Nieoficjalnie mówi się o "Osterii", "Winosferze" i "Thai thai", czyli miejscach nie tylko popularnych w sferach politycznych, ale powiązanych z Łukaszem N. choćby zatrudniających jego znajomych.
Właściwie afera taśmowa nie powinna być zaskoczeniem. Politycy z najwyższych sfer władzy restauracyjne życie uwielbiają i nie od dziś wiadomo, że w czasie jedzenia i picia nie specjalnie się pilnują. Nie bez powodu chyba najbardziej wyświechtaną metodą na szybką i opłacalną robotę jest pstryknięcie co bardziej gorącego polityka na lunchu, obiedzie czy kolacji z innym najlepiej z opozycyjnego obozu - opowiada nam paparazzi od lat obsługujący tego typu zlecenia. - Nie jest też tajemnicą, że cynk o takich spotkaniach często dostajemy od zaprzyjaźnionych kelnerów, barmanów. Nie nie powiem z których knajp, nawet na offie oni i tak już mają w tych wszystkich restauracjach teraz jesień średniowiecza, albo nawet gorzej gdybym chciał zacytować Sienkiewicza. Wszędzie gdzie bywała czołówka polityków właściciele właśnie trzepią menadżerów, a menadżerowie resztę staffu czy i u nich jakiś podsłuchów nie było - dodaje fotograf.
I rzeczywiście nasi rządzący do tej pory wcale jakoś specjalnie nie pilnowali się z kim, gdzie i jakie tematy omawiają. Tak było choćby z Jarosławem Gowinem, który jeszcze jako minister sprawiedliwości regularnie chadzał na obiady do restauracji znajdującej się tuż przy jednej z ambasad i rozprawiał w niej razem ze współpracownikami między inny z wiceministrem Michałem Królikowskim o właśnie przeprowadzanej deregulacji zawodów prawniczych.
Czytaj więcej: Kawa w Pędzącym Króliku, obiad u Sowy i Przyjaciół, impreza w Enklawie. Aferalna MAPA Warszawy>>>
Regularnie też dziennikarze przyłapywali Radka Sikorskiego, Elżbietę Bieńkowską czy Sławomira Nowaka na kolejnych restauracyjnych spotkaniach, zazwyczaj oczywiście połączonych z podwiezieniem przez rządowego szofera, który przez cały posiłek czeka na szefa pod knajpą. Co i raz przy okazji jakichś poważniejszych rozmów w knajpach ktoś półżartem rzucał: a jakby tak nas teraz ktoś nagrał to by było. - Ale na poważnie nikt tego jednak nie brał bo do tych poważnych rozmów zawsze się raczej poważne restauracje wybierało, takie które całym swoim prestiżem obiecywały dyskrecję. Dlatego to, co teraz się dzieje to jak przewrót kopernikański - dodaje PRowiec, od lat współpracujący z politykami ze sfer rządzących.
Jeszcze na początku lat 90. dosyć oczywiste było, ze w takich miejscach jak mokotowska kawiarnia Mozaika, "Pod Żubrem" przy siedzibie SLD na Rozbrat czy restauracja w Hotelu Victoria nie są najbezpieczniejszymi miejscami do poważnych rozmów. Ale i później już w czasach większej konkurencji na restauracyjnym rynku wszelkie plotki o ewentualnych podsłuchach dla knajp, które odwiedzali politycy zawsze kończyły się źle.
Nieoficjalnie mówi się, że właśnie takie podejrzenie stało za nagłym odwrotem zainteresowania od, przez lata przecież niezwykle popularnej wśród polityków PO, orientalnej restauracji "Lemongrass", położonej tuż obok Sejmu. Ten lokal należący do Andrzeja Kisielińskiego, działał pięć lat, od 2006 roku i szybko zyskał sławę ulubionej miejscówki Platformy. To tam jej wierchuszka nawet świętowała w 2011 roku zwycięstwo w wyborach parlamentarnych a w 2008 roku Janusz Palikot podobno też tam rozpoczął poszukiwanie świńskiego łba, który potem zaniósł do telewizji. W poszukiwaniach mieli mu nawet pomagać kelnerzy z tej restauracji. Bywali w niej regularnie Donald Tusk, Bronisław Komorowski, Radek Sikorski. Mimo to, kiedy rozeszły się słuchy, że nie jest tak dyskretna jakby sobie życzyli politycy szybko jej popularność spadła, a knajpa zwinęła się.
Podobny los spotkał też inną niezwykle popularną kilka lat temu wśród polityków, elegancją restaurację "Biblioteka" położoną w budynku nowej biblioteki UW na Powiślu. "Biblioteka" należała do krakowskiego rodu Likusów, znanego z najlepszych w Polsce restauracji i hoteli. Nic dziwnego więc, że polityków do niej ciągnęło. We wrześniu 2007 roku ówcześnie poseł PO Janusz Palikot zorganizował w niej imprezę, by pochwalić się swoim niedawno urodzonym synem Franciszkiem. Na tym politycznym pępkowym bawiła się cała czołówka PO: Grzegorz Schetyna, Mirosław Drzewiecki, Paweł Graś, Bogdan Zdrojewski oraz ówcześnie wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Prym podobno wiodła prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która zabawiała całe towarzystwo. Jednak jak opisywał wtedy "Superexpress" zabawa skończyła się dosyć szybko gdy tuż przed północą pojawił się Donald Tusk i po krótkiej rozmowie z Gronkiewicz-Waltz niemal wszyscy opuścili lokal. Wyglądało na to, że obawiają się, że są podsłuchiwani albo podglądani.
Dwa miesiące później właśnie w "Bibliotece" odbyło się spotkanie ówczesnego wiceministra zdrowia Bolesława Piechy z PiS z przedstawicielami farmaceutycznego giganta Servier. Po rozmowie, w niejasnych okolicznościach na liście leków refundowanych znalazła się produkowana przez koncern Iwabradyna. A to spotkanie i zmianę na liście leków, w dawnym "Dzienniku", opisał Piotr Nisztor, czyli ten sam dziennikarz, który skontaktował też redakcję Wprost z posiadaczem obecnych taśm. Ostatecznie prokuraturze nie udało się zebrać dowodów na korupcję i śledztwo po trzech latach umorzono, ale w międzyczasie "Biblioteka" podobnie jak i "Lemongrass" zniknęła.
Wciąż funkcjonuje za to bar na 40 piętrze hotelu Marriot. To w drodze do niego hotelowy monitoring nagrał w 2007 roku szefa MSW Janusza Kaczmarka, który - według prokuratury - miał spotykać się z Ryszardem Krauze i uprzedzić go, że wobec Andrzeja Leppera przeprowadzana jest prowokacja dotycząca łapówek za odrolnienie działek gruntowych. Nie ma się wiec co dziwić, że tamtej pory jednak i to miejsce straciło na popularności wśród sfer politycznych.
Więcej o tym, jak robi się politykę w restauracjach, przeczytasz w artykule Sylwii Czubkowskiej w elektronicznej wersji Magazynu DGP >>>
Komentarze(12)
Pokaż:
Posel emeryt albo bierze tylko wynagrodzenie za dzialnosc sejmowa i rezygnuje z emerytury, albo zostaje przy emeryturze i wraca do domu w bambosze.
---
Emeryt powinien miec prawo dorobienia sobie do relatywnie niskiego swiadczenia emerytalnego do odpowiedniej wysokosci, ale tylko w sektorze prywatnym, a nie w budzetowce.
'
'
'
.
Jakis czas temu jeden z dyplomatow duzego kraju powiedzial, ze w Polsce musza wymrzec rzadzace ekipy postsolidarnosciowe, bo narazie nie ma z kim rozmawiac.
.
.
To nie układ. To regularna postać mafii. Kto załatwiał na lewo interesy hazardowe? Kto najpierw udzielił wszelkich pełnomocnictw do prowadzenia nieoficjalnych rozmów o prywatyzacji służby zdrowia posłance Beacie, potem udawał, że nic o sprawie nie wie, a na końcu lobbował, by 100 tysięczna łapówka nie była przestępstwem? Ktoś odpowie - mamy suwerenne sądy. Owszem, czasem mamy, ale mamy też takich służalców władzy udekorowanych sędziowskim łańcuchem, jak niejaki Milewski, czy Tuleja, albo Chodkowski, który wymierzył surowe kary za okrzyki przeciwko łotrowi o nazwisku Bauman. Sędzia Chodkowski dostał lekcje od brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości, który identycznym incydentem na brytyjskiej uczelni w ogóle się nie zainteresował, ponieważ uznał, iż publiczność ma prawo do głośnego wyrażania swych poglądów. Szczególnie, to już ode mnie, wobec takich osobników, jak Bauman.
A afera Amber – Gold z synalkiem premiera w jednej z głównych ról? Przecież udawanie, że nie miał z tym przestępstwem nic wspólnego, to kpina z rzeczywistości! Został wynajęty przez oszustów w niezwykle przejrzystej sytuacji. Jako ich rzecznik prasowy miał być parasolem ochronnym i przez długi czas nim był. Teraz, z taśm przedstawionych przez „Wprost” wynika jasno, że Donald Tusk dobrze wiedział co jest grane, ponieważ uprzedzał go o niebezpieczeństwie związanym z Amber - Gold sam szef NBP Marek Belka. A zdjęcia gdańskich pachołków z najwyższych wojewódzkich sfer, ciągnących na polecenie aferzysty jego samolot? Ciągnących z radością, dumą, z głupimi minami przysługującymi tylko rozkosznym idiotom? Przecież wszyscy oni są gdańskimi kumplami premiera. Żaden z nich nie byłby bez akceptacji Tuska wojewodą, marszałkiem, prezydentem miasta. To nie jest mafia?
A inny polityczny incydent z posłem PO, delegowanym, by w komisji hazardowej zrobić z siebie kretyna, ale równocześnie zbagatelizować wszystkie dowody i ośmieszyć na długo sens istnienia komisji śledczych? Ten bohater nazywa się Mirosław Sekuła i w nagrodę za przywdzianie maski kompletnego idioty został namaszczony na stanowisko marszałka województwa śląskiego.
A kto odpowie za rozwalenie do końca polskich firm budowlanych zatrudnionych przy budowie dróg i autostrad? Za miliardy wydane na jakiś złom zwany pendolinem? Czy główny przyboczny Tuska o nazwisku Nowak ma prawo wyrzucać w błoto nasze miliardy? Czy idzie tylko o brak kompetencji, a nie kolejną korupcję, to pewnie jeszcze się okaże. Firma pośrednicząca w kupnie ma mniej więcej tak samo dobrą opinie pod względem uczciwości, jak Nowak, który wciąż ma tyle wpływów, że wystarczają one, by wydawać polecenia ludziom kierującym spółkami kolejowymi. I musieli oni przyjąć do pracy dawnych asystentów Nowaka, płacąc im tysiące.
O serii samobójstw ludzi, którzy mieli ogromna wiedzę o współczesnej Polsce, osobach nią rządzących nie wspomnę, ponieważ nigdzie nie było kamer. W każdym razie samobójcami w tej grupie społecznej Polska Donalda Tuska mogłaby obdzielić kilka innych państw. Jestem pewien, że i w tej sprawie pojawią się kiedyś jakieś taśmy. A może i zdjęcia. Cierpliwości.
Mafia robi wszystko, by utrzymać się przy władzy. Każdy sposób jest właściwy, a kary chwilowo nie ma. Wszystkie przyczółki demokracji kontrolowane są przez Tuska, od niedawna – także NIK, której prezes właśnie sobie porozmawiał sekretnie z Kulczykiem.
Boże, jaki ten PiS jest wstrętny. Doprowadzić do takiej moralnej degrengolady państwa nie mając ani jednego ministra w rządzie… Przez jakiś czas będą nam to jeszcze wmawiać. Ale już niedługo.
Poza tym wzrost podatków, wyższe ceny gazu, prądu i chleba, likwidacja polskiego przemysłu stoczniowego, zapaść służby zdrowia, rosnący w gigantycznym tempie dług publiczny, kryzys w armii, kompromitacja państwa po katastrofie smoleńskiej.
Do tego jeszcze totalna kompromitacja, jeżeli chodzi o przygotowania do Euro 2012 (nie było autostrad). A "zaprzyjaźnione" (określenie Andrzeja Wajdy) liberofaszystowskie media od czterech lat zamiast zajmować się rozliczaniem rządu, zajmują się nagonką na PIS.
Mówili, że obniżą podatki - podwyższyli. Mówili, że wybudują autostrady - najpierw zredukowali plany, a teraz i te ochłapy stoją pod znakiem zapytania.
Zakupili na kilkadziesiąt lat dla nas wszystkich najdroższy gaz w Europie, uzależniając energetycznie nasz kraj całkowicie od Rosji.
Zadłużają nas w tempie, którego Gierek mógłby im pogratulować. Dług publiczny sięga już 900 mld! Obsługa długu Skarbu Państwa i płatności od odsetek z obligacji państwowych oznaczają wydatek rocznie około 40 mld złotych.
Bezrobocie, fatalny stan służby zdrowia, afery, których wyjaśnienie tłumione jest w zarodku. "Język miłości" jest językiem nienawiści niespotykanym dotąd w Polsce.
Do tego dochodzi bardzo poważne pytanie o zdradę stanu w kontekście katastrofy smoleńskiej.
W Polsce wprowadza się po cichu rosyjski wariant demokracji. Pozornie -- wybory są, ale ugrupowania opozycyjne są bez szans na zdobycie władzy.
Media i biznes wspierają tylko jedną partię realnie sprawującą władzę. Zupełnie jak na Białorusi, media nie walczą z rządem, nie patrzą mu na ręce, tylko zwalczają opozycję. Potrafią nawet wykreować nową opozycję, bardziej przyjazną dla władzy.
W cywilizowanym kraju media zajmują się polityką rządu, rządzącymi i ich działaniami. W reżimach – opozycją.
Polskojęzyczne media nie zajmują się rynkiem pracy , bezpieczeństwem energetycznym , obronnością kraju , tragedią rządowego samolotu z Prezydentem na pokładzie. Media zajmują się J. Kaczyńskim i PIS-em, przy okazji wybielając SLD jako prawdopodobnego nowego koalicjanta PO.