Na pewno będzie miał bardzo trudne zadanie, bo warunki zewnętrzne są najmniej sprzyjające od dołka kryzysu sprzed trzech lat. Polska gospodarka hamuje, nie widać perspektyw wzrostu u naszych sąsiadów, do których eksportujemy, a dwa bufory polskiej gospodarki, które amortyzowały skutki światowego kryzysu w 2009 roku: słaby złoty i szeroki strumień euro z Brukseli, zadziałają dużo słabiej. Dlatego zdaniem ekonomistów rząd w miarę możliwości powinien wspierać wzrost, np. zwiększając inwestycje, ale jednocześnie robić wszystko, by utrzymać w ryzach dług publiczny i deficyt sektora finansów publicznych (SFP). Ten nie powinien przekroczyć 3,5 proc. PKB, choć jeszcze niedawno rząd liczył, że spadnie poniżej 3 proc.
Agencja Fitch poinformowała wczoraj, że szacuje, iż deficyt SFP Polski wyniesie w tym roku 3,5 proc. PKB, a w przyszłym spadnie do 3,2 proc. Zarówno Fitch, jak i nasi ekonomiści jako główne zagrożenie traktują jeszcze większe spowolnienie wzrostu PKB. Stąd uważają, że rząd będzie musiał bardzo elastycznie reagować na sytuację, nie wykluczając nawet nowelizacji budżetu w połowie roku.
Działania nie powinny osłabiać wzrostu, ekonomiści jako ostateczność traktują możliwość
podwyżki podatków, by równoważyć spadające dochody. Ich zdaniem rząd powinien oszczędzać na wydatkach.
Przy rosnącym bezrobociu więcej pieniędzy powinno być przeznaczonych na walkę z tym zjawiskiem i dotarcie z pomocą społeczną do osób, które tego potrzebują. Taki ruch powinien się odbyć kosztem źle adresowanych świadczeń społecznych czy przywilejów emerytalno-rentowych - mówi ekonomistka Maja Goettig. Tu, choć rząd pewnych zmian dokonał, lista działań jest znana, to np. dalsze ograniczenie zasiłków pogrzebowych czy innych świadczeń, zmiany w Karcie nauczyciela czy emeryturach górniczych. Jednak co do szczegółów i zakresu takich działań zdania między ekonomistami są podzielone.
Co innego w sprawie odbiurokratyzowania gospodarki. Tu panuje jednomyślność.
Takie zmiany nie wymagają ponoszenia dużych politycznych kosztów, więc działania deregulacyjne powinny być dokonane - mówi prof. Stanisław Gomułka z BCC. Na razie w tej sprawie panuje w rządzie pat na skutek konfliktu między resortami finansów i gospodarki. Przy okazji ekonomiści upominają się o zmianę systemu stanowienia prawa. - System podatkowy przypomina dziurawy patchwork, który jest niespójny i nieszczelny - mówi prof. Elżbieta Mączyńska.