Zamiar kandydowania Kalisz zadeklarował w poniedziałek w "Superstacji". Jak mówił, chce "przechować istotę lewicy włączającej, a nie wyłączającej".
Jeszcze w ubiegłym tygodniu współpracownicy posła Sojuszu zapewniali, że cieszy się on poparciem 18 na 27 posłów Sojuszu. Teraz jednak - według jednego z warszawskich działaczy tej partii - głosy rozkładają się 14:13 lub 15:12 dla Kalisza.
"Jak widać ta przewaga jest bardzo niewielka, więc tak naprawdę trudno przewidzieć, co się wydarzy" - zaznaczył rozmówca PAP. Głosowanie w sprawie przewodniczącego ma być tajne.
Na razie nic nie wskazuje na to, żeby Kalisz miał kontrkandydata - startować nie zamierza ani szef Sojuszu Grzegorz Napieralski, ani nikt z jego współpracowników. "Przewodniczący Grzegorz Napieralski nie będzie kandydował na funkcję szefa klubu. To posłowie zdecydują, kto będzie kierował klubem" - powiedział we wtorek PAP rzecznik partii Tomasz Kalita.
Wiceszef klubu Sojuszu z minionej kadencji Sejmu Leszek Aleksandrzak przyznał we wtorkowej rozmowie z PAP, że w klubie są posłowie, którzy chętnie widzieliby go w roli przewodniczącego klubu, jednak on sam nie planuje ubiegać się o tę funkcję.
"Na pewno nie wyrażę zgody na kandydowanie, ponieważ musi być trochę inne funkcjonowanie klubu. Oczywiście każdy ma prawo zgłosić każdego - jest demokracja, ale myślę, że jutro podejmiemy słuszne decyzje i wybierzemy takie kierownictwo klubu, które zapewni dobre funkcjonowanie" - zaznaczył Aleksandrzak.
Wykluczył jednocześnie możliwość oddania głosu na Kalisza; w jego opinii, lepszym kandydatem byłby chociażby b. premier Leszek Miller. "Bardzo się cieszę, że pan poseł Kalisz wyraził wolę kandydowania, ale uważam, że miejsce Ryszarda Kalisza jest gdzie indziej. Ryszard jest bardzo medialny, tymczasem klub to przede wszystkim praca organizacyjna" - powiedział Aleksandrzak.
Miller również nie przewiduje kandydowania. "Nie, raczej nie" - powiedział we wtorek PAP.
Według współpracowników Kalisza, w poniedziałek skontaktował się z nim Napieralski. Rozmówcy PAP przewidują, że być może na środowym posiedzeniu klubu ze strony lidera SLD padnie propozycja: Kalisz szefem klubu, a Napieralski - kandydatem na wicemarszałka Sejmu.
Zdaniem źródeł PAP jednak, istnieje ryzyko, iż na obecność szefa SLD w prezydium Sejmu nie zgodzi się Platforma Obywatelska, która - jako zwyciężczyni wyborów parlamentarnych - ma największy klub. To od niej bowiem będzie zależało, czy Sojusz w ogóle dostanie stanowisko wicemarszałka.
Wiceszefowa klubu PO w minionej kadencji Małgorzata Kidawa-Błońska mówiła w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie, że zgodnie z dotychczasowym obyczajem parlamentarnym, każdy klub poselski otrzyma stanowisko wicemarszałka.
Informacji o możliwej umowie między Napieralskim a Kaliszem nie potwierdzają jednak współpracownicy szefa Sojuszu. "Nic nie wiem o takiej propozycji" - powiedział PAP jeden z polityków bliskich Napieralskiemu.
We wtorek w TVP Info Kalisz mówił, jak wyobraża sobie funkcjonowanie nowego klubu SLD. "Przede wszystkim chcę bardzo kolegialnego kierowania klubem - wszyscy są ważni, równie ważni. Przewodniczący jest primus inter pares - nic więcej. Reprezentuje klub, ale słucha wszystkich i wszyscy wzajemnie się słuchają" - podkreślił Kalisz.
Jak dodał, zależy mu na pełnym wykorzystaniu "potencjałów intelektualnych i organizacyjnych każdego z członków klubu".
W jego opinii, SLD w tej kadencji Sejmu musi skoncentrować się na "najważniejszych sprawach" czyli m.in. kwestiach społecznych, osób wykluczonych. Według Kalisza, tymi sprawami miałaby zajmować się Anna Bańkowska.
Do najważniejszych kwestii w obecnej kadencji poseł Sojuszu zaliczył także gwarancje ochrony praw i wolności obywatelskich, prawa człowieka, wymiar sprawiedliwości. Tym miałby się zajmować on sam.
Kolejna dziedzina to integracja europejska, która - zdaniem Kalisza - powinna być jak najgłębsza. "Mamy tu dwóch wyśmienitych fachowców - Leszka Millera i Tadeusza Iwińskiego. Mamy również Marka Balta z Częstochowy, który będzie się zajmował neutralnością światopoglądową" - dodał poseł Sojuszu.
Zapowiedział też, że jeśli zostanie w środę wybrany na przewodniczącego klubu SLD, zaprosi do współpracy dwóch wywodzących się z lewicy senatorów niezależnych: Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Borowskiego. "Moim zamiarem - gdybym został wybrany - jest jak najpełniejsze włączenie ich do działań klubu" - zaznaczył Kalisz.