Ośrodek Rozwoju Edukacji – agenda podległa Ministerstwu Edukacji – wystawił bardzo niepochlebną opinię dyrektorom polskich szkół. Oskarża ich o sabotowanie reform. I zaleca zmiany w sposobie mianowania W raporcie poświęconym sytuacji oraz statusowi zawodowemu dyrektorów szkół można przeczytać, że to właśnie model ich pracy jest ważną przyczyną porażek wielu reform wdrażanych w oświacie.
Autor raportu stawia tezę, że za taki stan rzeczy odpowiada to, że prawie wszyscy dyrektorzy szkół są nauczycielami. A większość kieruje placówką, w której wcześniej pracowali jako nauczyciele. W dodatku tylko nieliczni pracowali gdziekolwiek poza szkołą. To oznacza brak dystansu i krytycznej oceny środowiska, z którego wyszli, co przekłada się na sposób zarządzania oświatą.
O skostniałym układzie zarządzania oświatą ma świadczyć też to, że co drugi dyrektor kieruje szkołą ponad 8 lat, czyli ponad dwie kadencje, a co siódmy – co najmniej cztery kadencje. Wśród 5,5 tys. dyrektorów, którzy odpowiedzieli na pytanie autora raportu, 16 przyznało się do tego, że pełnią swoją funkcję jeszcze od lat 70.
Jako patologiczne zjawiska raport wskazuje wysoki poziom niesformalizowanych relacji pomiędzy organem prowadzącym, czyli najczęściej gminą, a dyrektorem. To te relacje decydują o tym, kto będzie kierował szkołą. Z danych raportu wynika bowiem, że w 19 proc. gmin wiejskich konkursy na dyrektora szkoły się nie odbyły, a stanowisko to zostało powierzone.
Reklama
Kto w takiej sytuacji miałby wprowadzić nowy model zarządzania oświatą? O tym, że takie zmiany mają nastąpić, powiedziała nam Dorota Jastrzębska, koordynatorka projektu „Doskonalenie strategii zarządzania oświatą na poziomie lokalnym i regionalnym” z ramienia ORE. Trwają prace nad rozwiązaniami legislacyjnymi, które w lutym trafią na biurko minister edukacji – mówi Jastrzębska. MEN stwierdziło jedynie, że czeka na propozycje. Rekomendacje znajdują się w cytowanym raporcie.
Chodzi o to, by dyrektor po wyborze na stanowisko miał zawieszone przywileje wynikające z Karty nauczyciela, samorząd mógł zrezygnować z etatu dyrektora szkoły, a w jego miejsce powołać inspektora oświatowego. Proponowany jest też model, w którym obowiązywałby zakaz pełnienia funkcji kierowniczej w szkole, w której było się nauczycielem, lub zakaz pełnienia funkcji w jednej placówce dłużej niż dwie kadencje. Do tego dyrektor w okresie dwóch pierwszych lat od objęcia po raz pierwszy stanowiska miałby obowiązek przejść dwuetapowy system szkolenia.
Pierwszy, teoretyczny, byłby zbliżony do studiów podyplomowych z zarządzania oświatą, drugi, praktyczny, bazowałby na praktycznej wymianie doświadczeń. Jestem zwolennikiem rozwiązań, które mają na celu podnoszenie kwalifikacji dyrektorów szkół - mówi nam Sławomir Broniarz, szef ZNP. W jego ocenie o wiele istotniejszą kwestią jest zmiana systemu przeprowadzania konkursów na dyrektorów. Obecnie trzy głosy w komisji ma samorząd, a dwa kurator, co prowadzi do sytuacji, w której stanowisko dyrektora ma charakter polityczny. O wyborze powinni decydować: samorząd, nadzór oświatowy, rodzice, pracownik szkoły oraz osoba zajmująca się dokształcaniem pedagogów. Każde środowisko powinno mieć jednego reprezentanta. To budowałoby autonomiczną pozycje dyrektora i dawało większą niezależność szkole - przekonuje Broniarz.
Na raporcie ORE suchej nitki nie pozostawiają dyrektorzy szkół. MEN chyba dysponuje zbyt dużym budżetem, skoro wydaje pieniądze na takie brednie. W Polsce mamy problem ze znalezieniem dobrego nauczyciela, nie mówiąc już o ludziach umiejących zarządzać oświatą - mówi nam dyrektor jednego z gimnazjów. Ewentualna reforma dotycząca zmian w zarządzaniu oświatą skończy się podobnie jak obniżenie wieku obowiązku szkolnego – ucina rozmowę.