Dziś mija dziesięć miesięcy od katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia zginęło 96 osób: prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, przedstawiciele parlamentu, rządu, urzędów państwowych, wojska, Rodzin Katyńskich, duchowieństwa oraz członkowie załogi.
Jak co miesiąc przedstawiciele PiS z liderem ugrupowania Jarosławem Kaczyńskim wezmą udział w porannej mszy św. w warszawskim kościele seminaryjnym w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej; złożą też kwiaty przed Pałacem Prezydenckim.
Wieczorem 10. dnia każdego miesiąca osoby związane ze środowiskiem "Gazety Polskiej" organizują z kolei mszę św. w warszawskiej archikatedrze św. Jana Chrzciciela, której uczestnicy przechodzą później w "marszu pamięci" przed Pałac Prezydencki.
Rosyjski raport dotyczący przyczyn katastrofy przedstawiony w styczniu przez MAK wywołał wiele kontrowersji. Uznano w nim, że żadne z wytkniętych w dokumencie uchybień nie obciąża strony rosyjskiej. Wśród przyczyn katastrofy smoleńskiej wymienionych w raporcie MAK były: błędy w pilotażu, zły dobór załogi, złamanie przepisów, obecność osób postronnych w kabinie pilotów, zlekceważenie ostrzeżeń, braki w wyszkoleniu załogi, brak zgrania jej członków i zła organizacja lotu.
Według polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską rosyjscy kontrolerzy lotu popełnili 10 kwietnia 2010 r. liczne błędy, działali pod presją i nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi Tu-154M. Wczoraj szef MSWiA Jerzy Miller poinformował, że prace nad polskim raportem końcowym dotyczącym katastrofy smoleńskiej mogą przedłużyć się o około sześć tygodni. Powodem opóźnienia jest usterka w tupolewie, na którym miał być przeprowadzony konieczny eksperyment.