Co nie powinno dziwić, najwięcej posłów niepokornych jest w Ruchu Palikota, najmniej z kolei w PO.
To naturalne, że w partiach rządowych poziom dyscypliny jest większy niż w partiach opozycyjnych. Dla koalicji każde przegrane głosowanie jest porażką - wyjaśnia w "Gazecie Wyborczej” dr Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Gdyby założyć, że jedno głosowanie sprzeczne z linią programową partii to 1 proc., to Ruch Palikota miałby łącznie 5,3 proc.
Powstanie tej partii to pospolite ruszenie. Nie jest zakorzeniona w jakiejś konkretnej organizacji. To było widać, gdy w 2011 roku Janusz Palikot układał listy wyborcze i kto dostawał na nich pierwsze miejsca - dodaje dr Flis.
Ze statystyk wynika, że posłami-buntownikami w Ruchu Palikota są w pierwszej kolejności: Henryk Kmiecik (19,2 proc.), Bartłomiej Bodio (14,5 proc.), Paweł Sajak (12,1 proc.), o czym zadecydowały w głównej mierze głosowania nad poprawkami do budżetu.
Tuż za RP uplasowały się Solidarna Polska - 1,6 proc., SLD - 1,3 proc., PSL - 1,1 proc. i PiS - 0,4 proc.
W przypadku Solidarnej Polski pod prąd idą przede wszystkim Tomasz Górski i Patryk Jaki (po 2,3 proc.), SLD - Romuald Ajchler (2,1 proc.), PSL - Eugeniusz Kłopotek (4,1 proc.), a PiS - Jerzy Rębek (13,9).
Listę najbardziej niepokornych partii zamyka PO z 0,3 proc., przy czym największy buntownikiem jest w niej marszałek Ewa Kopacz (1,2 proc.) - głosowała inaczej niż jej partyjni koledzy nad ustawami o związkach partnerskich, a zdarzyło się i tak, że myliła się podczas głosowań np. w tym związanym z odwołaniem Wandy Nowickiej.
Łącznie głosowań w Sejmie było 1,6 tys.