Jak przypomniała, prokurator generalny zdecydował o przeniesieniu śledztwa z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy do PA w Szczecinie, która miała zdecydować o powierzeniu dalszego jego biegu podległej sobie jednostce. Prokuratura Apelacyjna wyznaczyła do dalszego prowadzenia postępowania szczecińską Prokuraturę Okręgową.
Sprawa jeszcze formalnie do nas nie trafiła - powiedziała PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Małgorzata Wojciechowicz. Dodała, że jak sprawa wpłynie, prokurator okręgowy wyznaczy jednostkę okręgu do jej prowadzenia.
Prowadząca dotychczas śledztwo prokuratura zwróciła się poprzez PA we Wrocławiu do prokuratora generalnego o przekazanie sprawy innej prokuraturze spoza woj. dolnośląskiego, aby "uniknąć jakichkolwiek podejrzeń o stronniczość". Prokurator generalny przychylił się do tego.
Ludwiczuk był pełnomocnikiem powiatowym komitetu wyborczego PO w Wałbrzychu w zeszłorocznych wyborach samorządowych. Pierwsza tura głosowania nie przyniosła tam rozstrzygnięcia i do drugiej tury przeszedł obecny prezydent miasta Piotr Kruczkowski (PO) oraz jej zwycięzca Mirosław Lubiński z Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej (b. senator SdPl - w pierwszej turze wygrał, a w drugiej miał wynik gorszy o 325 głosów).
Na początku grudnia, jeszcze przed II turą wyborów, sztab wyborczy Lubińskiego zawiadomił prokuraturę o popełnieniu "korupcji wyborczej" przez Ludwiczuka. Z zawiadomienia wynikało, że Ludwiczuk proponował pełnomocnikowi sztabu wyborczego Lubińskiego Longinowi Rosiakowi stanowisko wicestarosty wałbrzyskiego, a jego żonie pracę w jednej ze spółek miejskich oraz atrakcyjny wyjazd na wakacje, jeśli ten przejdzie na stronę PO i Kruczkowskiego.
Lokalne media ujawniły pełne wulgaryzmów nagranie tej rozmowy, dokonane w skryty sposób przez Rosiaka. Dzień później senator Ludwiczuk zrezygnował z członkostwa w PO i w klubie parlamentarnym tej partii.
Od 10 grudnia zeszłego roku śledztwo w sprawie korupcji wyborczej w trakcie I i II tury wyborów w Wałbrzychu prowadzi Prokuratura Okręgowa w Świdnicy. Prokuratura zarzuciła organizowanie i uczestnictwo w procederze "kupowania głosów" 11 osobom, m.in. Stefanosowi Ewangielu, prezesowi Wałbrzyskiego Związku Wodociągów i Kanalizacji w Wałbrzychu (to radny miejski z PO, zawiesił członkostwo w partii) oraz mężowi innej radnej. Po postawieniu zarzutów Ewangielu dolnośląski zarząd PO rozwiązał struktury partyjne w Wałbrzychu.
Według prokurator Ewy Ścierzyńskiej, rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, Ewangielu i jego współpracownik Mirosław P. w I turze wyborów "rozdali" 8 tys. zł wśród wałbrzyszan w zamian za głosowanie na właściwe osoby. Natomiast w II turze wyborów rozdali 5 tys. zł. Za tego typu przestępstwo grozi do pięciu lat więzienia.
Inne śledztwo, również dotyczące korupcji wyborczej, prowadzi od 3 stycznia wałbrzyska prokuratura rejonowa. Sprawdza ona, czy jeden z mieszkańców Wałbrzycha był nakłaniany przez dziennikarzy lokalnej telewizji do składania fałszywych zeznań na temat sprawy. Zawiadomienie takie miał złożyć Marcin K., który przed kamerą opowiadał o procederze.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu niebawem ma rozpatrzyć apelację od orzeczenia świdnickiego sądu, który odrzucił protest wyborczy kandydata na prezydenta miasta Patryka Wilda (zajął trzecie miejsce w wyborach w Wałbrzychu). Sąd I instancji uznał, że z materiałów przedstawionych na sali sądowej nie wynika, aby podczas wyborów doszło do nieprawidłowości. Wild kwestionuje to orzeczenie.
Podobny protest jak Wilda, ale w późniejszym terminie, złożył do sądu Lubiński. Sąd zawiesił rozpatrywanie protestu Lubińskiego do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia protestu Wilda.