Według Grupińskiego, nie ma jednak zagrożenia rozsypania się klubu i partii. - Tytuły w mediach są mocno przesadzone, ale rozumiem, że media muszą z czegoś żyć, więc sensacja jest potrzebna - uważa Grupiński.
Szef klubu PO zapewnia, że ze strony premiera Tuska nie było żadnego "ostrego ultimatum". - Było wyraźnie powiedziane, że tworzenie przez grupę konserwatywną jakiejkolwiek frakcji wewnątrz partii może być tym momentem granicznym. Niedopuszczalne jest formowanie tego rodzaju środowiska już w postaci pewnego rodzaju instytucji, ponieważ to zawsze kończyło się upadkiem partii, w której tego rodzaju frakcje powstawały. I to był wyraźny sygnał na przyszłość - powiedział Grupiński.
Związki partnerskie są swego rodzaju pretekstem dla mniejszej części - wyraźnie chcę to powiedzieć - naszego skrzydła konserwatywnego, żeby mocniej postawić na swoim, czyli pokazać się w swojej odrębności - twierdzi polityk. - Pan premier uznał to za jeden krok za daleko. Uznał, że to jest kierunek w stronę budowania frakcji - dodał.
Granica między swobodną działalnością posłów Żalka, Godsona, ministra Gowina, a tym, że oni zawiążą frakcję jest w najbliższym istotnym głosowaniu i zachowaniu grupy konserwatywnej - mówił Grupiński. - Ich zachowanie podczas głosowania ws. projektów ustaw dotyczących związków partnerskich będzie sprawdzianem ich intencji - podkreśla szef klubu.