Projekt ustawy zapewniającej 500 złotych na dziecko zostanie złożony w Sejmie w lutym przyszłego roku - wyjaśnia minister. Jego zdaniem w korzystnych warunkach obietnica może zostać zrealizowana już dwa miesiące później. Zastrzegł jednak, że ustawa nie będzie przewidywać żadnych wyrównań względem stycznia 2016 roku i pieniądze będą wypłacane od momentu wejścia aktu w życie. Co w tej sprawie najciekawsze, mają być wypłacane dla wszystkich, od drugiego dziecka i następnego. Niezależnie od górnego pułapu dochodu - ogłosił Henryk Kowalczyk. Pomoc finansową mają dostać osoby, które są prawnymi opiekunami dziecka.
Na pytania dotyczące obiecanej w kampanii Prawa i Sprawiedliwości zwiększonej kwoty wolnej od podatku minister odpowiedział, że choć podwyższona zostanie już w przyszłym roku, to obowiązywać zacznie rok później. Nie wykluczył przy tym stopniowego wzrostu tej sumy. - Dzisiaj nie można tego wykluczyć, choć trzeba pamiętać o tym, iż wyrok Trybunału Konstytucyjnego mówi o tym, żeby do końca listopada 2016 roku zwiększyć do co najmniej 6,5 tysiąca - dodał Kowalczyk. Podkreślił, że tegoroczny budżet państwa znajduje się w opłakanym stanie. - Jeśli na 130 miliardów złotych wpływu podatku VAT 13,5 miliarda nie spłynie, to jest ponad 10 procent, to oznacza, że w dochodach jest źle - tłumaczył. Ponadto mniejsze niż planowano wydatki państwa mogą się wiązać z utratą funduszy unijnych, gdyż przy ich wykorzystaniu konieczny jest także wkład własny - podkreślił szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Jednoznacznie stwierdził także, że rząd nie wykorzysta środków z Otwartych Funduszy Emerytalnych do łatania dziury budżetowej. -Zabieranie pieniędzy na siłę, jak to było zrobione dwa lata temu przez rząd Tuska, jest absolutnie niedopuszczalne - dodał gość "Kontrwywiadu".
Kowalczyk przyznał również, że rząd na razie nie pracował nad ustawą odnośnie kredytów frankowych. - Dajemy szansę prezydentowi - zaznaczył. Zapowiedział jednak poparcie dla prezydenckiej ustawy przywracającej poprzedni wiek emerytalny - 65 lat dla mężczyzn i 60 dla kobiet. Oznacza to odrzucenie, niesprawiedliwej zdaniem Kowalczyka, zgłaszanej przez Polskie Stronnictwo Ludowe propozycji uwzględniającej staż pracy jako warunek przechodzenia na emeryturę. -Wiele osób pracuje na umowach śmieciowych i bardzo trudno o świadectwa pracy. To jest system niezbyt dobry - tłumaczył minister na antenie RMF FM.