Wild domaga się rozpisania ponownych wyborów na prezydenta Wałbrzycha, bo - jego zdaniem - podczas głosowania doszło do korupcji wyborczej: kupowania głosów na rzecz komitetów wyborczych, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej.
Na początku roku świdnicki sąd odrzucił protest Wilda, uznając tym samym ważność wyborów w Wałbrzychu. Jednak pod koniec marca wrocławski Sąd Apelacyjny nakazał świdnickiemu sądowi ponowne zajęcie się tym protestem. SA nakazał m.in. przesłuchanie pięciu świadków zgłoszonych przez Wilda, którzy potwierdzają proceder kupowania głosów oraz sprawdzenie, ile postępowań było prowadzonych w tej sprawie przez policję i prokuraturę.
Chodzi przede wszystkim o śledztwo dotyczące korupcji wyborczej, jakie od 10 grudnia 2010 r. prowadzi Prokuratura Okręgowa w Świdnicy. Prokuratura wszczęła śledztwo na podstawie materiałów przekazanych jej przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Do tej pory postawiono zarzuty kupowania głosów na rzecz PO 11 osobom.
Jako pierwszy w czwartek przed sądem zeznawał Robert S., któremu Prokuratura Okręgowa w Świdnicy postawiła już zarzuty korupcji wyborczej, czyli kupowania głosów podczas I i II tury wyborów w Wałbrzychu. Przed świdnickim sądem potwierdził on, że kupował głosy na rzecz PO; chodzi m.in. o kandydatury Stefanosa Ewangielu i Piotra Kruczkowskiego.
"Przy pierwszej turze wyborów działaliśmy według dwóch schematów. Pierwszy polegał na tym, że mówiliśmy wyborcom na kogo mają oddać głos, informując, że w komisji wyborczej mamy swoich ludzi i oni będą wiedzieli jak oddano głos. To była taka zagrywka psychologiczna" - opowiadał przed sądem Robert S. Drugi schemat - jak mówił Robert S. - polegał na tym, że wyborcy, którzy zgodzili się współpracować, wynosili z lokali wyborczych kartę do głosowania do rady miasta; S. miał osobiście skreślać na kartach właściwego kandydata, czyli Stefanosa Ewangielu.
Według szacunków Roberta S. w I turze wyborów zdołał on nakłonić ok. 150-180 wyborców, żeby zagłosowali na wskazane przez niego osoby. Na tę turę dostał ok. 2 tys. zł na przekupywanie ludzi i oferował ok. 10-20 zł za głos. Przyznał, że czasami wystarczyło kupić piwo lub tanie wino za 5-6 zł.
Z kolei przed II turą wyborów, gdzie miał namawiać do głosowania na Piotra Kruczkowskiego, Robert S. najpierw dostał 1 tys. zł. "Jednak ok. 13.00 otrzymałem telefon, że Kruczkowski przegrywa i mamy się sprężać. Wtedy też dostałem dodatkowy tysiąc złotych do wydania" - mówił Robert S. Przyznał, że zdarzało się, iż wyborcy w tej turze domagali się większych pieniędzy i czasami trzeba było zapłacić nawet 100 zł za głos.
Robert S. powiedział, że podczas drugiej tury pracował z drugą osobą; takich par miało być cztery. "Szacuję, że moja para zdobyła na rzecz Kruczkowskiego ok. 150-200 głosów. Z pozostałymi parami mogliśmy zdobyć ok. 900 głosów" - mówił S. Dodał, że na obu turach zarobił 1800 zł. Po każdej z tur otrzymał bowiem po 900 zł.
Tych samych świadków, których w czwartek przesłuchuje sąd, tydzień temu, w środę również przesłuchiwał sąd świdnicki przy okazji rozpatrywania protestu wyborczego innego kandydata na prezydenta Wałbrzycha, Mirosława Lubińskiego. Lubiński domagał się powtórzenia jedynie II tury wyborów. Sąd w Świdnicy ten protest oddalił.