PiS ciągle nam wmawia, że był zamach, a jednocześnie oskarża rząd, że doprowadził do katastrofy. Niech się przynajmniej zdecydują, kogo bardziej chcą widzieć w ławie oskarżonych - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Radosław Sikorski. Bredniami smoleńskimi udało się zasiać wątpliwości w głowach wielu Polaków, moją rolą jest wykazywanie elementarnych sprzeczności i błędów logicznych w spiskowych wywodach - dodaje.
Twierdzi też, że takie stanowisko partii denerwuje wielu polityków PiS, bo muszą udawać, że wierzą w zamach, by nie zostać wyrzuconym z ugrupowania. Wielu z nich nie postradało zmysłów i wiedzą, że teza o zamachu jest absurdalna. Odreagowują dyskomfort, bo wbrew sobie udają, że wierzą w te fantasmagorie, by pozostać w łaskach prezesa - argumentuje szef polskiej dyplomacji.
Sikorski kpi też z ostatnich wypowiedzi prezesa PiS, który zapewniał, że wkrótce zapyta, czyim ministrem jest Sikorski. W wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego najbardziej zirytował mnie wątek "narzędzi", za pomocą których to ustali. Zastanawiam się, czy będą to narzędzia tradycyjne, jak buty hiszpańskie, rozżarzone obcęgi czy bardziej nowoczesne: wstrząsy elektryczne czy podtapianie - mówił minister.