować ludzi, starać się dotrzeć do każdej gminy i parafii" - powiedział PAP polityk PiS. Hofman podkreślił jednocześnie, że nowa sytuacja wymusi szukanie nowych form kampanii.