Jak mówi, PSL przejmując inicjatywę od Bronisława Komorowskiego tak naprawdę dokonuje aktu rozpaczy, bo wie, że może nie znaleźć się w przyszłym parlamencie.
Stanisław Żelichowski z PSL broni decyzji swojego klubu. Jak mówi, inicjatywa prezydenta Bronisława Komorowskiego miała na celu wywołanie dyskusji na temat kosztów zawrócenia reformy emerytalnej, którą proponował Andrzej Duda podczas kampanii prezydenckiej. PSL chce tylko tę dyskusję kontynuować.
Szefowa sztabu prezydenta-elekta zapowiedziała dziś w radiowej Trójce, że Andrzej Duda podtrzyma swoje obietnice dotyczące obniżenia wieku emerytalnego i przed wyborami parlamentarnymi złoży do Sejmu projekt uzależniający moment przejścia na emeryturę od stażu pracy.
Stanisław Żelichowski przewiduje, że jeśli będzie to projekt cofający reformę emerytalną, to nie uzyska on w Sejmie większości, bo na takie rozwiązanie budżetu nie będzie stać. Poseł uważa, że dopóki Andrzej Duda był kandydatem na prezydenta, mógł sobie różne rzeczy opowiadać, ale teraz musi pokazać, skąd wziąć pieniądze na realizacje swojego pomysłu.
- Nie stać nas na tego typu działanie, a opozycja w dalszym ciągu podgrzewa atmosferę, żeby robić ludziom zamęt w głowach. Mam nadzieję, że Polacy nie dadzą się na to nabrać - powiedział Żelichowski.
O przejęciu przez PSL prezydenckiego projektu w sprawie emerytur poinformował na Twitterze rzecznik klubu PSL Jakub Stefaniak. Później informację tę potwierdził szef partii Janusz Piechociński.
Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego wycofała wczoraj z konsultacji swój projekt ustawy. Zakładał on, że na emeryturę mogłyby przejść osoby z 40-letnim stażem pracy jeszcze przed osiągnięciem 67. roku życia.