Jak zapowiedział Donald Tusk, 10 kwietnia do Rosji polecą minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak i szef kancelarii premiera Jacek Cichocki. Udadzą się do Smoleńska i Katynia. Sam premier wcześnie rano złoży kwiaty pod pomnikiem ofiar katastrofy na warszawskich Powązkach. Następnie poleci na międzynarodowe spotkanie do Nigerii.
Donald Tusk dodał, że członkowie komisji Millera, badającej przyczyny katastrofy, angażują się w wyjaśnianie nieporozumień i przekłamań, związanych z tą sprawą. Osoby te będą korzystać z pomocy Centrum Informacyjnego Rządu.
Będziemy chcieli, by pułkownik Maciej Lasek i inne osoby gotowe tłumaczyć, na czym polegają przekłamania naszych oponentów i cała ta smoleńska kampania, czasami nieporozumień i wątpliwości, a czasami kłamstw i bzdur nacechowanych polityczną niechęcią, mogły we współpracy z Centrum Informacyjnym Rządu na bieżąco informować o tym wszystkim - podkreślił premier.
Komentarze(227)
Pokaż:
W ramach tej Tuskowej kampanii dezinformacji i kierowania śledztwa na "ślepe tory "prokuratura zarządziła ponowne, badania szczątków ofiar katastrofy smoleńskiej, na zawartość alkoholu - z wyraźnym zaleceniem; cytuję:
" w celu udowodnienia, że pasażerowie Tu-154MLux (101) pili "zlecono pewnie na polecenie Tuska, który chce odwrócić uwagę Polaków od siebie, od rządu i jego nierzadu a śledztwo skierować na "ślepe tory" ...!!!
A wcześniej, także w ramach Tuskowej kampanii dezinformacji i kierowania śledztwa na "ślepe tory" naczelna prokuratura wojskowa poinformowała o badaniu próbek, cytuję
"(...) Aby udowodnić, że pochodzą one z rozbitego samolotu musimy pobrać próbki porównawcze" - tak tłumaczył wyjazd polskiej ekipy z Moskwy do Smoleńska prokurator wojskowy ppłk. Karol Kopczyk ...!
Jeszcze wcześniej w ramach tej samej Tuskowej kampanii rozwalono niepokorny zespół Rzeczypospolitej, za to, że redaktor Gmyz odważył się napisać prawdę, że użyte przez polskich ekspertów, w obecności prokuratora wojskowego, nowoczesne i superdokładne detektory wykryły, oznaczyły i wyświetliły ślady materiałow wybuchowych o wielkim natężeniu (brakło skali), konkretnie "tnt" a więc trotylu, na setkach wyodrębnionych próbek, które polscy eksperci pobrali z wraku samolotu Tu-154MLux (101) w Smoleńsku co później potwierdził prokurator wojskowy przesłuchiwany przez nadzwyczajną komisję sejmową !
Pewnikiem działając w ramach tejże samej Tuskowej kampanii wspomniani polscy eksperci i prokurator wojskowy, nie przywieźli wspomnianych próbek do Polski tylko zostawili je Rosjanom, tak jak niespełna 3 lata temu Donald Tusk całe śledztwo i wszystkie najważniuejsze dowody przekazał ruskim.
Przypomnijcie sobie kochani współobywatele, Polacy!
Przecież ta Tuskowa kampania nie zaczęła się wcale dzisiaj, ani wczoraj ani nawet rok temu !
Ta przypomniana i potwierdzona dzisiaj przez Tuska jego kampania dezinformacji, kłamstw, manipulacji i insynuacji zaczęła się zaraz po katastrofie smoleńskiej, niespełna 3 lata temu, już 10 kwietnia 2010 r.
Wszystkie te bezprawne działania należy uznać za zdradę !
A jak już pisałam, wszyscy winni zdrady i zaprzaństwa,
i jeżeli się okaże, że to był zamach zostaną prędzej czy później oskarżeni i osądzeni, w rzetelnym procesie przed polskim sądem a wówczas
należy w drodze nadzwyczajnej zmienić porzepisy i powinni być powieszeni na drutach jak to makaroniarze zrobili z Benito, niechby wisieli aż
skruszeją, aż odpadną, śmierdziele !!!
Oto mój raport, wersja 02.04 do wiadomości publicznej.
Wiemy już ze 10 kwietnia nie było awarii samolotu, nie wybuchła bomba termobaryczna, nie było meaconingu, nie było sztucznej mgły ani rozpylanego helu, feralna brzoza nie była specjalnie zasadzona, pilot znał prawidłowe ciśnienie na Siewiernym, nie było ruskiego magnesu, nie było dobijania rannych /przy przeciążeniu 100g w momencie katastrofy nie było żywych do dobijania/. Nie stwierdzono też przestrzelenia sterów samolotu przez Ruskich ani wywrócenia przez ruskie wojsko wraku Tupolewa do góry nogami. Wszystkie te tezy /czasami sprzeczne ze sobą/ lansowane przez pisowskie media i polityków w celu ukrycia prawdziwych przyczyn katastrofy i tumanienia ludzi, nie znalazły potwierdzenia w faktach. Był za to durnoning. A wobec tej przypadłości medycyna jest bezradna.
Na życzenie Lecha Kaczynskiego, który miał kłopoty z doświadczonymi pilotami i ścigał ich karnie i dyscyplinarnie za niewykonywanie jego poleceń podczas lotu /vide lot do Gruzji w 2008r/, samolotem dowodził młody, świeżo awansowany kapitan. Gwarantowało to prezydentowi ze będzie bez przeszkód komenderował samolotem. Na pokładzie nie było rosyjskiego lidera-nawigatora bo zrezygnowała z jego usług strona polska wystosowując formalne pismo do Rosjan że załoga zna rosyjski język i procedury. Nieoficjalnie wiadomo ze minister Szczygło komentował ze Rusek nie będzie mu się pętał po samolocie. Start zaplanowano na 0600, jednak kancelaria prezydenta, aby się lepiej wyspać, przesunęła go na 0700.
Kapitan Protasiuk początkowo odmówił startu, gdyż nie otrzymał ze stacji meteorologicznej wymaganej aktualnej prognozy pogody na obszar lotniska polowego Smolensk Polnocny. Start bez tej prognozy wymusił jednak dowódca Sił Powietrznych RP, protegowany Lecha Kaczyńskiego, gen. Błasik i to on a nie dowódca samolotu zameldował prezydentowi o gotowości maszyny do startu. Ostatecznie samolot wystartował o 0727.
W trakcie lotu, kontroler z lotniska polowego Siewiernyj DWUKROTNIE, zupełnie jednoznacznie poinformował załogę ze NIE MA WARUNKOW DO LADOWANIA i zasugerował jej udanie się na lotnisko zapasowe. Pilot powinien niezwłocznie to uczynić. Jednak czekał na decyzje prezydenta – głównego fachowca lotniczego na pokładzie samolotu – poinformowanego o sytuacji /pośredniczył dyr. Kazana/. W tym czasie prezydent kontaktował się z bratem Jarosławem, również wielkim ekspertem lotniczym. Sprawa była poważna bo początek uroczystości w Katyniu i transmisje TV zaplanowano na 0930 i miał to jednocześnie być triumfalny początek kampanii wyborczej Lecha. Z pewnością nie mogła się ona rozpocząć od lądowania na lotnisku zapasowym w Witebsku u Łukaszenki.
STRONA POLSKA ODMÓWIŁA KOMISJI MAK UDOSTĘPNIENIA ZAPISU TEJ ROZMOWY BRACI. KOMISJA MILLERA ZAŚ NIGDY O TO NIE WYSTĄPIŁA.
Jaka była decyzja prezydenta możemy wywnioskować po obecności gen. Błasika w kokpicie i po tym ze pilot podjął próbę podejścia na wysokość decyzji /100 m/ aby sprawdzić czy Ruscy nie kłamią z ta mgłą aby ośmieszyć wyprawę Lecha Kaczyńskiego i utrudnić jego reelekcję. Kapitan Protasiuk był jedynym członkiem załogi znającym język rosyjski i w końcowej fazie lotu był nadmiernie obciążony lądując przy niemal zerowej widzialności, prowadząc jednocześnie komunikację słowna z kontrolerem lotu na lotnisku Siewiernyj i zabawiając rozmową gen. Błasika. W rezultacie kpt. Protasiuk schodził ze zbyt dużą prędkością opadania – 8 m/s zamiast 4 m/s – a następnie nie widząc ziemi chciał odejść na drugi krąg na automacie wciskając przycisk „odejście”. Jednak ten przycisk nie działał na lotnisku polowym bez systemu ILS o czym pilot /a takze drugi pilot/ nie wiedział lub zapomniał. Pierwszy raz w życiu odchodził na drugi krąg. W tym momencie samolot znajdował się na wysokości 39 m nad poziomem lotniska a nie 100 m jak informował kapitana nawigator mający nalot na TU-154 zaledwie kilkanaście godzin (jeden lot na Haiti i z powrotem). Przyczyną tego błędu było posługiwanie się przez załogę wysokościomierzem radiowym a nie barycznym. Zemściło się zaniechanie, z powodów politycznych /nalegali na to nasi sojusznicy z USA/, szkolenia pilotów na symulatorze w Moskwie przez stronę polska. Kłamliwie tłumaczono to oszczędnościami. Załoga z niezrozumiałych powodów ignorowała też ostrzeżenia Terrain ahead/Ziemia z przodu/, i instrukcje alarmowa Pull up !/Ciągnij w górę!/ nadawane automatycznie kilkanaście razy (!), aż do momentu katastrofy, przez system TAWS. System sygnalizowal niebezpieczne obnizenie pulapu samolotu. Zapewne jednak ostrzeżeń tego urzadzenia nikt nigdy nie słuchał i tak było i tym razem, Nie robiły tez na załodze wrażenia kolejne wysokości samolotu nad powierzchnią ziemi podawane przez nawigatora – ostatnia 20 metrów. Być może wydawało im się że bezpiecznie lądują ? Dopiero zobaczywszy drzewo na kursie, 6 sekund przed katastrofą, kpt. Protasiuk zorientował się że coś tu nie gra i podjął próbę ręcznego poderwania samolotu. Było już jednak za późno.
Kontrolerzy z Siewiernego /było ich trzech/ zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa lecz nie mieli uprawnień aby zamknąć lotnisko przed zagranicznym samolotem z prezydentem na pokladzie. Kontaktowali się ze swoimi przełożonymi ale nie dostali jasnych instrukcji. Rosjanie wiedzieli, że odesłanie samolotu prezydenckiego znanego z rusofobii L.Kaczynskiego na zapasowe lotnisko, spowodowałoby skandal międzynarodowy – BOHATERSKI POLSKI PREZYDENT, KTÓREMU NIESTRASZNA MGŁA I PRYMITYWNE LOTNISKO, NIEDOPUSZCZONY NA UROCZYSTOŚCI KATYŃSKIE PRZEZ ROSJAN ! Byl to zapewne scenariusz zapasowy Lecha i Jarosława Kaczyńskich, zgodnie z którym decyzja o nie lądowaniu na lotnisku Siewiernyj nie mogła wyjść ze strony samolotu. Jednak Rosjanie intuicyjnie nie wpisali się w niego. Sami zaś Kaczyńscy nie mieli najmniejszego pojęcia o istniejącym ryzyku. Nigdy nie nauczyli się odróżniać samolotu od taksówki a pilota od szofera. Ot, służba jaśniepaństwa po prostu.
Zamknięcie lotniska Smolensk Polnocny przez Rosjan pozostały przy życiu Lech Kaczyński, jego dworzanie i cały PiS z pewnością wykorzystaliby do antyrosyjskiej kampanii oszczerstw. Wszak kilkadziesiąt minut wcześniej znacznie mniejszy Jak-40 wylądował , w lepszych warunkach, choć poniżej wymaganego minimum i bez formalnej zgody z wieży kontrolnej (!). Dowódca nie rozumiał poleceń kontrolera.
Generalnie zarówno załoga samolotu jak i kontrolerzy mieli do wyboru albo postępować racjonalnie i ponieść konsekwencje służbowe albo poddać się presji zadufanych w sobie ignorantów na najwyższych stanowiskach. Rezultat znamy.
Po katastrofie prezes i dożywotni właściciel PiS, Jarosław Kaczynski używa wszelkich wpływów aby narzucić opinii publicznej kłamliwą wersję o spisku Tuska z Putinem i męczeńskiej śmierci prezydenta. Spisek, zwłaszcza ruski, dodaje powagi i sensu tym śmierciom, a zwykłe zaniedbania, elementarne błędy, niekompetencja i bezprawne naciski polskiego prezydenta ujmują tej powagi i podkreślają że śmierć tych ludzi była bezsensowna . Gra PiSu toczy sie o odwrócenie uwagi od kompromitujących braci rzeczywistych przyczyn katastrofy i o nadanie rysu heroizmu śmierci Lecha Kaczyńskiego /poległ w Katyniu!/, co wraz z Wawelem ma położyć podwaliny jego przyszłej legendy. Jeżeli fakty na to nie pozwalają to tym gorzej dla faktów. Dobrym przykładem jest tu raport A.Maciarewicza i jego pseudoekspertów, który nie ma nic wspólnego z prawdą a jest bezwstydnie propagowany przez PiS. Ci ludzie nie maja nawet krzty elementarnej przyzwoitości.
Dodajmy, że razem z prezydentem zginęło 95 innych osób, ktorzy byli nieświadomymi ofiarami tragicznej w skutkach rozgrywki braci Kaczyńskich z Tuskiem i z Rosja.
Mądry powinien głupiemu ustąpić.
W geście pojednania powinniśmy wszyscy zgodzić się na stworzenie pomnika Lecha Kaczyńskiego. Są już w tej sprawie gotowe koncepcje i wizje artystyczne tego monumentu.
Ot, choćby taka:
Lech ma pomnik mieć w Warszawie !
Wszyscy dzisiaj rozognieni: Lech ma pomnik mieć w Warszawie,
Więc ja wizję swoją zgłaszam w tej niezwykle ważnej sprawie.
Moja wizja bardzo prosta. Na cóż nam marmury, spiże?
Obiekt użyteczności publicznej Lecha ludowi przybliży.
Wszyscy dziś żądają wielce uwiecznienia Lecha śladu,
Zatem ja im podpowiadam wielki pomnik – „Spieprzaj Dziadu!”
Pomnik to nie byle jaki, bo najwyższe ma kryteria:
Wielka i wprost odlotowa ze stolicy to arteria.
Piękna będzie to arteria, bardzo jednokierunkowa,
Wzniosła i podniosła bardziej, niż oddadzą proste słowa.
Ta arteria służyć będzie ekspedycji bohatera
Tam, gdzie wielkość nań już czeka. Wielkość, sława i kariera.
Na samiutkim jej początku się ustawi wielkie taczki.
Na otwarciu episkopat, trochę z boku PIS-u płaczki.
By w tych taczkach, po wiek wieków, rozbrzmiewała Lecha sława
Się posadzi przymusowo jego brata Jarosława.
Do tych taczek się doczepi dwa silniki rakietowe.
Jarosława się przytroczy, od stóp samych aż po głowę.
Już się zbliża chwila wielka, już silniki odpalają.
Błaszczak, Suski i Girzyński w histerycznych spazmach łkają.
Marcin Wolski jeremiadę nową w biegu już układa,
Spec od wraków, Pietrzak Janek, wraku taczek trasę bada.
On przytomny, przeżył wiele, nie dla niego uniesienia,
Prezes, choćby był najtwardszy, nie zazna wniebowstąpienia.
Episkopat błogosławi Jarosława już na drogę,
Warczą werble, grają surmy - to na chwałę, nie na trwogę.
Wielka rola wszak go czeka. Na nic strachy, smutek marny:
Dziś Jarosław zdemaskuje super układ. Planetarny!
Już Jarosław przytroczony. Nie ma szans na wyjście z matni.
Szarpie kaftan, szuka klamki, klnie platformę raz ostatni.
Plują ogniem obie dysze, taczki wznoszą się w przestworza,
Już szybuje w nich Jarosław ponad lądy, ponad morza.
Już opuszcza ziemski padół i w kosmiczną przestrzeń pruje,
A nasz polski, prosty ludek, niebywale się raduje.
Tak historia się dopełni. Naród wreszcie wolność zyska
Dzięki temu pomnikowi, od krzywego PIS-u pyska!