Deklarację o tym, że Janusz Korwin-Mikke nie zostanie wpuszczony do MSZ, zamieścił na Twitterze rzecznik resortu. Marcin Wojciechowski powołał się na słowa swojego przełożonego, który miał powiedzieć: Dopóki jestem ministrem, noga europosła Janusza Korwin-Mikkego nie postanie na terenie MSZ. Miała to być reakcja na spoliczkowanie Michała Boniego, którego Korwin-Mikke dopuścił się właśnie w budynku MSZ (O co poszło? CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>).

Reklama

Jednak lider Kongresu Nowej Prawicy, pytany o rzekomy zakaz wstępu do MSZ, odpowiada: Ależ skąd. W MSZ już byłem w międzyczasie dwa razy, m.in. po to, by odebrać paszport dyplomatyczny. Nikt nie blokował mi wstępu, wręcz wszyscy ściskali mi ręce, a niektórzy nawet gratulowali tego, co zrobiłam z panem Bonim - mówi JKM w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Samo MSZ tłumaczy, że deklaracja wygłoszona przez Radosława Sikorskiego, a opublikowana przez jego rzecznika, była pewną przenośnią. Chodziło bowiem o to, że Janusz Korwin-Mikke więcej nie otrzyma zaproszenia na kolejne spotkanie organizowane w podobnym formacie.

Sprawę spoliczkowania Michała Boniego bada warszawska prokuratura. Sam zainteresowany zapowiedział zaś pozew cywilny przeciwko liderowi Kongresu Nowej Prawicy. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>

ZOBACZ TAKŻE:JKM: Samoobrona miała głupsze hasła, a wzięli ją do koalicji >>>