Prezes PiS zwrócił uwagę na konstytucyjne zasady: demokratycznego państwa prawa, podziału, ale i równowagi władz oraz legalizmu, która mówi, że wszystkie organy państwa podejmują decyzje na podstawie prawa, czyli - podkreślił Kaczyński - na podstawie ustaw.

Reklama

Jeżeli więc mamy mieć demokratyczne państwo prawa, to żaden organ państwa, w tym i Trybunał Konstytucyjny nie może lekceważyć ustaw. A przecież ten spór toczy się dzisiaj o to, iż Trybunał, a może dokładniej jego prezes uznał, że ustawa z grudnia zeszłego roku, ustawa bezpośrednio legitymizowana, jakby ustawa wykonawcza w stosunku do konstytucji, do art. 197, w gruncie rzeczy nie obowiązuje. Można ją uchylić bez żadnej procedury, można powiedzieć, że jej po prostu nie ma - zaznaczył prezes PiS.

Jego zdaniem w tym momencie została złamana konstytucja i zasady demokratycznego państwa prawa. - Trybunał Konstytucyjny w tym momencie uznał się za suwerena, za kogoś, kto jest ponad innymi władzami i za instytucję, która w gruncie rzeczy może działać na zasadach arbitralnych - powiedział Kaczyński.

To oni łamią konstytucję, to oni odrzucają tę formułę, która jest w art. 2 naszej konstytucji - demokratyczne państwo prawa - podkreślił.

Reklama

Lider PiS powiedział też, że jest także inny sens toczonego obecnie w Polsce sporu - kwestia równości praw obywateli, która jest zapisana w konstytucji. Jak tłumaczył Kaczyński, w wyborach z 4 czerwca 1989 r. przyjęto, że obywatele mają zróżnicowane prawa - uprzywilejowani byli członkowie PZPR, SD i ZSL, którzy mieli silniejsze bierne prawo wyborcze niż pozostała część społeczeństwa.

Uchwalenie w 1991 r. demokratycznej ordynacji wyborczej - dowodził Kaczyński - doprowadziło do utworzenia rządu Jana Olszewskiego.

I co się stało proszę państwa? Otóż wybuchła rebelia. Rebelia, tak, rebelia, nie zwykła działalność opozycji - podkreślał prezes Prawa i Sprawiedliwości.

Reklama

Jak dodał, kolejna rebelia wybuchła po zwycięstwie wyborczym PiS w 2005 r.

No i mamy czas obecny, mamy ponowne dojście do władzy, (...) władzę tych, którzy chcą zmian, chcą, żeby Polska wyglądała inaczej. I znów, szanowni państwo, mamy rebelię - powiedział Kaczyński.

Gdybyśmy ten spór przegrali, gdybyśmy ustąpili, to byśmy przyznali, że reprezentujemy tę wielką część społeczeństwa, która w Polsce chce zmian, a która tak naprawdę w tym realnym ustroju nie ma praw. Na to nie ma zgody - podsumował szef Prawa i Sprawiedliwości.