Debata w Parlamencie Europejskim w Strasburgu rozpoczęła się o godz. 15 i trwała ok. godziny. Na sali nie było wielu posłów, głównie europarlamentarzyści z Polski. Timmermans zabrał głos na początku.

Reklama

Potwierdził wcześniejsze nieoficjalne informacje, że Komisja Europejska wystąpiła o kolejny krok w procedurze art. 7 traktatu wobec Polski. Przyznał, że w ubiegłym tygodniu KE zwróciła się do Rady UE o zorganizowanie formalnego wysłuchania Polski, a to oznacza, że KE chce iść do przodu z tą procedurą.

Jednocześnie przypomniał, że KE nadal prowadzi dialog z Polską, wspominając o swojej planowanej na 18 czerwca wizycie w Polsce i spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim. Przejęzyczył się przy tym i zamiast powiedzieć, że wybiera się do Warszawy, powiedział, że jedzie do Moskwy. - Pojadę do Moskwy, by kontynuować dialog z władzami polskimi - mówił. Po jego pomyłce sala wybuchła śmiechem. Po chwili jednak się poprawił. - To straszny błąd. (...) Przepraszam - powiedział.

Do polskiego rządu zaapelował o kolejne zmiany dotyczące wymiaru sprawiedliwości, bo - jak mówił - dotychczasowe korekty w reformach, chociaż idą w dobrym kierunku, są niewystarczające.

Wśród elementów polskiej reformy wymiaru sprawiedliwości, wobec której oczekuje zmian, wiceszef KE wymienił m.in. kwestie możliwości skracania kadencji sędziów w Sądzie Najwyższym i sądach powszechnych. Jego zdaniem jest to "przyczyna do niepokoju, jeśli chodzi o utrzymanie trójpodziału władzy".

Skrytykował też "upolitycznienie Krajowej Rady Sądownictwa". Wskazał, że na skutek reform kadencja I prezesa Sądu Najwyższego skończy się dwa lata wcześniej, mimo że konstytucja zakłada 7-letnią kadencję, i jest to jego zdaniem "naruszenie zasady praworządności". Skrytykował też możliwości "odwoływania przez ministra sprawiedliwości prezesów sądów", a także fakt, że "nie podjęto kroków, by przywrócić niezależność Trybunału Konstytucyjnego". Wskazał, że w efekcie zmian wprowadzonych przez polskie władze "po TK i KRS teraz Sąd Najwyższy może zostać poddany kontroli politycznej".

Jak powiedział, korekty w reformie wymiaru sprawiedliwości nie pozwalają usunąć obaw i ryzyka zagrożenia dla praworządności w Polsce. Podkreślił, że KE ma nadzieję, iż polski rząd uwzględni obawy KE poprzez szybkie działania, "by rozwiązać kwestie sytuacji sędziów Sądu Najwyższego przed 3 lipca, bo wtedy uprawomocni się decyzja o upływie kadencji".

Większość przedstawicieli grup politycznych PE poparła jego stanowisko.

Reklama

TK to fasada, w sądach jest coraz więcej spolegliwych sędziów, ostatnim bastionem jest Sąd Najwyższy, dlatego trzeba go bronić - mówił podczas debaty szef delegacji PO w PE Janusz Lewandowski. - Zdradza polską rację stanu - tak jak kiedyś Targowica - ten, kto chce zwracać Polskę na wschód - oświadczył polski europoseł. Jak dodał, mówienie prawdy nie może być zdradą, a obrona konstytucji jest obowiązkiem. - Stając dziś w obronie sądownictwa i konstytucji, stajemy w obronie prawa Polek i Polaków i ich dobrej przyszłości w UE - powiedział.

Do wypowiedzi Lewandowskiego odniósł się wiceszef PE Zdzisław Krasnodębski (PiS). - Pan z faktów wyolbrzymionych buduje pewną narrację, która nie ma nic wspólnego z krajem, w którym obaj żyjemy - powiedział zwracając się do europosła PO.

Krasnodębski bronił jednocześnie działań polskiego rządu. Zaznaczył, że polski parlament dokonał ostatnio znaczących korekt i zmian w przyjętych regulacjach dotyczących wymiaru sprawiedliwości, m.in. osłabiając wpływ ministra sprawiedliwości na sądy, wzmacniając rolę KRS, publikując zaległe wyroki TK, zmieniając przepisy dotyczące asesorów czy wyrównując wiek przechodzenia na emeryturę sędziów.

- Polska zrobiła bardzo wiele, by osiągnąć porozumienie i by uwzględnić zastrzeżenia Komisji. Niestety do porozumienia potrzeba dobrej woli i chęci zrozumienia obu stron. Z przykrością należy stwierdzić, że KE reprezentowana przez pana nie chce tej dobrej woli i zrozumienia wykazać. (...)Ze spokojem i stanowczością czekamy na ruch KE i Rady i jesteśmy gotowi tłumaczyć nasze stanowisko - zaznaczył, zwracając się do Timmermansa.

Dodał, że reformy podjęte przez PiS mają też "ogromne poparcie społeczne" w Polsce. Przywołał badania z sierpnia 2017 roku, z których - jak mówił - wynika, iż 81 proc. Polaków popiera reformę sądownictwa. - Polacy wiedzą, że nie chodzi o naruszenie praworządności, lecz jej przywrócenie. Wiedzą, jak dotąd działały sądy, jaka była ich sprawność, jaka była jakość i niezależność ich wyroków - ocenił.

Przedstawiciele liberałów, Zielonych oraz socjalistów poparli podczas debaty w PE działania KE wobec Polski. Wezwali, by złożyć przeciw Polsce pozew do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Philippe Lamberts z grupy Zielonych apelował o wykorzystanie wszelkich środków, by nie dopuścić do tego, by rząd w Polsce "ręcznie wyznaczał sędziów takich, jakich chce". - Panie przewodniczący, prosiliśmy pana, aby wykorzystał pan wszelkie dostępne środki, aby do czegoś takiego nie dopuścić. W imieniu wszystkich Polaków, którzy uznają nasze wspólne wartości, prosimy skierować tę sprawę przed Trybunał Sprawiedliwości - mówił Lamberts.

Reprezentantka frakcji liberalnej (ALDE) Sophie in 't Veld oskarżyła PiS o tworzenie reżimu autorytarnego w Polsce. - Proszę nie być hipokrytą. Nie chodzi o czas przechodzenia w stan spoczynku sędziów. Tutaj chodzi o pana partię, która tworzy reżim autorytarny w Polsce, a obywatele polscy zasługują na coś lepszego - mówiła, zwracając się do Krasnodębskiego.

Apelowała przy tym, by zgodnie z traktatami Komisja Europejska złożyła do TSUE skargę na ustawę dotyczącą Sądu Najwyższego "przed 3 lipca"

Josef Weidenholzer (Socjaliści i Demokraci) wskazywał, że "zalecenia KE nie zostały wypełnione". - Polski rząd wciąż kontynuuje tzw. reformę sądownictwa. Niemalże 40 procent sędziów (Sądu Najwyższego - PAP) zostanie zmuszonych do wcześniejszego przejścia na emeryturę. Może się okazać, że w ciągu trzech tygodni nie będzie w Polsce niezawisłego sądownictwa - ocenił.

Jego zdaniem należy działać w tej chwili, a nie po fakcie. - Komisja musi podjąć przed lipcem zdecydowane działania i przekazać tę sprawę Trybunałowi Sprawiedliwości. Jeśli nie będziemy walczyć o Polskę, nie będziemy walczyć też o Europę - zakończył.

Posłowie eurosceptyczni wskazywali, że debata niewiele mówi o Polsce, za to wiele o UE - obnaża jej obłudę i hipokryzję.

- Według badań opinii publicznej połowa Polaków źle oceniała działania wymiaru sprawiedliwości; to były czasy, gdy sędziowie na usługach państwa Tuska tropili internautów krytykujących ówczesną władzę. Wtedy panie Timmermans milczał pan, gdy Polską rządził prounijny układ pod dyktando Brukseli, który przewodnią rolę sowieckiej Rosji zamienił na przewodnią rolę UE - mówił Jarosław Iwaszkiewicz z eurosceptycznej Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej.

Dodał, że gdy słyszy żądania, by Polska "pozbyła się swej suwerenności", to stawia sobie pytanie: "O co właściwie chodzi? Czy o demokrację i praworządność, która w Polsce nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy też o pozbawienie Polski resztek wolności, której Polska pozbawić się nie da".

Z kolei Michał Marusik z eurosceptycznej Europy Narodów i Wolności ocenił, że debata bardzo niewiele mówi o stanie spraw Polsce, natomiast "bardzo wiele mówi o stanie PE i UE". - Unia nadal koncentruje się na odbieraniu państwom narodowym kolejnych atrybutów suwerenności. Polacy, zresztą jak wszystkie inne narody, nie muszą mieć najlepszych rządów i najlepszych sądów, muszą mieć natomiast gwarancję, że nikt z zewnątrz nie będzie im narzucał czegoś, co w demokratycznym głosowaniu odrzucili - powiedział Marusik.

Europoseł niezrzeszony Dobromir Sośnierz mówił, że „rządząca w UE lewica ma długą tradycję dyscyplinowania niepokornych narodów”. - Przegraliście w Polsce wybory i pogódźcie się z tym, przestańcie się w końcu mazać – mówił.

Na koniec debaty Timmermans jeszcze raz zabrał głos, porównując sytuację wymiaru sprawiedliwości Polski do meczu piłkarskiego, w którym - jak podkreślał - sędzia dba o przestrzeganie reguł. - Jutro zaczną się mistrzostwa świata - nie da się grać w piłkę bez sędziego, który zapewnia, że przepisy są stosowane. Jeśli sędzia jest ignorowany lub nie stosuje się zasad, nie da się dalej grać - mówił.

Wskazywał, że to samo dotyczy UE, która jest organizacją opartą na traktatach i praworządności i domaga się przestrzegania tych reguł przez swoich członków. Odnosząc się do trwających rozmów z polskimi władzami, oświadczył, że nie może być mowy o targowaniu się. - Rozmawiamy o niezależności wymiaru sprawiedliwości i praworządności. KE stara się utrzymać standardy i chce pomóc Polsce w uniknięciu systemowego zagrożenia dla praworządności. To jest nasz obowiązek. Jestem do niego przywiązany - argumentował. Ostrzegł, że jeśli nie uda się znaleźć rozwiązania sporu z Polską, KE będzie musiała bronić swojej pozycji.