W tym roku do podziału w Warszawie jest 20 mandatów. Platforma ma apetyt na 12 z nich - o jeden więcej niż obecnie. Takie marzenie ma przynajmniej Małgorzata Kidawa-Błońska, szefowa stołecznych struktur PO.
W realizacji tych pragnień znów pomóc ma kandydatura Donalda Tuska. Wszystko przez to, jak skonstruowana jest ordynacja wyborcza. O tym, czy ktoś dostanie się do Sejmu nie decyduje bowiem liczba głosów zdobytych przez daną osobę, a suma głosów oddanych na wszystkich kandydatów danej partii. Głosy te łączy się i wtedy okazuje się, ilu polityków z jej listy wchodzi do parlamentu. Dlatego cztery lata temu Tusk, zdobywając rekordowy wynik - wciągnął do Sejmu nawet osoby z dalszych miejsc listy.
Ostateczny kształt warszawskiej listy PO będzie znany w połowie czerwca, kiedy to zatwierdzi wierchuszka partii. Zaskoczeniem nie jest ani pierwsze miejsce Donalda Tuska, ani start Kidawy-Błońskiej, ale pewną niespodzianką może być obecność na warszawskiej liście Jacka Rostowskiego. Wcześniej mówiło się, że jego nazwisko może się znaleźć na liście w okręgu podwarszawskim, gdzie do tej pory liderował Bronisław Komorowski. Tymczasem liderem listy obejmującej podwarszawskie powiaty będzie Andrzej Halicki.
Na warszawskiej liście znajdą się także obecni posłowie: były piłkarz Roman Kosecki, Joanna Fabisiak, szefowa fundacji Świat na Tak, komik Tadeusz Ross, a także były minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. Będzie także były prezydent stolicy Marcin Święcicki oraz wicemarszałek Mazowsza Marcin Kierwiński.