Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans potwierdził w środę podczas debaty w Strasburgu na temat praworządności w Polsce, że KE wystąpiła w ubiegłym tygodniu do Rady UE o zorganizowanie formalnego wysłuchania Polski. To część procedury ochrony praworządności w państwie członkowskim UE, opisanej w art. 7 unijnego traktatu.

Reklama

Szef MSZ, pytany o tę decyzję w środę w Belgradzie, podkreślił, że Komisja Europejska ma prawo złożyć taki wniosek do Rady Unii. Dodał, że resort spraw zagranicznych cały czas informuje Brukselę o stanie prowadzonych w naszym kraju reform. "Na Radzie ds. Ogólnych, praktycznie na każdym spotkaniu, minister Szymański (wiceszef MSZ ds. europejskich - PAP) przedstawia informację, tak, że teraz przedstawi informację i gdzie raz jeszcze podkreśli prawo Polski do przeprowadzenia reform oraz to, że reformy te są zgodne ze standardami Unii Europejskiej" - zapowiedział Czaputowicz.

Szef MSZ przypomniał, że z uwagi na to, że Polska - jako pierwsza - została objęta procedurą art. 7 Traktatu o UE, Unia nie ma w tej sprawie doświadczeń. - Zobaczymy, jak dalej będziemy postępować. Jesteśmy gotowi do obrony naszego stanowiska - oświadczył minister spraw zagranicznych.

Zapytany, jakiego wyniku spodziewa się podczas ewentualnego głosowania w Radzie UE, Czaputowicz zwrócił uwagę, że procedura ochrony praworządności przewiduje jeszcze kilka etapów przed głosowaniem. - To przede wszystkim właśnie wysłuchanie, które nie musi być jedno, może być kilka, mogą być zalecenia. Oczywiście jest także dyskusja w ramach Parlamentu Europejskiego, który musiałby się wypowiedzieć - zaznaczył szef MSZ.

- Głosowanie to kwestia przyszłości, trudno mi powiedzieć, czy dojdzie do głosowania. Z informacji, które docierają do mnie od moich partnerów, ministrów spraw zagranicznych (wynika, że) woleliby oni, żeby nie doszło do głosowania, ale oczywiście gdy dojdzie - zobaczymy - dodał Czaputowicz.

Reklama

Podczas konferencji szefa MSZ padło też pytanie o toczące się obecnie negocjacje na temat kształtu wieloletnich ram finansowych UE na lata 2021-2027. KE przedstawiła pod koniec maja nowy projekt podziału środków na politykę spójności w budżecie UE. Polska miałaby otrzymać 64 mld euro z funduszy spójności - o 19,5 mld euro mniej niż obecnie. Wcześniej Komisja zaproponowała uzależnienie wypłaty funduszy od przestrzegania praworządności.

Czaputowicz powtórzył, że propozycje Komisji w sprawie funduszy spójności nie są dobrą podstawą do negocjacji. - Nie zgodzimy się na tak drastyczne ograniczenie funduszy strukturalnych - podkreślił szef MSZ. Dodał, że Polska nie jest w tej sprawie sama. - Jest grupa państw, animowana także przez Polskę - nazwijmy ich "grupą przyjaciół polityki spójności" - która będzie bronić właśnie poważnego budżetu w tym zakresie. I te kwestie będą koordynowane - powiedział minister.

Ocenił przy tym, że Polska nie jest w sprawie budżetu UE "na straconej pozycji". Przyznał jednak, iż zdaje sobie sprawę, że negocjacje wieloletnich ram finansowych będą trudne, ponieważ po drugiej stronie są państwa członkowskie UE, które chcą ograniczenia wielkości unijnego budżetu. - Część z nich opowiada się za silną UE - tutaj widzimy pewną niespójność: jak to silna UE, a zarazem mniejszy budżet, podczas gdy my jesteśmy za ambitnym budżetem. Będziemy na to wskazywać - zapowiedział szef MSZ.

Zwrócił przy tym uwagę, że państwa Unii, które są płatnikami netto, jeśli chodzi o budżet UE i chcą jego redukcji, to jednocześnie te, które podnoszą kwestie praworządności. - Myślimy, że to jest narzędzie polityczne służące osłabieniu pozycji Polski w Unii Europejskiej, w procesie negocjacji i że te kwestie, związane z praworządnością, nie mają tylko tego związku z rzeczywistością, jaka ma miejsce w Polsce, jeśli chodzi o reformę systemu sądownictwa. Może to być taki instrument wywierania presji, bowiem ta "grupa przyjaciół praworządności" pokrywa się w stu procentach z grupą, która chce obniżenia swoich składek do budżetu UE. Nie sądzę, żeby to był przypadek - powiedział szef MSZ.

KE uruchomiła wobec Polski formalne postępowanie w grudniu ub.r., zarzucając władzom w Warszawie naruszenie zasad praworządności w zapisach ustaw reformujących sądownictwo. Część spornych kwestii została już przedyskutowana przez obie strony, jednak Timmermans domaga się od Warszawy dalszych ustępstw.

Zgodnie z art. 7 Traktatu o UE po rozpoczęciu procedury Rada UE musi wysłuchać stanowiska Polski oraz uzyskać zgodę Parlamentu Europejskiego (większością dwóch trzecich oddanych głosów, reprezentujących większość wchodzących w jego skład członków). Traktat mówi, że Rada po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, stanowiąc większością czterech piątych swych członków, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości unijnych.

Gdy to się stanie, sprawa będzie mogła trafić na posiedzenie Rady Europejskiej, czyli do szefów państw i rządów. Na tym poziomie decyzja o poważnym i stałym naruszaniu wartości wymaga jednomyślności. Jej podjęcie mogłoby otworzyć drogę do ewentualnych sankcji. Węgry jednak kilkakrotnie informowały, że nie poprą takiego wniosku wobec Polski.