Sprawdziliśmy, w których ministerstwach toczy się najwięcej spraw urzędników przeciw pracodawcy. Pod względem ilości liderem jest MSZ. Jeśli jednak uwzględnić liczbę urzędników i porównać ją do liczby wniesionych spraw, na czoło wysuwa się resort skarbu. Jak wynika z zestawienia przygotowanego przez DGP, najspokojniejszym miejscem pracy jest Ministerstwo Kultury. Tu w ciągu ostatnich 6 lat nikt z pracowników nie poskarżył się do sądu na złe traktowanie.
Przeanalizowaliśmy 18 resortów. Liczby spraw nie podało tylko Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju, przyznało jedynie, że wszystkie toczone sprawy dotyczą ocen okresowych i rozwiązania umów o pracę na podstawie ustawy o służbie cywilnej. Bezprawne zwolnienia, zaniżenie oceny urzędniczej czy szykanowanie - na to najczęściej skarżą się urzędnicy szczebla centralnego.
Z Ministerstwa Skarbu do sądu od 2007 r. trafiło 31 spraw. Ale to specyficzny przypadek. Jak przekonują resort i jego pracownicy, główne przyczyny procesów to wątpliwości związane ze zwolnieniami. - Od 2009 r. w Ministerstwie Skarbu zredukowano 283 etaty, czyli 34 proc. Odnoszenie liczby spraw sądowych do obecnego stanu zatrudnienia może być mylące. Zwłaszcza że wszystkie pozwy zostały wniesione przez osoby zwolnione. W sprawach wszczętych od 2010 r. na 15 prawomocnych wyroków 13 zapadło na korzyść MSP - przekonuje Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzeczniczka MSP.
Więcej spraw toczy się w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (zatrudniającym trzy razy więcej osób niż resort skarbu). Tam od 2009 r. aż 83 razy pracownicy zgłaszali się do sądu, z czego 38 spraw nadal się toczy. Wygrać z MSZ jest niełatwo. Z 43 zakończonych skarg tylko trzy zostały uwzględnione. Tyle samo zakończyło się zawarciem ugody.
Reklama
O tym, że nie jest łatwo wygrać, przekonała się Iwona J., były wicekonsul na Łotwie. Jak pisaliśmy niedawno, została zwolniona, gdy zaszła w ciążę. I choć wygrała w pierwszej instancji - sąd uznał, że doszło do dyskryminacji i należy się jej odszkodowanie - MSZ złożyło apelację. Resort przekonuje, że ich była pracownica za późno zwróciła się ze swoim problemem do sądu. Więc formalnie nie ma prawa domagać się odszkodowania. Teraz MSZ chce ją obciążyć kosztami sprawy.

CZYTAJ WIĘCEJ:Ciężarne przeszkadzają MSZ? "Atmosfera była nie do wytrzymania" >>>

Jak podaje resort - szacunkowy (średni) koszt prowadzenia sprawy to 6,5 tys. zł.
MSZ przekonuje, że duża skala spraw toczących się przeciwko ministerstwu to też efekt redukcji etatów. Od 2011 r. w dyplomacji zredukowano 270 miejsc pracy, co wywołało falę pozwów.
W Ministerstwie Zdrowia najwięcej postępowań wszczęto w 2013 r. Wiele o mobbing. W jednym z departamentów kilka osób wystąpiło do sądu, oskarżając przełożonego o złe traktowanie. Jak mówią - chodziło o połączenie „skomplikowanego charakteru” z ogromnymi wymaganiami. Skarżą się też na pogorszenie atmosfery w pracy wraz ze zmianą na stanowisku szefa resortu pod koniec 2011 r. Świadczyć może o tym gwałtowny wzrost liczby pozwów w dwu ostatnich latach (było ich 15). Na złą atmosferę wskazuje też duża rotacja dyrektorów departamentów. Podobnie jest w niektórych podległych resortowi jednostkach. Wśród spraw są te związane ze zwolnieniami, są żądania o odszkodowanie z tytułu dyskryminacji i mobbingu oraz te o zwrot kosztów leczenia związanego z rozstrojem nerwowym.
Niektórym udaje się wygrać. Tak jak sekretarce zwolnionej dyscyplinarnie w 2012 r. Powodem miało być samowolne opuszczenie pracy. Zarzucano jej nieprawidłowości związane z wypełnieniem wniosku urlopowego (nie trafił do odpowiedniego dyrektora).
W Ministerstwie Finansów kierowanie spraw do sądów dotyczy zwolnień, ale też warunków pracy i braku zgody na proponowane oceny okresowe. W 2011 r. 5 spraw dotyczyło tej ostatniej kwestii: dla urzędników dwie negatywne oceny oznaczają zwolnienie z pracy.
Najczęściej ocena bywa formalnością. Jednak w jednym z resortów wykorzystywano ją do tego, by manipulować zatrudnianiem ludzi lub zastraszać pracowników.
Jest również inna strona problemu. - Urzędnicy oczekują, że praca nie da im wysokich zarobków, ale przynajmniej względny spokój. I ciężko znoszą nieracjonalne wymagania, zmuszanie do siedzenia po godzinach czy nerwową atmosferę - przyznaje pracownik jednego z resortów.
Część spraw o mobbing jest rozwiązywana przez wewnętrzne komisje, które zajmują się relacjami pracowniczymi. Np. w Ministerstwie Rolnictwa, z którym żaden z pracowników ostatnio się nie procesował, choć były przypadki skarg na mobbing.
W Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, jak wynika z badań sondażowych z 2009 r., co piąta urzędniczka (ankieta została wypełniona przez 124 kobiety i 34 mężczyzn) ma poczucie "długotrwałego upokarzania lub gnębienia przez przełożonych lub kolegów/koleżanki z pracy". Cztery przyznały, że miały propozycje o charakterze seksualnym.
W jednym z resortów do komisji sprawę o mobbing złożył pracownik. Po przeanalizowaniu jej okazało się, że tak naprawdę to on sam szykanował swojego przełożonego. Mimo to nie stracił pracy. Przeniesiono go do innego departamentu.