Od ośmiu lat wśród kobiet rodzących zmniejsza się grupa tych, które wydały na świat jedno dziecko. Jeszcze w 2006 r. było ich 51,1 proc., a w 2014 r. już tylko 47,4 proc. Przybywa natomiast matek, które rodzą drugie dziecko. Ich odsetek wzrósł w tym czasie z 32,7 proc. do 37,5 proc. Powoli rośnie również grupa kobiet, które zdecydowały się na urodzenie trzeciego potomka. Zwiększyła się ona z 9,9 proc. w 2010 r. do 10,5 proc. w 2014 r. – wynika z danych GUS.
Skąd ta zmiana, czyżby moda na drugie i trzecie dziecko? Socjologowie nie są przekonani. Wskazują, że to między innymi efekt tego, że coraz więcej jest kobiet po trzydziestym roku życia z drugiego wyżu demograficznego z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy rodziło się nawet po ok. 700 tys. dzieci rocznie. W efekcie liczba mam między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia wzrosła do ponad 3,1 mln w 2014 r. i była o 0,5 mln większa niż w 2006 r.
– Te liczne rzesze relatywnie młodych wciąż kobiet jeśli rodzą dzieci, to przede wszystkim kolejne, bo na pierwsze decydowały się przed trzydziestymi urodzinami – twierdzi prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego. Potwierdzają to dane GUS, według których średni wiek kobiety w momencie urodzenia pierwszego dziecka przekracza 27 lat i jest o 3,5 roku wyższy niż w 2000 r. Tych młodych – 20–29 lat – z każdym rokiem ubywa – w 2006 r. było ich ponad 3,1 mln, a w 2014 r. niespełna 2,7 mln (głównie dlatego, że po 1983 r. mieliśmy prawie dwudziestoletnią zapaść demograficzną).
Dlaczego dojrzałe mamy decydują się na kolejne ciąże?
Reklama
– Bo Polska nie odczuła mocno ostatniego światowego kryzysu ekonomicznego – uważa prof. Irena Kotowska z SGH. Z Diagnozy Społecznej wynika, że w ostatnich latach poprawiła się sytuacja materialna gospodarstw domowy, których głową były osoby w wieku między 30 a 39 lat.
Czynniki ekonomiczne mają wpływ na decyzje o tym, czy pojawi się drugie albo kolejne dziecko. Z danych Eurostatu wynika, że pracujące Polki rodzą średnio 1,78 (dane z roku 2011), zaś te bez zatrudnienia 0,92 dziecka. To przepaść. W strefie euro jest to 1,59 w przypadku pracujących, a 1,35 – niepracujących.
Inna sprawa, co zauważa dr Monika Mynarska, demograf z SGH, że te dysproporcje mogą wynikać z prostego faktu: coraz więcej kobiet nie decyduje się na dziecko w ogóle.
Wśród kobiet urodzonych w latach powojennych zaledwie 8 proc. było bezdzietnych. Natomiast w grupie urodzonych w latach 70. odsetek ten wzrósł do 17 proc. Prognozy są takie, że w najbliższych latach może przekroczyć 30 proc. Tak by było, gdyby wzorce płodności Polek ustaliły się na poziomie zaobserwowanym w 2008 r. Wówczas pod względem bezdzietności przewyższylibyśmy średnią wartość w innych państwach europejskich – wynika z raportu Rządowej Rady Ludnościowej poświęconego sytuacji demograficznej w Polsce.
Jako główne przyczyny załamania demograficznego eksperci wymieniają coraz późniejszy wiek zawierania małżeństw. Im później założona rodzina, tym mniejsza szansa, że będzie wielodzietna. Ludziom w pewnym wieku zmieniają się priorytety – nie uśmiecha im się raptowna zmiana stylu życia, zamiast w dzieci wolą inwestować w siebie.
Czy 500 zł dodatku na drugie i trzecie dziecko coś zmieni w naszych reprodukcyjnych planach? Zdaniem prof. Szukalskiego może tak się stać, ale pod pewnymi warunkami. – Kobiety, które planują posiadanie potomstwa, przyspieszą moment wydania go na świat, aby choć przez jakiś czas móc pobierać świadczenie. Bo jego wypłacanie po zakończeniu kadencji obecnego parlamentu nie jest pewne – ocenia.
Jeszcze lepiej by było, gdyby faktycznie udało się wywołać "modę na dziecko". Do Narodowego Programu Zdrowia Publicznego, nad którym pracuje resort, ma zostać dopisany kolejny punkt: polityka prokreacyjna, która ma sprawić, aby dzieci kojarzyły się wszystkim pozytywnie. Natomiast zamiast finansowanego jeszcze do połowy tego roku programu in vitro ma obowiązywać inny. W jego ramach od przyszłego roku pary borykające się z problemem niepłodności zostaną objęte kompleksową opieką w celu zdiagnozowania przyczyny. Przeciwnicy wskazują, że nie zastąpi to in vitro, dzięki któremu od lipca 2013 r. urodziło się niemal 2,4 tys. dzieci.
Elementem wsparcia tej mody na dzieci jest działająca od połowy 2014 r. karta dużej rodziny (dla tych z co najmniej trójką). A także dłuższe urlopy macierzyńskie i rodzicielskie.
Jednak – jak dodaje prof. Kotowska – żeby mieć drugie dziecko, musi być pierwsze. A pierwszych jest coraz mniej. I to jest największy problem. – Zbadaliśmy, że dzieci miała w ubiegłym roku tylko jedna trzecia tych kobiet, które pięć lat wcześniej zadeklarowały, że planują posiadanie potomstwa – kwituje demograf.
Jest coraz mniej czasu. Kobiety urodzone w najliczniejszych rocznikach z I połowy lat 80. zbliżają się do 35. roku życia. Wchodzą w wiek, w którym narastają problemy z płodnością i utrzymaniem ciąży. Jeśli teraz nie wykorzystają swojego potencjału macierzyńskiego, Polaków będzie coraz trudniej zauważyć na mapie świata.