Ubiegły tydzień premier Mateusz Morawiecki rozpoczął od deklaracji, że liczbę wiceministrów trzeba zmniejszyć nawet o jedną czwartą. Podsekretarze stanu mają zostać przesunięci do korpusu służby cywilnej. Do tego szef rządu zaordynował likwidację nagród i premii dla ministrów i ich zastępców.
Sprawdziliśmy, czy tego typu cięcia w kierownictwach resortu mają uzasadnienie. Do oceny, czy kadra sekretarzy oraz podsekretarzy stanu jest zbyt liczna, użyliśmy wskaźnika, ilu pracowników danego resortu przypada na jednego sekretarza lub podsekretarza stanu. Z informacji DGP wynika, że na podobnym algorytmie opiera się premier Mateusz Morawiecki, selekcjonując ministerstwa, w których należy się spodziewać dymisji.
– W departamencie analiz KPRM powstał algorytm, który bierze pod uwagę liczbę urzędników w resorcie, jego budżet i liczbę wykonywanych zadań. Wzór pokazuje, ile osób powinno liczyć kierownictwo ministerstwa. Ale nie ma prostego przełożenia, bo są uwarunkowania polityczne i merytoryczne – mówi DGP szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.
Tu są zapracowani
Najliczniejsze jest kierownictwo w MF. Urzęduje tam dwóch sekretarzy stanu i sześciu podsekretarzy. Jednak w resorcie pracuje też najwięcej urzędników – ponad 2,7 tys. osób. To porównywalna liczba pracowników, jaka jest w sumie w resortach: nauki, energii, kultury, edukacji, gospodarki morskiej, sportu oraz rolnictwa. W MF na jednego wiceministra przypada też rekordowe 343 urzędników.
Fiskus w ostatnich dwóch latach rozrósł się głównie w związku z powstaniem Krajowej Administracji Skarbowej, która wymusiła powstanie nowych departamentów. W sumie jest ich obecnie 33, a do tego dochodzi jeszcze siedem biur. Istnienie co najmniej trzech wiceministrów w tym resorcie wymusza też ustawa o KAS, zgodnie z którą te stanowiska piastują szef zreformowanej skarbówki i jego zastępcy.
– Oczywiście ustawę o KAS można w każdej chwili zmienić, a zastępcy nie muszą być w randze podsekretarzy. Tylko to nie zmieni obrazu tego, że MF jest jednym z najmocniej zapracowanych resortów – mówi nasz informator z kręgów rządowych.
Dlatego przybył tam w ubiegłym tygodniu nowy wiceminister – Tomasz Robaczyński. Będzie odpowiadał za budżet po tym, jak na szefową resortu awansowała dotychczas odpowiadająca za ten obszar Teresa Czerwińska.
Także na kierownictwie MSZ spoczywa obowiązek nadzoru nad rzeszą urzędników. Na jednego wiceministra przypada ich 342. W dyplomacji zakres obowiązków jest szeroki, stąd w ministerstwie pracuje pięciu wiceministrów.
Przeciętnie w resortach jest ich od trzech do pięciu. W tych najmniej licznych w pracowników, jak sportu czy gospodarki morskiej, pracuje ponad dwieście osób, a na jednego wiceministra przypada odpowiednio 75 i 87 urzędników.
Chociaż ministerialny rekord wiceministrów należy do MF, to w całej administracji rządowej bije go Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. W momencie gdy premier zapowiadał cięcia w kierownictwach resortów, w miejscu, gdzie urzęduje, było łącznie 13 sekretarzy i podsekretarzy stanu. Biorąc pod uwagę liczbę tamtejszych pracowników (stan na 2016 r.), na jednego wiceministra przypadało ich zaledwie 43. W porównaniu z resortami to bardzo mało.
Od zapowiedzi Mateusza Morawieckiego jednego już ubyło. Szef rządu przyjął dymisję Jarosława Pinkasa. Z Ministerstwem Infrastruktury pożegnali się już Kazimierz Smoliński i Tomasz Żuchowski. Gdy jeszcze wchodzili w skład kierownictwa resortu, na jednego wiceministra przypadało tam 84 urzędników. Po dymisjach będzie to 125 osób.
– Docelowo mniej liczne w pracowników ministerstwa nie powinny mieć więcej niż dwóch wiceszefów. Największe pole do cięć jest w KPRM – mówi nasz informator z rządu. Kolejna tura dymisji została przez szefa rządu zapowiedziana na dzisiaj.
Jak podał „Fakt”, premier uzgodnił z prezesem PiS Jarosławem Kaczyński, że będą resorty, których przymusowe odchudzanie nie dotknie. To ministerstwa: Finansów, Inwestycji i Rozwoju oraz MSWiA oraz MON.
Jak będzie wyglądał umeblowany na nowo gabinet, przekonamy się w ciągu dwóch miesięcy. Ten termin wynika z zapowiedzi Mateusza Morawieckiego i jego współpracowników. Powody dymisji są dwa. Pierwszy to plan nowej organizacji rządu i jego zaplecza. Drugi to efekt tego, że w niedziele minął termin przyjęcia dymisji, jakie z automatu złożyli wszyscy sekretarze i podsekretarze stanu, gdy doszło do zmiany premiera. Bowiem zgodnie z ustawą o Radzie Ministrów w takim przypadku wchodzą w stan dymisji z mocy prawa. Premier ma wówczas trzy miesiące, by zdecydować o ich przyjęciu. Jeśli tego nie zrobi, pracują nadal. Na pewno już dziś ze stanowiskami pożegna się kilku wiceministrów. – To będzie poważna zmiana – mówi nam jeden ze współpracowników premiera.
Zmiany, zmiany, zmiany
Z punktu widzenia Morawieckiego ważniejsza jest jednak idea, jaka stoi za pomysłem korekt. Po ich przeprowadzeniu struktura rządu ma być bardziej przejrzysta. Dziś w gabinecie Morawieckiego łącznie jest ponad 120 ministrów, sekretarzy i podsekretarzy stanu. Docelowo ministrów i sekretarzy ma być 50 i oni będą tworzyli polityczny pion rządu. Natomiast podsekretarz stanu ma się stać najwyższym szczeblem urzędniczym. Dlatego dymisje nie muszą oznaczać odejścia z rządu, bo spora część zdymisjonowanych pozostanie w administracji na stanowiskach w służbie cywilnej. Jak tłumaczy szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, nowa formuła rządu ma być bardziej ekspercka. Celem jest wypracowanie grupy urzędników-ekspertów wysokiego szczebla na wzór Tomasza Merty czy Elżbiety Suchockiej-Roguskiej, którzy jako wiceministrowie byli szanowni przez różne ekipy rządowe. Wprowadzenie nowego modelu wymaga jednak zmian ustawowych i nowelizacje prawa są w kancelarii szykowane. Dotyczą one m.in. nowego statusu podsekretarzy i zmiany sposobu wynagradzania na tych funkcjach.
Kolejny powód, o którym najczęściej mówi sam premier Morawiecki, to zmniejszanie tzw. silosowości w rządzie. Duża liczba wiceministrów utrudniała zarządzanie, tworzyła komórki, które często kierują się partykularnymi interesami. Premier liczy, że zmniejszenie ich liczby spowoduje większą elastyczność w zarządzaniu podległymi urzędnikami połączoną z większą skłonnością do współpracy między poszczególnymi resortami. Działanie rządu ma bardziej przypominać model zarządzania w biznesie za pomocą zespołów składających się z pracowników różnych struktur realizujących określone projekty.
Od dzisiaj mniej rządu?
Dziś mamy poznać kolejną pulę członków rządu, których dymisje przyjmie premier. Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że docelowo z utratą dotychczasowych stanowisk powinni liczyć się dwaj zastępcy ministra zdrowia: Marek Tombarkiewicz i Katarzyna Głowala, wiceszef resortu inwestycji i rozwoju Adam Hamryszczak czy Krzysztof Silicki, podsekretarz stanu w resorcie cyfryzacji. Zmiany mają być wprowadzone jednak także w resorcie finansów, w którym liczba wiceministrów jest największa. Bardzo prawdopodobne są wspomniane wcześniej korekty w KAS. Ale wymaga to zmiany ustawy o KAS lub wprowadzenia szykowanych przez kancelarię premiera nowych regulacji dotyczących podsekretarzy stanu. Projekty tych zmian powinniśmy poznać jeszcze w tym tygodniu.