Nie ma dowodów na to, że marihuana jest lekiem. Są dość słabe dowody na to, że w pewnych okolicznościach można ją stosować jako środek zmniejszający dolegliwości” – mówił Konstanty Radziwiłł na wspólnej konferencji z premier Beatą Szydło. Było to po przeglądzie jego resortu przez szefową rządu i po jej zapewnieniach, że minister zdrowia pozostanie na stanowisku. W tym samym czasie w Berlinie odbywała się w niemieckim parlamencie finalna debata na temat ustawy zezwalającej na stosowanie przez ciężko chorych pacjentów leczniczej marihuany i jej refundowanie przez kasy chorych. – „Przyjmując tę ustawę, polepszamy opiekę nad ciężko chorymi i zmniejszamy ich cierpienie” – wyjaśniała wiceminister zdrowia Ingrid Fischbach z konserwatywnej CDU. Z jej opinią zgodziły się wszystkie frakcje w Bundestagu i niemieccy posłowie jednogłośnie przyjęli przepisy, które już w marcu wejdą w życie.
Czy można bardziej się różnić?
Fakt, że polscy i niemieccy politycy mają tak różne poglądy i opinie, nie jest niczym nadzwyczajnym. Większym problemem jest to, że prawie w ogóle się nie znają, mają mało okazji do rozmowy i bariera niewiedzy jest coraz większa. Tymczasem w interesie swoich wyborców powinni blisko ze sobą współpracować.
Blisko do Steinbach
W Sejmie jest pięć klubów parlamentarnych, w niemieckim Bundestagu cztery. Spośród tych łącznie dziewięciu frakcji tylko trzy utrzymują ze sobą realne kontakty. To PO i PSL oraz CDU/CSU, które należą do Europejskiej Partii Ludowej i współpracują w Parlamencie Europejskim oraz na innych forach. To znacznie gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Po tym, jak koalicja PO-PSL utraciła władzę w Polsce, jej współpraca z niemieckimi chadekami nie ma już takiego znaczenia jak kiedyś. Teraz są to relacje między polskimi politykami szukającymi swego miejsca w opozycji a dwoma wielkimi partiami, które od prawie 12 lat rządzą Niemcami.
Na tle innych ugrupowań politycznych w Polsce i Niemczech to i tak dużo, bo znajomość partnerów z kraju sąsiada jest wśród innych partii marginalna. Nowoczesna należy do międzynarodówki liberalnej, której niemieccy członkowie (FDP) z kretesem przegrali ostatnie wybory i nie ma ich już w Bundestagu. Z kolei niemieccy socjaldemokraci (SPD) nie mają już partnerów w Sejmie, po tym jak wypadło z niego SLD. Nigdy partyjnych przyjaciół w polskim parlamencie nie mogli znaleźć niemieccy Zieloni oraz postkomunistyczna Lewica, podobnie jak Kukiz’15 w Niemczech. Tymczasem wielu z nich mogłoby skorzystać z doświadczeń sąsiada, czy to w sprawach polityki wobec Ukrainy i Rosji, kwestiach zanieczyszczenia powietrza, energii odnawialnej, czy wspomnianej leczniczej marihuany.