Na razie Andrzej Śmietanko został odwołany z dwóch rad nadzorczych, w których zasiadał. Chodzi o Dom Towarowy Arrtrans w Łodzi oraz Zamojskie Zakłady Zbożowe. Stanowisko dyrektora w Elewarze ma stracić w poniedziałek, gdy tylko wróci z urlopu. Bronisław Tomaszewski, prezes spółki, przyznał, że nie próbował ściągnąć Śmietanki z urlopu wcześniej, ale podkreślił, że decyzja już zapadła.
Przyznał, że powodem odwołania Śmietanki jest wybuch afery taśmowej. Chwilę potem dodał, że był z jego pracy bardzo zadowolony, gdyż jego doświadczenie sprawiało, że było to bardzo zgrany zespół. Potwierdził, że dyrektor zarabiał duże pieniądze, ale zapewniał, że na takie wynagrodzenie zasługiwał.
Pytany o zagraniczne wojaże Andrzeja Śmietanko, Tomaszewski odpowiedział, że były to wyjazdy, na które był on zapraszany z resorty rządowe. Ale przyznał również, że były one finansowane z pieniędzy spółki, a do Brazylii, Wietnamu czy Chin Śmietanko jeździł niejako w czasie pracy. Przyciskany przez dziennikarza, co takiego Andrzej Śmietanko miał załatwiać w Wietnamie, prezes Elewarru zaczął opowiadać o trudnościach strukturalnych spółki i nierównomiernym rozłożeniu magazynów na terenie kraju. Szukamy każdych możliwych sposobów, by pozwolić firmie żyć. Boję się, że kolejne dwa lata i rozwój powierzchni magazynowych prywatnych rolników wyeliminują nas z rynku - przekonywał, ale nie wyjaśnił, czemu dokładnie miał służyć wyjazd do Wietnamu.
Bronisław Tomaszewski, który zgodnie ze słowami, jakie padły w czasie rozmowy Władysława Serafina z Władysławem Łukasikiem jest w Elewarze "słupem" Śmietanki, przyznał, że prawdopodobnie podejmie decyzję o swojej dymisji. Najpierw jednak, jak mówi, chce przeprowadzić w spokoju akcję skupową. Nie wyklucza jednak, że w podjęciu decyzji o odejściu ktoś go wyręczy.
Tomaszewski był też pytany o zatrudnionych w Elewarze członków rodzin działaczy PSL. Nie chciał jednak odpowiedzieć jednoznacznie, czy takie osoby rzeczywiście pracują w spółce. Nawet jeżeli wiem, to nie wiem. Mnie tak naprawdę nie interesuje, kto pracuje. Ma pracować dobrze, albo jeszcze lepiej bardzo dobrze. I za bardzo dobrą pracę chcę dobrze płacić. (...) Nie patrzę na kolor oczu, skóry, czego pan tam by jeszcze nie chciał - przekonywał. Tłumaczył, że nie od razu o tym wiedział, i że nawet jeśli tak jest, to nie dyskwalifikuje tych ludzi jako pracowników.