Podczas konwencji odbywającej się pod hasłem "Polska samorządna" szef PO Grzegorz Schetyna zaprezentował program partii na przyszłoroczne wybory samorządowe, który określił jako "totalną propozycję". Przedstawiając propozycję programową, Schetyna odciął się od wprowadzonych pięć lat temu przez rząd Donalda Tuska zmian w Otwartych Funduszach Emerytalnych, obiecał też, po ewentualnym powrocie do władzy, podwyżki dla pielęgniarek i młodych lekarzy, większe środki dla samorządów oraz likwidację urzędu wojewody; powtórzył wcześniejsze postulaty PO dotyczące wypłaty tzw. 13. emerytury oraz rozszerzenia programu 500 Plus na pierwsze dzieci.

Reklama

Zdaniem politologa prof. Waldemara Parucha z UMCS program zarysowany przez Platformę Obywatelską nie jest wiarygodny dla wyborców. Niektóre z obietnic, jakie PO złożyła, wywołują zaniepokojenie, zwłaszcza propozycje likwidacji urzędu wojewody, decentralizacji Polski, włącznie z uprawnieniami podatkowymi samorządów, i to takimi, których realizację trudno sobie wyobrazić - powiedział PAP.

PO proponuje, żeby podatki PIT i CIT pozostały w samorządach, żeby samorządy mogły dawać dodatkowe ulgi podatkowe. Jednocześnie PO obiecuje zasypanie podziału na Polskę A i Polskę B. Są to obietnice kompletnie się wykluczające, bo jedyną ścieżką zasypania tych różnic jest dość mocna interwencja państwa w wymiarze inwestycji i wspomagania centralnego tych ziem, które przez poprzednie lata czy poprzednie rządy były traktowane w sposób marginalny - wyjaśnił politolog.

W jego opinii konwencja PO była konwencją samorządową, ale przebijały się hasła wyraźnie odnoszące się do sytuacji ogólnopolskiej, do polityki bieżącej. Proponowano np. przyjęcie ustawy o obronie demokracji, która miałaby przywrócić stan prawny, personalny, polityczny sprzed roku 2015, co jest kompletnie wbrew sondażom społecznym. Duża liczba Polaków akceptuje zasadnicze zmiany, jakie się dokonują w kraju po 2015 r., i raczej tęsknoty za powrotem do sytuacji sprzed 2015 r. nie widać - powiedział politolog.

Reklama

Jak zaznaczył, w programie PO jest bardzo wiele różnych haseł, których jednoczesna realizacja jest niewykonalna. Tym bardziej, że PO jest partią o bardzo niskiej wiarygodności, jeśli chodzi o obietnice wyborcze. Chociażby obietnice składane w 2007 czy w 2011 r., które nie były realizowane przez koalicję PO-PSL - powiedział.

Powstaje pytanie, czy hasła i propozycje programowe na poziomie ogólnym mogą być dobrym narzędziem do odniesienia względnego sukcesu w wyborach samorządowych w niektórych województwach. Niewątpliwie PO jest w trudnej sytuacji, przede wszystkim z tego powodu, że może tylko i wyłącznie tracić, ponieważ zarządza wszystkimi województwami na poziomie samorządowym, z wyjątkiem województwa podkarpackiego, gdzie sondaże dla PO są po prostu miażdżące. Prognozowane jest zdecydowane zwycięstwo PiS w tym województwie, jak również w innych tzw. wschodnich i centralnych województwach Polski. Wiele wskazuje na to, że koalicja PO–PSL utraci w nich władzę, i Platforma znajdzie się raczej na pozycjach defensywnych - zauważył politolog.

Rozmówca PAP wskazał, że w miastach sytuacja jest inna. Jest wielu prezydentów miast, którzy mają co prawda powiązania polityczne, ale starają się odcinać od istniejących partii politycznych. Ich sukcesy w poprzednich wyborach często brały się stąd, że nie mieli takiej typowej afiliacji politycznej, partyjnej, i musieli utworzyć własne komitety wyborcze. Być może dla części tych prezydentów będzie to standardowe rozwiązanie, zwłaszcza gdy zarządzają miastem już 2-3 kadencje. Będą oni tworzyć własne komitety wyborcze - powiedział.

Reklama

Propozycja stworzenia wspólnej listy wszystkich ugrupowań opozycyjnych, począwszy od PSL, a skończywszy na małych ugrupowaniach radykałów lewicowych, wydaje się mało prawdopodobna w realizacji, zwłaszcza jeśli odniesiemy to do ambicji Ryszarda Petru i polityków Nowoczesnej. Może w niektórych miastach takie koalicje będą możliwe, jeżeli będzie zgoda co do wspólnego kandydata - dodał.

Rozmówca PAP ocenił, że sondaże "nie drgną" po konwencji korzystnie dla PO, ponieważ Grzegorz Schetyna nie odniósł się do kwestii najważniejszej - którą zdaniem prof. Parucha - jest reprywatyzacja. Ten problem obciąża społecznie PO, co pokazują coraz wyraźniej ostatnie sondaże, w których Platforma traci - wynik schodzi nawet poniżej 20 proc. - dodał.

W niedawnym sondażu CBOS chyba po raz pierwszy PO wyprzedziła PiS, jeśli chodzi o niechęć społeczną. Teraz w odniesieniu do PO obserwuje się wyraźnie przewagę ocen negatywnych nad pozytywnymi. W sondażu postawiono pytanie: na którą partię na pewno byś nie zagłosował, i PO wyprzedziła PiS - powiedział politolog.