- To, że prezes Kaczyński mówi, że „wie i ma dowody”, jest niewyobrażalne. Jak można wiedzieć i nic nie robić? To jest zachowanie kryminalne, nie do zaakceptowanie. Nie można nas trzymać w szachu – mówił były szef UOP.
Dodał, że nie wierzy już w kolejne informacje dotyczące katastrofy smoleńskiej. Monika Olejnik zapytała, co pomyślał, kiedy zobaczył tekst „Trotyl na wraku tupolewa”. – To było zaskoczenie, bo to pojawiło się w „Rzeczpospolitej”, czyli jednym z 2-3 dzienników, które uważa się za wiarygodne. Artykuł był tak napisany, że uznałem to za wysoce prawdopodobne. A jednocześnie nie mogłem zrozumieć, jak to możliwe, że czynność wykrywania materiałów wybuchowych zostało zrobione tak pobieżnie. Przyjmowałem to z niedowierzaniem, a rząd milczał. Za długo trwało to milczenie – ocenił.
Gromosław Czempiński ocenił też aferę w CIA, związaną z romansem szefa służby.
- Petraeus nie ma doświadczenia w pracy wywiadu i nie myślał tak daleko i kombinacyjnie. To świadczy o pewnej niedojrzałości, niefrasobliwości i zbytniej pewności siebie – powiedział Gromosław Czempiński
Dodał, że generałowie Petraeus i Allen całkowicie poświęcili się karierze wojskowej, co oznacza, że ich życie rodzinne było rozluźnione przez częste i długie wyjazdy na misje do Iraku i Afganistanu. Dodał, że mimo tego wymaga się od nich zachowania standardów, szczególnie jeśli myślą o karierze politycznej. – To wydarzyło się u schyłku ich kariery, bo ok. sześćdziesiątki generałowie już zwykle myślą o tym, co dalej. Czy odchodzę i poświęcę się karierze politycznej, czy nie. Poprawność związku małżeńskiego i dbałość o ognisko domowe jest jednym z podstawowych standardów w Stanach Zjednoczonych – zaznaczył Czempiński.
Ocenił, że o pewności obu generałów - Petraeusa i Allena - świadczy również to, że pozwolili sobie na wysyłanie tysięcy maili do swoich kochanek. Dodał, że ma wrażenie, że Petraeus mądrze wyszedł z tej sytuacji, nie pozwalając mediom na dalsze drążenie tematu i ujawnianie kolejnych szczegółów. - Moim zdaniem on wróci - stwierdził Czempiński.
Ocenił, że funkcjonariusze służb specjalnych mają świadomość zagrożenia, jakie niesie za sobą wejście w związek pozamałżeński. - Myślimy o tym, że można wykorzystać czyjś romans do tego, żeby go szantażować. Wchodząc w taki układ wiemy, że ktoś się tym może zainteresować. To nie muszą być obce służby, ale również rozgrywka wewnątrzpolityczna. To przeszkadza. Zraniony mężczyzna i zraniona kobieta, potrafi wiele zrobić. Dziś łatwo się rzuca oskarżenia i nie ponosi się konsekwencji za ich nieprawdziwość – wyjaśniał Czempiński.
Sam Czempiński miał kiedyś podobne doświadczenia. Generał opisał, jak po kilku miesiącach swojego pobytu w USA mało brakowało, żeby prowokacja zakończyła jego karierę. – Wysoki rangą przedstawiciel administracji zaprosił mnie na kolację. Byłem z żoną na szczęście. Po kolacji poszliśmy do klubu go-go. Zobaczyłem ten napis i myślę: „Boże, człowieku, przecież ci mówili w centrali, żebyś unikał tego typu sytuacji.” Ale byłem z żoną, w zacnym towarzystwie wysokiej rangi urzędnika. Żeby skrócić tę historię, po jakimś czasie podeszła do mnie kobieta topless, usiadła mi na kolanach, pocałowała w policzek, a ktoś zrobił zdjęcie. Mówię: no to koniec kariery – opowiadał Czempiński w Radiu ZET. Dodał, że dzięki obecności żony i pewnego przedstawiciela administracji udało mu się z tego wytłumaczyć.
Były szef UOP był również pytany o to, jak takie sprawy byłyby rozwiązane w polskiej armii. W polskim wojsku były takie sytuacje, ale nas się to rozchodzi po kościach. Nie ma takich standardów – odpowiedział Czempiński.
- Najprostsze, co można zrobić, to osoby uwikłane powinny uporządkować swoje życie. Rozwieść się, jeśli są w związkach małżeńskich, i podjąć jakieś decyzje w stosunku do siebie. Tak było w przypadku premiera Marcinkiewicza – dodał.