Ewa Błasik mówiła w Sejmie, że nie ma możliwości, by jej mąż - ówczesny Dowódca Sił Powietrznych - ingerował w pracę pilotów lecących do Smoleńska, co mogą sugerować nagrania opublikowane wczoraj przez RMF. Jak uzasadniała, wielokrotnie była świadkiem "podróży powietrznych" męża i zapewniła, że może zaświadczyć, iż takie sugestie są nieprawdziwe.
Wdowa po generale kwestionowała też wiarygodność biegłego prokuratury, Andrzeja Artymowicza. Jak uzasadniała, rozpoznał on na taśmie głos generała Błasika, choć jej samej się to nie udało.
W opinii Ewy Błasik doszło do "totalnej kompromitacji" państwa, w tym prokuratury.
Odniosła się ona też do niektórych cytatów przytoczonych w stenogramach z rozmów w tupolewie. Jej zdaniem, przypisywane jej mężowi słowa "zmieścimy się" nie dotyczyły trasy lotu i miejsca lądowania samolotu. Mogły natomiast odnosić się do Szefa Sztabu Generalnego Franciszka Gągora. W jej opinii, generał Gągor mógł w czasie lotu, jako przełożony generała Błasika, zwrócić się do niego z pytaniem o sytuację. Dlatego słowa "siadajcie" czy "zmieścimy się" mogły dotyczyć raczej zajęcia miejsca w salonce samolotu.
Ewa Błasik ponowiła apel o umiędzynarodowienie śledztwa smoleńskiego.