Wystąpienie ministra spraw zagranicznych zostanie zapamiętane nie tylko ze względu na liczne wątki ekonomiczne. Expose Radosława Sikorskiego obfitowało również w tabele zawierające precyzyjne dane pokazujące kondycję Polski na tle Rosji, Austrii, Prus, Szwecji i Wielkiej Brytanii. Co do danych i kilku odważnych tez, które postawił szef dyplomacji, są jednak wątpliwości. Oto niektóre z nich:
Skąd dane o PKB za Chrobrego?
Tabele porównujące PKB państw zaczynają się w roku 1000. Szybko przeskakują jednak do roku 1828, by skończyć się w 2008 r. Opracowanie jest podpisane jako analiza MSZ bez przytaczania konkretnych źródeł. Pytanie brzmi: skąd MSZ miało dane dotyczące PKB w okresie panowania pierwszych Piastów? Trzymając się definicji produktu krajowego brutto, nie sposób wszak pominąć wyliczenia konsumpcji, inwestycji, wydatków budżetowych oraz eksportu i importu, które są konieczne do ustaleń końcowych. W ekonomii za w miarę bezpieczną dla szacowania takich danych przyjmuje się połowę XIX w. Choć i ta cezura nie uwalnia od zastrzeżenia, że są one szacunkowe. Jesteśmy ciekawi, jak ministrowi udało się być tak precyzyjnym w tych skomplikowanych wyliczeniach. Co prawda w 1000 r. Chińczycy mieli już proch, ale swojego PKB tak precyzyjnie jak minister Sikorski nie szacowali.
Jak minister definiował granice Polski?
W związku z tym, że za okres badań historycznych ministra Sikorskiego obejmował lata od początku państwowości, nie sposób pominąć wydarzeń tak ważnych jak rozbiory i etapy funkcjonowania Polski niesuwerennej, jak okres Królestwa Kongresowego. Te wydarzenia burzą jednak porządek metodologiczny. Tym bardziej że Polska jest porównywana do państw, które w rozbiorach brały udział. Jak zatem po III rozbiorze liczono PKB Prus, Austrii i Rosji? Z uwzględnieniem części wypracowanej na terytorium pozbawionej państwowości Polski czy bez zabranych terenów? Rosja kontrolowała bowiem 462 tys. km kw. obszaru i 5,5 mln mieszkańców, Prusy – 141 tys. km kw. i 2,6 mln mieszkańców, Austria – 130 tys. km kw. oraz 4,2 mln mieszkańców. I jakie granice przyjęto dla samej Polski? Jak liczono wydatki władz polskich, których nie było?
Jaką siłę ma Wyszehrad?
Minister Sikorski zareklamował Grupę Wyszehradzką jako mającą potencjał, który może zrównoważyć połączone siły Berlina i Paryża. – W Radzie Unii Europejskiej, zgodnie z obowiązującym wciąż prawem, mamy we czwórkę 58 głosów ważonych, dokładnie tyle samo co Niemcy i Francja razem wzięte – mówił szef dyplomacji. Zapomniał przy tym dodać, że analogiczne wyliczenia stracą na aktualności już za nieco ponad rok. Od listopada 2014 r., zgodnie z traktatem lizbońskim, będzie już obowiązywać zasada podwójnej większości, w której do podjęcia decyzji będzie wymagana większość 55 proc. państw dysponujących 65 proc. ludności UE. O ile cztery państwa wyszehradzkie to dwa razy więcej niż tandem francusko-niemiecki, o tyle pod względem liczby ludności Czesi, Polacy, Słowacy i Węgrzy stanowią jedynie 44 proc. połączonej populacji Francji i Niemiec. Nie mówiąc o sile gospodarczej. W tej sferze jako Wyszehrad jesteśmy niemal siedmiokrotnie słabsi.
Czy rozpad UE to powrót do egoizmów?
– Tym, którzy mimo ograniczeń naszych zasobów śnią o renacjonalizacji polityki w Europie, o powrocie do znajomych ram samolubnego państwa narodowego, mówię: uważajcie, o czym marzycie! – apelował minister. – Wasze życzenie może się spełnić łatwiej, niż sądzicie. Unia Europejska jest nadal w kryzysie i jej przetrwanie nie jest gwarantowane. To prawda, że jej rozpad oddałby nam pełnię władztwa, ale odzyskaliby je też i inni. Bylibyśmy wtedy, owszem, samorządni i niezależni, ale i samotni – dodawał.
Taka alternatywa jest jednak myląca. Kryzys zadłużenia, trwający już piąty rok, ostatecznie udowodnił, że państwa Unii Europejskiej pod retoryką wspólnotową realizują własne, egoistyczne interesy. Tak było, gdy Francja unieważniła przegrany przez rodzimy Alstom przetarg na dostawę pociągów dla obsługi Eurotunelu czy gdy Fiat pod naciskiem włoskich władz ograniczył obecność w Polsce. Wówczas nikt o europejskiej solidarności nie wspominał. Rozpad Unii oznacza zdominowanie polityki na naszym kontynencie przez narodowe egoizmy, ale jej przetrwanie niespecjalnie je ogranicza.