Obszerny projekt, złożony w kwietniu, zmienia m.in. model powoływania prezesów i wiceprezesów sądów powszechnych "w kierunku zwiększenia wpływu ministra sprawiedliwości na obsadę stanowisk". Nowelizacja miałaby wejść w życie 1 lipca. W ciągu pół roku od tego czasu, minister mógłby odwołać każdego prezesa sądu w Polsce, bez podania przyczyn.
Pierwsze czytanie projektu miało się odbyć w Sejmie w minionym tygodniu, ale debata została przełożona. W niedzielę minister Zbigniew Ziobro mówił, że otrzymał od marszałka Sejmu informację, iż "nie wpłynęły jeszcze wszystkie opinie organizacji, do których projekt, dotyczący ustroju sądów powszechnych, został skierowany i dlatego doszło do pewnego opóźnienia". Według resortu, projektowane zmiany poprawią jakość orzecznictwa i znacząco wzmocnią zaufanie do wymiaru sprawiedliwości.
Dziś prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych powołuje minister sprawiedliwości, po zasięgnięciu opinii zgromadzeń ogólnych tych sądów. Prezesów sądów rejonowych powołują prezesi sądów apelacyjnych, po zasięgnięciu opinii sędziów danego sądu rejonowego i prezesa przełożonego sądu okręgowego. Projekt przewiduje odstąpienie od modelu powoływania prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych po uzyskaniu opinii zgromadzeń ogólnych (a w przypadku ich negatywnej opinii - po uzyskaniu pozytywnej opinii KRS). Jak głosi uzasadnienie projektu, obecnie KRS może negatywną opinią zablokować możliwość powołania kandydata ministra na stanowisko prezesa sądu apelacyjnego lub okręgowego.
Propozycja zakłada - "dla wzmocnienia nadzoru zewnętrznego sprawowanego przez ministra" - odstąpienie od zasady powoływania prezesa sądu rejonowego przez prezesa sądu apelacyjnego z zastosowaniem procedury opiniowania kandydata - na rzecz powołania go przez ministra.
Przewidziano też zmiany w odwoływaniu prezesów sądów. Dziś prezesi sądów apelacyjnych i okręgowych mogą być odwołani przez ministra sprawiedliwości w toku kadencji w przypadku: rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych oraz gdy dalsze pełnienie funkcji z innych powodów nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości. Projekt zakłada, że prezesi sądów apelacyjnych, okręgowych i rejonowych mogą być odwołani przez ministra sprawiedliwości w toku kadencji w przypadku: rażącego lub uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych; gdy dalsze pełnienie funkcji z innych powodów nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości; stwierdzenia szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych oraz złożenia rezygnacji z pełnionej funkcji.
W przepisach przejściowych projektu zapisano, że prezesi i wiceprezesi sądów powołani na podstawie obecnych przepisów "mogą zostać odwołani przez ministra sprawiedliwości, w okresie nie dłuższym niż 6 miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy".
Ziobro mówił, że "już teraz - wbrew narracji naszych oponentów - minister sprawiedliwości odgrywał i odgrywa rolę przy powoływaniu i odwoływaniu prezesów". Przyznał, że uprawnienia ministra w tym zakresie będą zwiększone. - Chcemy uczynić sytuację jasną i klarowną - dodawał.
Projekt dotyczy też "wprowadzenia nowych narzędzi nadzoru zewnętrznego i wewnętrznego nad działalnością administracyjną sądów"; wprowadzenia zasady losowego przydziału spraw sędziom oraz równego obciążenia sędziów sprawami.
Propozycję krytykuje opozycja i środowiska sędziowskie. - PiS chce usunąć ostatni bastion, jakim jest niezależność wymiaru sprawiedliwości, który stoi im na drodze do państwa autorytarnego - tak projekt ocenia PO. Według Nowoczesnej, to "dywanowy nalot" na wymiar sprawiedliwości.
Projekt negatywnie zaopiniowała Krajowa Rada Sądownictwa, oceniając, że jego podstawowym celem jest dalsze, znaczące podporządkowanie sądów powszechnych ministrowi, co jest sprzeczne z zasadą trójpodziału władzy.
Według Sądu Najwyższego chodzi o stworzenie "jednowładztwa" ministra w zakresie obsady stanowisk prezesów. - Sprawowanie funkcji prezesa oraz wiceprezesa sądu przez osobę powołaną w drodze wyłącznej decyzji ministra bez jakiegokolwiek, nawet minimalnego, wpływu samorządu sędziowskiego, budzi istotne zastrzeżenia z punktu widzenia zasady równowagi pomiędzy władzami - głosi opinia SN.