Według Rafała Grupińskiego, zamiarem premier nie był personalny atak na Jarosława Kaczyńskiego, a pokazanie że nie można porównywać obecnej rzeczywistości do tej z czasów stanu wojennego.
CZYTAJ TAKŻE: Ostre słowa premier Kopacz: Polacy nie chcą seansów nienawiści PiS>>>
Szef klubu PO Rafał Grupiński w radiowej Jedynce jednocześnie ocenił, że mimo wyroku sądowego, nie można mówić, że lider opozycji niczego nie podpisywał. - My tego nie wiemy, czy niczego nie podpisywał, natomiast sąd stwierdził, że dokument, który był przedstawiony, nie był oryginałem. Na tej podstawie nie można stwierdzić, że podpisywał - mówił Rafał Grupiński.
Jeszcze przed słowami premier o lojalce, Jarosław Kaczyński nazwał Ewę Kopacz "Urbanem w spódnicy" mówiąc o tym, że tak jak w PRL odmawia opozycji prawa do krytyki przebiegu liczenia głosów w wyborach samorządowych.
Sfałszowane przez służby specjalne oświadczenie Kaczyńskiego, datowane na 17 grudnia 1981 r. głosiło, że "będzie przestrzegał przepisy stanu wojennego". W 1998 roku sąd uznał, że żadnego podpisania lojalki przez Kaczyńskiego nie było, a w 2008 roku z powodu przedawnienia umorzono śledztwo w sprawie sfałszowania teczki Kaczyńskiego, założonej przez SB.
Komentarze (108)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeGontarczyk i Cenckiewicz z wielkim obrzydzeniem traktują Lecha Wałęsę i jego rozmowy z SB, które miały miejsce na początku lat 70. Owszem, przyznają, że nie ma jego zobowiązania do współpracy, nie ma jego podpisu, ale już sam fakt, że Wałęsa rozmawiał z SB i być może przekazywał tej służbie jakieś informacje, jest dla byłego prezydenta kompromitujący.
Są więc w tej mierze ogromnie pryncypialni. BARDZO CIEKAWE, JAK POTRAKTOWALIBY ROZMOWY JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO Z SB? PORÓWNAJMY ZRESZTĄ TE DWIE SYTUACJE.
teczki UBECKIE miały też rubrykę, w której musiał się wpisać każdy, kto do niej zaglądał. Biorąc do ręki teczkę, archiwista już wiedział, kto ją czytał i kiedy. Tego wszystkiego teczka Jarosława Kaczyńskiego nie miała. Jest to zatem raczej nieuporządkowany, nieopisany zbiór dokumentów. I tu nasuwa się pytanie: czy wszystkich? JEŻELI DO TAKIEJ TECZKI MOŻNA BYŁO DOKŁADAĆ MATERIAŁY, TAKIE JAK OWA LOJALKA, TO MOŻNA BYŁO Z NIEJ WYJMOWAĆ. I TO W RÓŻNYM CZASIE, NIE TYLKO W OKRESIE PRL. KTO MIAŁ "TECZKĘ" KACZYŃSKIEGO, MIAŁ MOŻLIWOŚĆ DOWOLNEGO PREPAROWANIA JEGO ŻYCIORYSU. W JEDNĄ ALBO W DRUGĄ STRONĘ. To oczywiście otwiera pole do różnych domysłów i teorii.
Każda będzie inna, w zależności od historyka i jego poglądów. I jest przestrogą dla innych:
czy tylko teczka Jarosława Kaczyńskiego mogła być "sfałszowana"?
Jedyna w Polsce?
Jak napięcie rosło, tak po 2 czerwca gwałtownie spadło. Bo materiały udostępnione mediom przez Jarosława Kaczyńskiego okazały się po prostu nudne. Jego teczka liczyła 200 stron, w większości były to mało ważne kserokopie, typu świadectwo ukończenia studiów czy świadectwo pracy. Teczka dotyczy lat 1976-1982. Pierwsze meldunki pokazują Kaczyńskiego jako osobę współpracującą z KOR. Ostatni - to rok 1982 i informacja, że Jarosław Kaczyński nie prowadzi szkodliwej działalności, więc wnioskuje się o przekazanie teczki do archiwum. Co było dziwne, bo w rzeczywistości działał on w podziemnej "Solidarności", blisko jej najwyższych władz.
Owym fałszerstwem okazała się natomiast lojalka Jarosława Kaczyńskiego, którą miał podpisać zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, a która została najprawdopodobniej sporządzona na początku lat 90. Jakim cudem trafiła więc do materiałów o dekadę starszych, z poprzedniej epoki? A także notatka ppłk. Kijowskiego z jego rzekomej rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim 17 grudnia 1981 r., podczas której miało dojść do podpisania lojalki. To były te dokumenty, które Kaczyński niechętnie ujawniał, podkreślając, że są fałszywe. I że te fałszywki podrzucone zostały do jego teczki w latach 90. Jeżeli owe wyjaśnienia przyjmiemy za dobrą monetę, a stoi za nimi również autorytet sądu, to musimy też przyjąć, że teczka Jarosława Kaczyńskiego wcale nie jest teczką. Jest tylko zbiorem dokumentów. Jak mówili to Gontarczyk i Cenckiewicz, archiwa SB były prowadzone z zachowaniem wszelkiej staranności. Teczki, personalne i obiektowe, miały spis treści. Wiadomo więc było, jakie dokumenty zawierają, i nie można było czegoś do nich podrzucić bądź wyjąć.
Co więcej, znajdujące się w nich materiały były numerowane, tak jak w książce, z tym że ta numeracja była od tyłu. Na samym spodzie były strony wcześniejsze, na górze - późniejsze. To jest logiczne, do teczki materiały się wkłada. Poza tym gdy teczka szła do archiwum, była przeszywana, żeby więc wyjąć z niej jakiś dokument i zastąpić go innym, trzeba było złamać pieczęć.
Trzynastego grudnia źle jest nie wyjść z domu
potem chce się lecz wychodzi kiepsko zbyt
nawet kryzys, nawet Smoleńsk już nie pomógł
przez ten jeden historyczny zgrzyt
.
Wciąż gość rozpacza
i rozpacza
ech gdybym na czas
wstał ze sracza…
to ze Spawacza
bez spychacza
zrobiłbym wtedy bez wątpienia krwawy mus!
cza cza cza.
.
Bo to jest czacza
zawłaszczacza,
to rytm Jarkacza
- supermacza -
zimnego gracza
rozpruwacza
co gdyby nie spał by z komuną zrobił szlus
cza cza cza
.
To się nie mieści w pale
Smoleńsk nie pomógł nic
I dziś w marszowym szale
też każdy na kilometr widzi pic!
.
Choć w krwi siepacza
kłów nie maczał
bo tylko patrzał
się i patrzał
to nie wybacza
mać sobacza
że przy wyborach naród ma tak kiepski gust
cza cza cza
.
Trzynastego grudnia źle jest nie wyjść z domu
potem chce się lecz wychodzi kiepsko zbyt
nawet kryzys, nawet Smoleńsk już nie pomógł
przez ten jeden historyczny zgrzyt
.
Próg wciąż przekracza
lecz już sflaczał
i choćby kaczan
do zwieracza
perspektyw raczej
nie roztacza
a tu przy władzy wciąż ten Kopacz (!) czyli Tusk!
cza cza cza
.
To się nie mieści w pale
Smoleńsk nie pomógł nic
I dziś w marszowym szale
też na kilometr każdy widzi pic!
.
I wciąż się stacza
i rozkracza
i dola kacza
mu wyznacza
fuchę pyskacza
opluskwiacza
co kwacze, jakby wielkie kacze jajo zniósł
cza cza cza
.
A rasa ssacza
się odkacza
kraj odrobacza
w rytmie czacza
nie chce mlaskacza
podpalacza
i kaczy plan kolejny raz się wali w gruz
cza cza cza
.
To się nie mieści w pale
Smoleńsk nie pomógł nic
I dziś w marszowym szale
też na kilometr każdy widzi wielki pic!
"Ciemnota – to jedyna szansa PiS-komuchów na istnienie .
Jeśli polska wieś zrozumiałaby, ile rząd z premierem Tuskiem dla wsi wywalczył i że te pieniądze, które od wielu lat już Polskę zasilają nie od Kaczyńskich świętej i nieświętej pamięci pochodzą – to byłby koniec biznesu smoleńskiego i nie tylko. To byłby koniec komuny prorosyjskiej ubranej w polskie narodowe szatki.
To byłby koniec PiS."
Zauważcie, że wstydliwy temat przeszłości E.Kopacz w mendiach głównego nurtu dalej jest skwapliwie przemilczany, a wszyscy skupiają się na lojalce, której było!!!
Na okrągło słyszymy jak to J.Kaczyński był bierny w latach '80. Prawda jednak jest jednak zgoła inna i warto spojrzeć w ten fragment biografii szefa PiS, który już w '76 r. współpracował z KOR-em. A wtedy kiedy E.Kopacz cieszyła się partyjną legitymacją komuszego ZSL-u, Kaczyński zajmował się dystrybucją wydawnictw podziemnych (w stanie wojennym) i pisał raport o łamaniu w Polsce praw człowieka na skutek kryminalnej decyzji gen. W.Jaruzelskiego.
Pamiętajmy, że wycieczka smoleńskiej kopaczki do naszych NRD-owskich "braci-sąsiadów" miała miejsce w 1985 r., czyli już po stanie wojennym. Więc namaszczona przez faktycznie sprawujących władzę, narzucona Polakom obecna premier PRL-bis dobrze wiedziała, w czym interesie wtedy działała i komu służyła.
POnownie wszelkie granice przyzwoitości przekroczył zadaniowy POlszewik o kaprawym oczku, publicznie insynuując na antenie publicznego polskiego radia: "my tego nie wiemy, czy niczego nie podpisywał, natomiast sąd stwierdził, że dokument, który był przedstawiony, nie był oryginałem. Na tej podstawie nie można stwierdzić, że podpisywał" - brnął, sugerując, że sprawa nie jest jednak tak oczywista.
Kolejny raz obywatele mają okazję się przekonać, że retoryka POlszewików pilnujących partyjnego, a nie Polskiego interesu z Partii Oszustów, w tej sprawie jest poniżej wszelkich standardów demokratycznego europejskiego państwa.
„Jakkolwiek ponownie siedzieć nie chce, często odmawiał udzielenia odpowiedzi na pytania. Stanowiska w tym względzie zmienić nie chciał, godząc się na internowanie. Dodał przy tym, że nie zgodzi się też na żadną z nami współpracę i raczej wybrałby samobójstwo jako alternatywę. Ponieważ określił się jako praktykujący katolik, zareplikowałem, że samobójstwa trudno jest dokonać, a przede wszystkim byłoby ono sprzeczne z zasadami wiary chrześcijańskiej. Uwagę moją zbył milczeniem”.
To pokazuje, że nad premier obecnego rządu zaczyna dominować mentalność esbecka.
To niesłychanie groźna i ważna dla nas wszystkich, alarmowa wręcz wiadomość.
Gdy zestawimy to z zachowaniem Komorowskiego i właśnie Kopacz w sprawie wyborów, widzimy grozę sytuacji.
To właśnie Kopacz mówiła jeszcze w trakcie wyborów samorządowych, że nie pozwoli powtórzyć tych wyborów. Co karygodne, mówiła to jeszcze przed zakończeniem głosowania! To jest zupełnie niebywałe! Premier nie uzależniła decyzji od rozstrzygnięć sądów. Ona powiedziała, że jako premier rządu, jako organ władzy wykonawczej, nie pozwoli powtórzyć wyborów! A przecież zastrzeżenia, materiał dowodowy wychodził z najróżnorodniejszych źródeł, również sądowych.
I co – wysoki funkcjonariusz partyjny (czwarta osoba w państwie) z wyprzedzeniem już wiedziała i rozstrzygnęła, że niczego nie będzie powtarzać!
Trudno odmówić racji A.Macierewiczowi, że: to jest b. niebezpieczne zjawisko, potwierdzające nasze obawy, że SFAŁSZOWANIE WYBORÓW jest przejawem zmierzania tego rządu w stronę AUTORYTARNĄ.
- Są dwa szczegóły z tej teczki, które skończyłyby karierę polityczną Jarosława Kaczyńskiego w Polsce. Ale ja nie wierzę tym ubeckim zapisom. Nie chcę zacytować pewnej opinii na jego temat, która byłaby szokiem dla jego wyborców i opinii publicznej w Polsce - oświadczył Janusz Palikot podczas konferencji prasowej w Lublinie. Poseł PO odczytał fragmenty kopii dokumentów z teczki IPN Jarosława Kaczyńskiego, które określił mianem "ubeckich papierów".
Wcześniej Janusz Palikot relacjonował tę sprawę na swoim blogu w Onet.pl. Poseł PO nie sprecyzował jednak o jakie konkretnie "szczegóły" chodzi. - To szokujące, że ta sprawa jest nadal niewyjaśniona, tym bardziej, że chodzi o politykę zagraniczną Polski. Tylko tyle powiem - dodał Palikot.
Podczas konferencji Palikot pokazał dziennikarzom koperty, w których - jak twierdzi - znajdują się kserokopie dokumentów z IPN zawierające informacje na temat J. Kaczyńskiego. Powiedział, że otrzymał je od anonimowych osób, które odpowiedziały na umieszczony na jego blogu apel o dostarczanie mu informacji na temat życia i działalności prezesa PiS.
- Obraz jaki wyłania się z teczki Kaczyńskiego to obraz w "formule Ericha Fromma", czyli obraz człowieka strachliwego i niepewnego siebie. Podobną autorytarną osobowość mieli też Adolf Hitler i Józef Stalin - ocenił Janusz Palikot.
- Jarosław Kaczyński nie został zatrzymany 13 grudnia 1981 roku, bo SB nie uznała go za wpływowego opozycjonistę. To jest szokujące, bo tego dnia w całym kraju zatrzymano tysiące osób - powiedział Palikot. - A po Kaczyńskiego nikt wtedy nie przyszedł, tylko zostawiono mu karteczkę w drzwiach, by sam się stawił do dyspozycji odpowiednich służb - dodał.
- Dopiero 16 grudnia Milicja Obywatelska zatrzymała Kaczyńskiego i doprowadziła go do komendy. Powiedział on tam, że sądzi, iż pomylono go z jego bratem, Lechem. To jest szczególnie zawstydzające i żenujące, by wypierać się bratem i mówić, że to on powinien być zatrzymany - relacjonował Janusz Palikot.
- Jarosław Kaczyński potwierdził podczas przesłuchania, że Ludwik Dorn jest Żydem - zacytował fragment przesłuchania Palikot. - W dalszej części przesłuchania, zapytany o kobiet, Kaczyński odpowiada, że nie interesują go kobiety i nie zależy mu na założeniu rodziny. On miał wtedy 32 lata - dodał.
- Tu są jeszcze dużo bardziej pikantne szczegóły, ale uznałem, że są pewne granice walki politycznej. Chciałem pokazać tylko jaki obraz można pokazać wybierając z teczek tylko niektóre fragmenty - podkreślił Palikot.
- To są materiały ubeckie skserowane, podrzucone mi, być może są nieprawdziwe. Być może sfałszowali je sami ubecy. Ja tego nie rozstrzygam. Proszę o to, aby Instytut Pamięci Narodowej zajął się tą sprawą i wyjaśnił, co faktycznie znajduje się w teczkach Jarosława Kaczyńskiego - powiedział Palikot.
Poseł nie ujawnił dziennikarzom treści dokumentów, przytoczył jedynie kilka informacji. Podał, że po zatrzymaniu 18 grudnia 1981 r. Jarosław Kaczyński sugerował, iż zaszła pomyłka i że to być może jego brat Lech miał być zatrzymany; podczas rozmowy z funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa miał też potwierdzić, że Ludwik Dorn jest Żydem. Ponadto - jak cytował Palikot - pytany o stosunek do kobiet Jarosław Kaczyński odpowiedział, że go one nie interesują i że nie zależy mu na założeniu rodziny.
Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski powiedział w Sejmie dziennikarzom, że nie będzie komentował działań Palikota. Dodał, że jedyną sprawą, jaką warto w tym kontekście poruszyć jest kwestia podejrzeń o nieprawidłowości przy finansowaniu kampanii wyborczej Palikota w 2005 roku i zaapelował o wyjaśnienie tej sprawy.
Palikot podkreślił, że jego celem nie jest lżenie ani napiętnowanie i poniżanie J. Kaczyńskiego, tylko "skompromitowanie metody, którą sam Jarosław Kaczyński przez lata stosował wobec swoich przeciwników" oraz metody zastosowanej przez dziennikarzy i pracowników IPN w stosunku do materiałów na temat Lecha Wałęsy. Zdaniem Palikota polega ona na opieraniu się o "pewne zapisy w ubeckich teczkach i czytaniu ich w pewnym własnym zamiarze interpretacyjnym".
- Chcę pokazać, że taka metoda zastosowana do niewielkiej części fragmentów, które posiadam, dotyczących Jarosława Kaczyńskiego, daje podobne rezultaty jak to, co uzyskali wspomniani historycy w stosunku do Lecha Wałęsy - zaznaczył poseł.
Jego zdaniem jest to dziwne, że w IPN tak dogłębnie i tyle osób badało biografię oraz dokumenty dotyczące Wałęsy, a nie ma takiego opracowania na temat braci Kaczyńskich.
Jarosław Kaczyński upublicznił swoją teczkę w czerwcu 2006 r. Media szeroko opisywały wówczas jej zawartość.
W teczce znajduje się m.in. rzekoma "lojalka" Jarosława Kaczyńskiego ze stanu wojennego, która głosiła, że "będzie przestrzegał przepisy stanu wojennego co oznacza, że nie będzie podejmował działalności przeciwko obowiązującemu porządkowi prawnemu w PRL+". Prokuratura ustaliła, że "lojalkę" podrobiono w całości - co stało się "nie później" niż w czerwcu 1993 r. Śledztwo w sprawie sfałszowania dokumentu umorzono w 2008 r. z powodu przedawnienia karalności przestępstwa.
W teczce, upublicznionej w 2006 r., znajdowało się też inne oświadczenie J. Kaczyńskiego z 17 grudnia 1981 r., w którym odmawia on podpisania "lojalki". Stwierdza w nim ponadto "że nie istnieją podstawy prawne zobowiązujące obywateli PRL do składania tego rodzaju deklaracji".
Warszawski sąd już w 1998 r. uznał, że Kaczyński nie podpisał "lojalki" i nie był współpracownikiem SB, bo notatki oficera SB są niewiarygodne. Sąd ustalił to w procesie karnym wytoczonym przez J. Kaczyńskiego tygodnikowi "Nie" za opublikowanie w 1993 r. sfałszowanej "lojalki". Marka Barańskiego z "Nie" skazano za to na karę grzywny. Jeszcze przed wyrokiem Barański przyznał, że "lojalka" była fałszywa, a on sam padł ofiarą "prowokacji UOP", za co przeprosił Kaczyńskiego. Sąd uznał wówczas także, że brak jest podstaw do "jednoznacznego stwierdzenia", iż "lojalkę" sfałszowano w UOP, co sugerował lider PiS.
"Kaczyński był cieniutkim opozycjonistą"
"Pretorianie i wyznawcy Kaczyńskiego zrobili z Wałęsą to, co ja mógłbym dziś zrobić z ich przywódcą. Zdobyłem ubeckie papiery, które gromadzono na jego temat. Zdobyłem kopie dokumentów z teczki IPN - tej samej, do której każdego dnia mogą sięgnąć historycy z Instytutu (Pamięci Narodowej - red.), gdyby tylko pragnęli zająć się przeszłością szefa PiS tak namiętnie, jak zajmowali się przeszłością Wałęsy" - pisze na swoim blogu w Onet.pl Janusz Palikot.
"Teczka to licha, trzeba przyznać, bo i Jarosław Kaczyński opozycjonistą był cieniutkim, choć nie przeszkadzało mu to twierdzić przed Stocznią, że to my »jesteśmy tam gdzie wtedy«… Gdzie wtedy był Jar? Takim właśnie mianem opisywano »figuranta Kaczyńskiego Jarosława« w dokumentach bezpieki" - relacjonował na blogu w Onet.pl Janusz Palikot.
„Jakkolwiek ponownie siedzieć nie chce, często odmawiał udzielenia odpowiedzi na pytania. Stanowiska w tym względzie zmienić nie chciał, godząc się na internowanie. Dodał przy tym, że nie zgodzi się też na żadną z nami współpracę i raczej wybrałby samobójstwo jako alternatywę. Ponieważ określił się jako praktykujący katolik, zareplikowałem, że samobójstwa trudno jest dokonać, a przede wszystkim byłoby ono sprzeczne z zasadami wiary chrześcijańskiej. Uwagę moją zbył milczeniem”.
to jest "doskonały" przykład waszej mentalności kołchoźników, to się za wami ciągnie, i dlatego bredzicie nie mając zielonego POjęcia o kompromitacji jaka wyziera z każdego waszego POsunięcia czy bełkotu.