Przez osiem lat partia odcięła się od swoich korzeni i być może przyszedł czas, żeby do tych korzeni powrócić, pokazać nowe, młode twarze, których w Platformie nie brakuje - gorzko ocenia porażkę w wyborach prezydenckich europoseł PO, Jarosław Wałęsa.
Polityk mówi "Gazecie Wyborczej", że partia źle odczytała sygnały od obywateli, nie słuchała wyborców, a co najgorsze, nie potrafiła mówić o swoich sukcesach. PO nie potrafiła należycie pochwalić się swoimi sukcesami, to zeszło na dalszy plan, a na pierwszy plan w tej kampanii sztab Komorowskiego wystawił "straszenie PiS-em". To może było dobre, ale dziesięć lat temu. Nie musieliśmy tego robić - zauważył.
Jeśli zaś chodzi o nowego prezydenta, to Jarosław Wałęsa ma nadzieję, że potrafił on będzie odciąć się od pisowskich radykałów i być tak miłym człowiekiem, jak w kampanii wyborczej. Boi się bowiem, co stanie się, jeśli PiS będzie radykalnie chciał zmienić Polskę. Przeżyliśmy to podczas dwóch lat rządów PiS, które wizerunkowo zrobiły nam bardzo dużo złego. PiS to partia, która w PE znajduje się we frakcji eurosceptyków i wygrana ich kandydata niesie ze sobą niepokój w całej Europie - przyznaje.
ZOBACZ TAKŻE: Kopacz o przyszłości PO. "Sygnał był dość oczywisty">>>