Chodzi o to, by cała kampania wyborcza w Polsce "była poddana obsesjom liderów PiS" - tak do postulatu partii Jarosława Kaczyńskiego odniósł się we wtorek premier Donald Tusk. "Nie chcę uczestniczyć w tej zbiorowej hipokryzji" - oświadczył.

Reklama

"Jest swoistym paradoksem, że Jarosław Kaczyński, którego sprawozdanie finansowe - jako kandydata w wyborach prezydenckich - odrzuciła Państwowa Komisja Wyborcza, formułuje zarzuty wobec tych, którzy są, w ocenie niezależnej Państwowej Komisji Wyborczej, bez żadnego zarzutu" - zaznaczył Tusk.

Jak ocenił, Mariusz Kamiński "wyskoczył jak Filip z konopi wtedy, kiedy uznał, że to (...) właśnie dzisiaj zaczęła się kampania, po to, by następnego dnia Jarosław Kaczyński mógł zgłosić wniosek o komisję śledczą".

"Nie miejcie złudzeń, ja trochę znam obu panów, Kamińskiego i Kaczyńskiego, znam trochę ich oczy, nie są to co prawda oczy wilcze, ale to są oczy, które bardzo dużo mówią, kiedy kłamią, kiedy cynicznie używają tego typu metod, to widać to po ich oczach" - stwierdził Tusk.

Reklama

Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna ocenił z kolei, że wniosek PiS ma małe szanse. "Nie widziałem wniosku, ale szanse są małe, tak mi się wydaje. Uzasadnienie jest absurdalne" - powiedział Schetyna we wtorek dziennikarzom.



Wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska przekonywała natomiast, że finanse PO są transparentne i nie budzą wątpliwości.

Reklama

Politycy PiS zapowiedzieli, że wniosek o powołanie komisji śledczej ds. zbadania nieprawidłowości w finansowaniu PO złożą do środy. Do nieprawidłowości tych - według nich - mogło dojść w związku z nieformalnymi związkami jednego z założycieli PO, Mirosława Drzewieckiego, ze środowiskiem przestępczym.

Wniosek to pokłosie informacji b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, który w opublikowanym w ubiegłym tygodniu wywiadzie dla tygodnika "Uważam Rze" powiedział, że Piotr K. ps. Broda złożył w 2009 r. zeznania obciążające Drzewieckiego (wówczas ministra sportu).

Według Kamińskiego, miało z nich wynikać, że Drzewiecki "utrzymywał przestępcze kontakty z gangsterami z grupy pruszkowskiej". "Sprawa dotyczyła jego zaangażowania w proceder legalizowania pieniędzy mafii, czyli prania brudnych pieniędzy. Z informacji tych wynikało również, że część tych środków przeznaczono na nielegalne finansowanie PO" - zaznaczył b. szef CBA.

Rzecznik prokuratora generalnego Mateusz Martyniuk mówił w ubiegłym tygodniu, że w zeznaniach świadka koronnego Piotra K., ps. Broda, w żadnym miejscu nie pojawia się informacja o rzekomym finansowaniu PO z nielegalnych źródeł.

"Społeczeństwo ma prawo, aby wszystko o tej sprawie wiedzieć i to przed wyborami" - tak we wtorek uzasadnił potrzebę powołania komisji prezes PiS Jarosław Kaczyński.

"Gdyby to wszystko zostało zweryfikowane, mamy do czynienia z sytuacją ze Środkowej Ameryki (...) Chcemy, żeby zasłona, która została troszkę uchylona w trakcie afery Rywina, potem znów przez Platformę zasłonięta, została zerwana" - dodał.

Według niego, na podstawie znanych już informacji można stwierdzić z całą pewnością, że Drzewiecki - "człowiek, który był być może najbliżej obecnego premiera" - miał kontakty ze światem przestępczym "i to w jego najgorszym wydaniu".



Szef SLD Grzegorz Napieralski, odnosząc się do inicjatywy PiS, oświadczył we wtorek dziennikarzom w Brukseli: "Myślę, że limit komisji śledczych już się wyczerpał w tym parlamencie, w tej kadencji. Tym bardziej nie wyobrażam sobie powołania komisji śledczej, że znowu na jej czele stanie np. poseł Sekuła i nic z tej komisji nie wyjdzie". Nie wykluczył jednak takiej możliwości po wyborach.

Wniosku nie poprze PSL. "Chroń nas Panie Boże przed powoływaniem kolejnych komisji śledczych. Bo one tak naprawdę niczego w tej kwestii nie wyjaśnią" - powiedział PAP poseł PSL Eugeniusz Kłopotek.

Do pomysłu PiS sceptycznie podchodzi także PJN. "Raczej nie poprzemy takiego wniosku" - powiedział PAP rzecznik klubu PJN Lucjan Karasiewicz. "Uważamy, że nie służyłoby to wyjaśnianiu, czy naprawdę takie finansowanie miało miejsce czy nie, tylko służyłoby kampanii wyborczej" - ocenił.