"Jeżeli mogę się posłużyć metaforą pożaru, to kiedy ma się pożar, to pierwsze, czego potrzebujemy, to gaśnica. Dopiero potem myśli się nad nowym systemem czujek przeciwpożarowych. Nowy traktat z zapisami, które będą ograniczać zadłużanie się krajów w przyszłości to nowa struktura systemowa, która ma zapobiec powtarzaniu się takich kryzysów w przyszłości. Natomiast nie jest w stanie pomóc w tym, co tu i teraz dzieje się na rynkach finansowych.
Tamte zaproponowane działania idą w słusznym kierunku; musimy mieć rozwiązania zapewniające dyscyplinę budżetową, musimy mieć pewność, że nie powtórzy się przypadek Grecji, Włoch, Portugalii czy Hiszpanii. Jak to zrobić - to jest kwestia do dyskusji.
Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem (niż zmiana traktatów unijnych - PAP) jest skłonienie wszystkich krajów, żeby sobie zapisały te reguły fiskalne i te pułapy długu w swoich konstytucjach. Wtedy byłyby bardziej zmotywowane, by ich przestrzegać. (...) Najprościej byłoby przenieść reguły fiskalne Unii na poziom ustawodawstwa narodowego. (...) To są jednak sprawy związane z budową nowego porządku, nowego systemu zarządzania polityką fiskalną. Ale co zrobić, żeby w tej chwili ugasić pożar - ta propozycja w ogóle się do tego nie odnosi.
Potrzebujemy teraz akcji, która przywróci zaufanie na rynkach i nie dopuści np. do ataku spekulacyjnego na Włochy, który może spowodować katastrofę. Do tego potrzebna jest albo potężna dawka pieniędzy do Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej, a na to nie ma zgody państw, albo uruchomienie Europejskiego Banku Centralnego, czyli danie mu zielonego światła, żeby on mógł występować w roli pożyczkodawcy ostatniej szansy. Na to z kolei nie chcą się zgodzić Niemcy. Jeżeli się ograniczymy tylko do zmian w traktacie, to nie sądzę, by to zbiło tę gorączkę na rynkach finansowych".