Jest on tak pełen nieprawd i bzdur, że trudno się do tego odnieść w kilku zdaniach. Ten obraz jest z punktu widzenia znanego przebiegu wydarzeń i znanych faktów po prostu filmem abstrakcyjnym - mówi w wywiadzie z wpolityce.pl Antoni Macierewicz. Film o katastrofie smoleńskiej pt. "Śmierć prezydenta" wyemitowano w National Geographic.
- Takich nieprawdziwych wydarzeń, dźwięków i faktów jest w tym filmie mnóstwo. Wszystkie mają uzasadnić tezę o winie polskich pilotów. Dla zwiększenia oskarżenia polskich pilotów w ogóle, nazywa się ich elitą polskiego lotnictwa - twierdzi stanowczo poseł PiS.
Według Macierewicza pokazanie rosyjskiej ekipy śledczej, jakby była porównywalna z brytyjską ekipą badającą tragedię nad Lockerbie jest absurdalne. - Film ukazuje zespół rosyjski jakby z niesłychaną starannością i precyzją prowadził swoje badania. Obraz rosyjskich funkcjonariuszy, którzy są stylizowani na ekspertów zachodnich to próba prezentowania rosyjskich służb jako takich samych i działających tak samo, jak służby zachodnie. Taki obraz ma trafić do opinii publicznej na Zachodzie. To jest jednak fikcyjny obraz - mówi w wywiadzie Maciereiwcz. - To przypomina komunistyczną propagandę z lat 40., pokazującą jak Rosjanie dbali o dojście do prawdy o Katyniu. Ją też starano się porównywać do komisji zachodnich, które badały zbrodnie z okresu II wojny światowej. To są wymyślone obrazy - dodaje.
Macierewicz mówi, że według niego cel filmu to jest sztuczna kreacja nastawiona na obronę tez pana Millera i pani Anodiny.
Dokument o katastrofie smoleńskiej został wyemitowany w niedzielę o godz. 21. National Geographic celowo wybrało Polskę na miejsce światowej premiery. Twórcy filmu pracowali na oficjalnych dokumentach, które w sprawie przyczyn katastrofy tupolewa przedstawiono w raporcie rosyjskiej komisji MAK oraz w polskim dokumencie z prac komisji ówczesnego szefa MSW, Jerzego Millera.
Komentarze(211)
Pokaż:
Obejrzyjcie dokładnie, film Anity Gargas, "Anatomia upadku".
Jak to możliwe, że odłamana, w wyniku uderzenia w "pancerną brzozę", część skrzydła samolotu, nie wyhamowała i przemieściła się, jeszcze ponad 100 m ? Przecież po uderzeniu w stojącą, "pancerną brzozę", nie leciała lotem ślizgowym, bo nie została wyrzucona, z lecącego samolootu, tylko została urwana
w wyniku uderzenia ... a ponadsto na niskiej wysokości, musiała zaczepiać o drzewa i krzaki ...?!!!
Jak to możliwe, że spadający samolot złamał brzozę, a nie zahaczył o inne drzewa?!
Niesamowite zdjęcia z lotu ptaka: nietknięte, nienaruszone drzewa w miejscu, gdzie w Smoleńsku podchodził do próbnego lądowania rządowy tupolew, a między nimi słynna złamana brzoza.
Takich pytań jest w filmie Anity Gargas "Anatomia upadku" całe mnóstwo.
Autorka dotarła w Smoleńsku do nieznanych świadków. – Usłyszałem ryk samolotu i zobaczyłem iskry z samolotu. Idzie bardzo nisko, myślałem, że spadnie na drogę, kołami w dół, tak, jak się schodzi do lądowania. O drzewa się zaczepia, na tę stronę przelatuje i tam w dole jakaś część samolotu upada. Oto co widziałem na własne oczy – mówi Nikołaj Szewczenko, kierowca autobusu, który w momencie katastrofy wjeżdżał do Smoleńska.
Anita Gargas, rozmawiała także z naukowcami, z renomowanych, polskich uczelni, którzy utrzymują, że w samolocie bez wątpienia doszło do eksplozji.
W filmie nie pada słowo "zamach".
Jest pokazany, strach rosyjskich świadków i kontrolerów z "wieży", którzy nawet po ponad dwóch latach od tragedii boją się opowiadać o tym, co widzieli.
Są matactwa Rosjan i pokrętne wypowiedzi polskich prokuratorów, którzy zaprzeczają, że z użyciem precyzyjnych detektorów na wraku znaleziono ślady trotylu,
by parę tygodni później to potwierdzić.
Film stawia mnóstwo trudnych pytań o tragedię. I dowodzi jednego – że jeszcze bardzo wiele o niej nie wiemy.
Dowodem na zasadność badania tezy o wybuchach, mają być części samolotu, z których w wyniku dużego ciśnienia wystrzeliły nity i nienaturalnie wywinięte na zewnątrz blachy w kadłubie maszyny.
– Fala uderzeniowa powstała w wyniku wybuchu, który był na pokładzie. Nie wiadomo, czy był w zbiorniku paliwa, czy był w kabinie. Pewne przesłanki wskazują na to, że był i tu, i tam – mówi profesor Jacek Rońda z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Był więc wybuch? I co takiego miało eksplodować: opary paliwa czy trotyl, którego mikroskopijne ślady znaleziono na wraku maszyny? Film tego nie przesądza.
– Byłem w garażu, było słychać dźwięk, momentalnie, nagle dźwięk samolotu zanikł. Zrozumiałem, że coś się wydarzyło, z pewnością jakaś katastrofa – mówi Siergiej Mikiszanow, właściciel garażu w pobliżu miejsca katastrofy.