Dwudniowe sejmowe prace nad prezydenckimi projektami ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym pokazują, że PiS i Pałac Prezydencki wciąż mają różne wizje reformowania sądownictwa. Partia – jak wyjaśnia nam jeden z jej posłów – sprawdza, jak daleko może się posunąć w rozciąganiu ram ustaleń, poczynionych najpierw przez prezydenta i prezesa PiS, a doprecyzowanych w rozmowach posła Stanisława Piotrowicza z prezydenckim ministrem Pawłem Muchą.
– Wszystkie rozwiązania pojawiały się w trakcie negocjacji z prezydentem, ale nie wszystkie mu się podobały. Ileś kwestii zostało uzgodnionych, ale niektóre są nierozstrzygnięte. Negocjacje nie zostały zakończone ostatecznym porozumieniem, więc spór, który się toczył w Belwederze, został przeniesiony na forum komisji, stąd zamieszanie – relacjonuje nasz rozmówca z PiS.
Stanisław Piotrowicz, szef komisji sprawiedliwości, która prowadzi prace nad ustawami, zapewniał wczoraj, że generalnie PiS trzyma się uzgodnień. Ale przyznał, że mogą się pojawić odstępstwa. Bardzo ostro wypowiedziała się reprezentująca prezydenta Zofia Romaszewska. – Poprawki zgłoszone przez PiS do prezydenckiego projektu nowej ustawy o Sądzie Najwyższym są fatalne i nie do zaakceptowania – mówiła, choć potem łagodziła ton.
Wyraźnie zaskoczona była minister Anna Surówka-Pasek, która w Kancelarii Prezydenta zajmuje się kwestiami prawnymi. Przyjęła "wrogim milczeniem" – jak określił jeden z polityków PiS – propozycję wykreślenia przepisów, zgodnie z którymi to zgromadzenie ogólne SN i zgromadzenia poszczególnych jego izb opiniują kandydatów na sędziów tego sądu. Według Małgorzaty Gersdorf, I prezes SN, doprowadzi to do sytuacji, że wpływ na obsadę SN będą mieli tylko wybrana przez Sejm na nowych zasadach Krajowa Rada Sądownictwa oraz prezydent. Prawnicy twierdzą, że może to ułatwić ministrowi sprawiedliwości wstawienie tam ludzi wybranych spośród podległych mu prokuratorów – projekt zakłada bowiem, że sędziami SN będą mogli zostać także śledczy z 10-letnim stażem.
Jak wynika z naszych informacji, wyjściem poza porozumienie z prezydentem były także poprawki zgłoszone do projektu dotyczącego KRS (przyznanie prokuratorom kompetencji do wskazywania kandydatów do rady) i przyśpieszenie wejścia w życie tej ustawy: z 30 do 14 dni po jej ogłoszeniu.
– Z punktu widzenia prezydenta istotne jest, jaka ustawa wychodzi z Sejmu, a nie jakie poprawki są do niej zgłaszane – tonuje jednak nastroje jeden ze współpracowników Andrzeja Dudy. Sam prezydent w niedawnym wywiadzie dla DGP mówił: "Jeżeli idee, które przedstawiłem w projektach o SN i KRS, zostaną wypaczone w taki sposób, że nie będę w stanie tego zaakceptować, to tego nie zrobię. Zawetuję i te przepisy".