Poszło o komentarz do tekstu okładkowego piątkowego Magazynu DGP "Prokuratorzy oskarżają dobrą zmianę" nr 54/2016 z 18 marca. Według nieoficjalnych informacji polecenie wszczęcia postępowania wydał Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski.
Nowe kierownictwo prokuratury ponoć szczególnie zabolało słowo "dziadostwo" użyte w kontekście wprowadzenia nowych przepisów przejściowych - pozwalają prokuratorskim emerytom, czyli spoczynkowcom, którzy powrócili do służby po objęciu władzy przez Zbigniewa Ziobro nowego prokuratora generalnego, na odejście z powrotem na emeryturę za wypowiedzeniem.
Kaucz powiedział: Autorzy obecnej reformy zapewnili sobie bezkłopotliwy powrót w stan spoczynku i nawet minister sprawiedliwości prokurator generalny nie będzie im mógł w tym przeszkodzić. Złożą wypowiedzenie i po 30 dniach mogą wrócić na emeryturę, po te swoje 100 proc. uposażenia. Trzeba być zupełnie bezkrytycznym, aby wprowadzić w ustawie taki przepis dla samego siebie. To, w opinii środowiska, absolutne dziadostwo.
Andrzej Kaucz to jeden z 200 prokuratorów, którzy wybrali emerytury i opuścili szeregi prokuratury przed wejściem w życie nowych przepisów 4 marca. Ma już 64 lata i 41 lat służby. W grudniu przyszłego roku i tak musiałby rozstać się z zawodem z powodu wieku. Odszedł wcześniej, zanim nastała "dobra zmiana" autorstwa posłów PiS w prokuraturze. Bo jak powiedział "nie pozwoli się odrzeć z dorobku zawodowego w imię zmian, które są moim zadaniem niekonstytucyjne".
Nieoficjalnie wiedział też, że jeśli nie odejdzie, to spotka go kopniak w dół, podobny do tego, jakiego doświadczył Marek Staszak. Przed objęciem władzy w prokuraturze przez Zbigniewa Ziobro Staszak był prokuratorem Prokuratury Generalnej, który odpowiadał za wnioski o kontrolę operacyjną policji i służb. Zgasił światło jako ostatni szef Krajowej Rady Prokuratury zlikwidowanej w marcu nową ustawą PiS. Wcześniej za czasów ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego Staszak był szefem Prokuratury Krajowej. Gdzie wylądował po zmianach kierownictwa prokuratury? Na najniższym szczeblu w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ.
Prokuratorzy, którzy tracą dotychczasowe stanowiska, zachowują wynagrodzenia i tytułu. Formalnie wszystko odbywa się zgodnie z nowymi przepisami. Tyle, że takie przesunięcia wyglądają jak działania odwetowe i degradacje, a więc surowe kary dyscyplinarne.
Paradoks polega tez na tym, że Kaucz wciąż jest sędzią w sądzie dyscyplinarnym przy dawnym Prokuratorze Generalnym. Ma jeszcze wyznaczoną wokandę na kwiecień. Do czasu powołania nowych sędziów dyscyplinarnych, orzekają bowiem ci z czasów Andrzeja Seremeta.
Kogo mogły zaboleć słowo prokuratora Kaucza? Przede wszystkim osobiście Bogdana Święczkowskiego, który był do niedawna spoczynkowcem. Jednym z 27 prokuratorów z dawnej prokuratury krajowej, którym Andrzej Seremet podziękował w 2010 r. i nie przyjął ich do prokuratury generalnej. Zaproponowano im wówczas prokuratury apelacyjne albo wcześniejszą emeryturę ze 100-procentowym uposażeniem. Spoczynek wybrało 26, w tym m.in. oprócz Święczkowskiego, także Dariusz Barski czy Jarosław Hołda, obecny szef kadr Prokuratury Krajowej, który miał wtedy zaledwie 39 lat. Ironia losu polega na tym, że był wśród nich także Kaucz, który jako jedyny wybrał wówczas pracę na szczeblu apelacyjnym, a nie emeryturę.
Prokuratorzy – także ci na emeryturze jak Andrzej Kaucz - ponoszą odpowiedzialność dyscyplinarną za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności. Zgodnie z nowymi przepisami przewinienia dyscyplinarnego nie stanowi działanie lub zaniechanie podjęte wyłącznie w interesie społecznym.