Te sto dni w kontekście międzynarodowym i jeśli chodzi o zdarzenia krajowe to był czas skomplikowany i pełen napięć - powiedział premier na konferencji prasowej.
Z mojego osobistego doświadczenia to były na pewno trudne sto dni - przyznał szef rządu.
Przekonywał jednocześnie, że należy oddzielić prawdziwe problemy od wrzawy czy irytacji z powodu mniej istotnych kwestii.
Premier podkreślił, że w styczniu Polska odnotowała niższą niż oczekiwana inflację, przy jednoczesnym wzroście produkcji przemysłowej i wzroście płac.
To pokazuje, że sytuacja Polski w kontekście kryzysu jest niezła. Nadal jesteśmy traktowani jako miejsce dość dużej stabilności z szansą na poważny wzrost - powiedział Tusk.
"Wprowadzenie ustawy refundacyjnej źle przygotowane"
Premier przyznał, że wprowadzenie ustawy refundacyjnej zostało źle przygotowane. Zaznaczył jednocześnie, że istota zawartych w niej zmian każe mu ocenić samą ustawę, jak i jej skutki, pozytywnie.
Nie byliśmy dostatecznie przygotowani i nie potrafiliśmy także przygotować otoczenia, a więc przede wszystkim pacjentów, aptekarzy, lekarzy do skutków działania tej ustawy - oświadczył Donald Tusk.
Jednocześnie podkreślił, że istota ustawy refundacyjnej jaką jest limitowanie zysków firm farmaceutycznych, nowy sposób tworzenia listy refundacyjnej, który chroni pacjentów, a także obniżenie cen leków i uszczelnienie systemu, tak aby nie było ryzyka wydawania miliardów więcej na refundację, to wszystko każe mu ocenić samą ustawę i jej skutki jako pozytywne.
ACTA? Wszyscy trochę zawiedliśmy
Akceptację przez Polskę porozumienia ACTA premier ocenił jako jedną z "wpadek".
W czasie procedury ustalania zarówno resorty, jak i komisje sejmowe, jak i europarlamentarzyści w swojej przewadze, zarówno rządowi, jak i opozycyjni, wszyscy trochę zawiedliśmy, jeśli chodzi o wyobraźnię, jak daleko mogą sięgać skutki wprowadzania tego typu przepisów - powiedział premier.
Okazało się - to także dotyczy mnie, że nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć - szczególnie, jeśli chodzi o długofalowe skutki społeczne, w kontekście nowoczesnych technologii informatycznych, świata wirtualnego - wszystkie aspekty i wszystkie skutki wprowadzenia nowych praw - mówił premier.
Dodał, że jest to jedna z takich sytuacji, w których można powiedzieć, że rząd uczy się tego nowego świata i tej nowej rzeczywistości. Tym razem zabrakło refleksu, ale - tak mogę powiedzieć - nie zabrakło odwagi, żeby z lekkim zawstydzeniem przyznać, że można w tej sprawie zmienić zdanie. Będziemy starali się naprawić ten stan rzeczy - podkreślił premier.
Zapewnił, że prawdopodobnie jedynym negatywnym skutkiem sprawy umowy ACTA jest częściowa utrata zaufania do rządu. Podkreślił także, że nie tylko Polska zdecydowała się na wstrzymanie ratyfikacji ACTA ale tropem tym poszły inne kraje Unii Europejskiej.
Utrzymaliśmy kurs bezpieczeństwa Polski
Pierwsze sto dni rządu to było utrzymanie kursu bezpieczeństwa dla Polski w wymiarze finansowym i gospodarczym - uważa premier.
Wyższy wzrost płac przy równocześnie niższej inflacji każe sądzić, że styczeń nie jest złym wstępem, jeśli chodzi o kondycję także gospodarstw rodzinnych w Polsce. Średnio rzecz biorąc - ponieważ, jak zawsze w życiu, także i w ciągu tych 100 dni niektórym wiodło się gorzej, niektórym lepiej - mówił Tusk.
Podkreślił też, że spotkania w Brukseli na posiedzeniach Rady Europejskiej oraz spotkania bilateralne pozwalają mu stwierdzić, że przy aktywnym i znaczącym udziale Polski Europa została uchroniona przed poważnymi pęknięciami, a one wchodziły w grę. Jak dodał, mówi też o pęknięciach politycznych.
Spór, w którym miała aktywny udział, jak wychodzić z kryzysu, czy rozdzielając Europę na dwie części - strefę euro i nie strefę euro, czy utrzymując jedność polityczną UE, ten spór rozstrzygnęliśmy na korzyść stanowiska, które podzielała i promowała także Polska - powiedział Tusk.
Przypomniał, że rozpoczęły się też negocjacje nad nowym budżetem UE na lata 2014-2020. Ocenił, że propozycja Komisji Europejskiej w tej kwestii jest dla Polski dobrym punktem wyjścia. Jaki będzie punkt końcowy, tego jeszcze nie wiemy - dodał premier.
Podkreślił, że dla Polski ważne było, by startować do negocjacji nie z pozycji tych, którzy domagają się radykalnej zmiany w projekcie komisyjnym, ale z pozycji tych, którzy mają ważny argument - wsparcia Komisji w jej projekcie. Bo jest on także bezpieczny i opłacalny dla Polski - powiedział szef rządu.
Reforma emerytalna - oczko w głowie premiera
Zdaniem premiera zasadniczą sprawą dla rządu jest szybka realizacja expose, w tym przede wszystkim zmian emerytalnych.
Podkreślał, że niektóre rozwiązania - jak podniesienie składki rentowej dla przedsiębiorców czy wprowadzenie składki zdrowotnej dla rolników - już wdrożono.
One z reguły nie są słodkie, przeciwnie - mają gorzki smak. Ale jesteśmy przekonani, że te zmiany będą miały korzystny wpływ na przyszłość Polski i bezpieczeństwo finansowe Polaków nie na kolejne sto dni, ale na kolejne kilkanaście albo i kilkadziesiąt lat. Inaczej byśmy nie podejmowali tego jakże trudnego wyzwania, tego poważnego wysiłku - powiedział Tusk.
Podsumowując 100 dni funkcjonowania swego rządu Tusk mówił też o efektownych, ale mniej istotnych z punktu widzenia interesów kraju (...) wpadkach medialnych, a także o opóźnieniach inwestycyjnych, które irytują, ale nie zagrażają samym przedsięwzięciom, jak np. sprawa Stadionu Narodowego.
Mówiąc o stadionie, szef rządu stwierdził, że sprawa prawdopodobnie znajdzie szczęśliwy finał i pierwszy poważny mecz zostanie na stadionie rozegrany.
Ten stadion to nie fuszerka, to nie jest stadion, na którym raz na kilka lat będzie odbywała się jakaś impreza. Warszawa to naprawdę dumna stolica dumnego państwa" - powiedział Tusk. Stwierdził, że do dziś nie ma tam miejsca, które w sposób godny mogłoby być areną widowisk sportowych czy artystycznych. "Ten stadion w dużej mierze tą lukę wypełni i nie będziemy się go wstydzić" - powiedział premier.
Komentarze(75)
Pokaż:
żeby popierac ten rząd trzeba miec bardzo nierówno pod sufitem...
Tym właśnie tłumaczę spektakularną klęskę rządów Tuska w pierwszej kadencji – próżnia kompetencyjna została wypełniona biurokracją, czyli tym, co nieprzygotowani merytorycznie ministrowie i sam premier zastali po wejściu do swoich urzędów. Jeśli nie mieli doświadczenia zarządczego to urzędnicy podsuwali im swoje pomysły („bo taki jest przepis Panie Ministrze”, albo „Panie Ministrze, nie możemy tego zmienić, ponieważ ekspertyzy prawników mówią, że to byłoby sprzeczne z przepisami”). Każdy, kto przy zarządzaniu miał do czynienia z aparatem wykonawczym, czy to w firmie, czy instytucjach publicznych (chociaż to już nie jest takie powszechne) wie, że aparat wykonawczy ma służyć do wcielania w życie pomysłów i decyzji szefa, wskazując mu wynikające z doświadczenia organizacji zagrożenia i szanse, natomiast ostatnią instancją jest decyzja tegoż szefa. Jeśli szef nie jest przygotowany merytorycznie, nie wie nic o zarządzaniu projektowym, o procesie decyzyjnym, o delegowaniu uprawnień, albo o istnieniu ścieżki krytycznej w projekcie, szef taki nie jest w stanie nawet sprawdzić jak wyglądają postępy zleconych przez niego zadań. I bierze za dobrą monetę co mu aparat wykonawczy, biurokracja właśnie powie. A biurokracja nie chce nic zmieniać - taka jest jej cecha immanentna.
Jeśli ten szef nie ma doświadczenia (to znaczy – nie rozumie w sposób właściwy tego, że to on decyduje) to musi polegać na tym co powiedzą mu jego pracownicy, mający doświadczenie merytoryczne. I w ten sposób aparat biurokratyczny zassał Tuska i jego kamandę. Nad biurokratyczne bagienko wystają tylko jakieś smętne resztki a od czasu do czasu gwałtownym wyrzutem w górę pojawi się sam Tusk, z kolejnym fajerwerkiem, mającym pokazać, że jeszcze istnieje. A na konferencjach prasowych robiąc groźne miny musi kryć aparat wykonawczy, żeby się nie wydało, że to nie Tusk rządzi, ale biurokracja. Szczególnie dobrze to było widać przy sekwencji zdarzeń związanych z ACTA.
Nad tym wszystkim jest oligarchia medialna, która zarabia relacjonując wydarzenia w bagienku, dodatkowo szturchając kijem, żeby jakieś smakowite wrzaski się rozległy i parę bąbli wypłynęło. W istocie w Polsce nie rządzi Tusk (ten czasem chce przejąć inicjatywę, ale nieskutecznie), ale media i biurokracja. Rządzą w tym sensie, że to media są proaktywne, a Tusk i kamanda – reaktywni. Media generują konflikty, w kółko mielą jakieś wypowiedzi, żeby politycy się do nich odnosili, a na końcu jest - kasa z reklam. Biurokracja natomiast daje Tuskowi złudzenie, że jakieś działania są podejmowane, podczas gdy tak naprawdę jest to utrwalanie i cementowanie skostniałego systemu, do którego przez kooptację w ciągu urzędowania Tuska dodano kolejne 70 000 beneficjentów.
Ta reaktywność to główna cecha Tuska i kamandy. Komentatorzy zachwycali się, że Tusk jest w stanie wybrać pole konfliktu i wpuścić tam PiS, żeby zrobić kolejną rozwałkę. Problem w tym, że takie umiejętności są dobre do gabinetowych intryg, a nie do zarządzania państwem. Państwo wymaga umiejętności i wiedzy i przede wszystkim czegoś, co kiedyś nazywano „zmysłem państwowym” , a współcześnie jest to po prostu umiejętność zarzadzania ryzykiem.
To w jaki sposób ta ekipa zarządza ryzykiem widać nie tylko w ciągu ostatnich 100 dni, ale i od początku tych rządów. Sam Smoleńsk (bez względu na to, co kto uważa na temat tego Wydarzenia) jest właśnie przykładem tego samego co widzimy obecnie, tego samego braku zarządzania ryzykiem, o czym pisałem już ponad rok temu.
Otóż – jeśli był to zamach – to nie zabezpieczono Prezydenta przed ryzykiem materializacji się zagrożenia zamachu. Jeśli była to katastrofa wynikająca ze złego naprowadzania samolotu – to nie zabezpieczono samolotu przed materializacją takiego ryzyka - brak BOR na lotnisku i oficerów w „wieży kontrolnej”. Te katastrofalne zaniedbania widać, bo widzimy Smoleńsk. Ale jest tak prawie w każdym fragmencie państwa, państwa, które jak wszystko w przyrodzie, dąży do entropii, jeśli nie jest wkładana odpowiednia ilość energii w przeciwdziałanie rozpadowi. W życiu państwowym taką „energią” jest właśnie zarzadzanie ryzykiem.
Klęska programu autostrad, stadionu narodowego, kolei, skandal z refundacją leków, gigantyczna kompromitacja w sprawie ACTA – to wszystko są symptomy tego zjawiska, które wynika z braku kompetencji Tuska i kamandy.
cyt szczubiurowy salon24