- Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Walczę z wielkim niesmakiem, obserwując poziom debaty publicznej w Polsce - mówi nam Tomasz Cimoszewicz, 36-letni syn Włodzimierza Cimoszewicza.

Reklama

Były premier od dawna zapowiada, że rozstaje się z polityką i odchodzi na emeryturę. Choć to nie pierwszy raz, kiedy z jego ust pada taka deklaracja, to tym razem najwyraźniej zostanie ona zrealizowana. Pałeczkę chce przejąć jego syn, który twierdzi, że o podjęciu działalności politycznej myśli od wielu lat. - Mam nieskromne uczucie, ze wiele doświadczeń w sferze gospodarczej jak infrastruktura, które nabyłem bądź zaobserwowałem, mógłbym starać się wcielać u nas w kraju - mówi młody Cimoszewicz.

Reklama

Na pytanie, czy to ojciec podsycał polityczne ambicje syna, Tomasz Cimoszewicz odpowiada, że o polityce nie rozmawiają od 10 lat.

Reklama

Tematów politycznych unikamy od czasu kampanii prezydenckiej, w której startował mój ojciec. Ale on mnie oczywiście wspiera. Idea kandydowania w wyborach narodziła się między innymi z chęci kontynuowania spuścizny ojca - mówi Cimoszewicz.

Zaraz jednak dodaje, że nie zamierza komentować jego działalności.

Jeśli Cimoszewicz junior ostatecznie zdecyduje się startować, to postawi na okręg nr 59, obejmujący obszar od Łomży po Suwałki. Nie będzie kandydował w okręgu, który reprezentuje jego ojciec (Bielsk Podlaski, Hajnówka i Siemiatycze).

- Mój ojciec pracował na swoje nazwisko i pozycję przez 26 lat. Cokolwiek bym nie zrobił, i tak pierwsze komentarze będą mówić o tym, że jadę na nazwisku. Dlatego wciąż się waham, czy nie poczekać ze startem i spróbować wyjść z cienia - mówi Cimoszewicz.

Jak zamierza to zrobić? Cimoszewicz wspomina o działalności charytatywnej. Twierdzi, że jeszcze w USA angażował się mocno w wolontariat i wspierał finansowo kilka organizacji. I to samo chciałby robić w kraju.

Do USA wyjechał po studiach na Uniwersytecie w Białymstoku. Za Oceanem założył rodzinę i rozwijał własny biznes w branży budowlanej. Wrócił do ojczyzny rok temu. I - jak przyznaje - wciąż się aklimatyzuje.

- Ale nigdy nie opuściłem emocjonalnie Polski. Zawsze ze mną była. Już w młodości bylem przedsiębiorczy, a USA dawało mi anonimowość I możliwość osiągnięcia sukcesu bez ingerencji nazwiska. Zawsze traktowałem to jako życiową przygodę - mówi Cimoszewicz.

Jego ojciec startował do Senatu, jako kandydat bezpartyjny. Cimoszewicz najpewniej pójdzie w jego ślady. Unika odpowiedzi na pytanie o związki z konkretną partią polityczną, twierdzi, że jest jeszcze za wcześnie, by tym mówić, ale zaraz dodaje, że nie rozmawia z żadnym ugrupwaniem - Uważam, ze JOW-y mają sens, gdy kandydaci są prawdziwie niezależni - mówi nam młody Cimoszewicz.

Ideologicznie - co widać choćby po jego aktywności na Twitterze - bliżej mu do lewicy. Ale nie tej, którą reprezentuje SLD z twarzą Leszka Millera, ale nowej formacji firmowanej nazwiskiem Andrzeja Rozenka i Grzegorza Napieralskiego.