Jest to dla mnie przykre i bolesne, bo wprawdzie nie byłem nigdy sędzią sądu powszechnego, ale rozumiem wszystkich sędziów i sytuację, w jakiej się znaleźli, w sytuacji istotnych zmian i dewastacji wymiaru sprawiedliwości - mówił na antenie TVN 24 Wojciech Herlmeliński, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. Stwierdził też, że reforma sądownictwa to pomysł na recentralizację państwa, skupienie go w jednych rękach, w rękach niestety politycznych. Plany te - jego zdaniem - to psucie wymiaru sprawiedliwości i podporządkowanie go politykom. Wiem, że za tym stoi myśl uczciwa, w tym sensie, że osoby, które to czynią chcą jak najlepszego rozwoju i dobra dla Polski i uważają, że ta formuła, ta droga prowadzi do tego - dodał.
"Poczułem się dotknięty słowami o ojkofobii"
Pomysły były mi bliskie, ale nie sądziłem, że to się przekształci w tak daleko idące próby zmian i wpływania na wymiar sprawiedliwości - odpowiedział na pytanie Konrada Piaseckiego, czy rozmawiał z prezesem PiS o reformie sądownictwa. Nie sądzę, żeby działo się to pod wpływem chwili. Znam prezesa Kaczyńskiego razem z jego świętej pamięci bratem. Mieli pomysł, ideę na Polskę o charakterze państwa scentralizowanego, cały czas mieli poglądy propaństwowe. Ja te poglądy szanuję, uważam, że jest to ważne, ale byłem taką osobą bardziej proprawoczłowieczą ), ukształtowaną przez wokaturę, przez Trybunał Konstytucyjny - wyjaśnił.
Mam sentyment do Jarosława, więc nie chciałbym się wypowiadać czy twierdzić, że ma złe intencje, złe zamiary. Znam go jako uczciwego człowieka, bardzo przyzwoitego, on ma taką idee fixe. Trudno to podważać, on jest bardzo konsekwentny i stanowczy w takim stawianiu sprawy - ocenił zachowanie prezesa PiS. Zauważył też, że czuje się dotknięty słowami o ojkofobii sędziów.Zaliczam się do tej szerokiej sfery sędziów i uważam, że jest to krzywdzące - mówił
Dodał także, że plany PiS coraz mniej mają wspólnego z demokracją liberalną. Ta granica została przekroczona. To już odchodzi coraz bardziej od idei demokracji liberalnej - przyznał.
Szef PKW: Zawsze, przy okazji każdych wyborów są fałszerstwa w jakichś jednostkowych sytuacjach
Hermeliński w TVN24 w środę podkreślił, że wszystkie przygotowania do wyborów samorządowych idą zgodnie z terminarzem. Jak dodał, na 99 proc. tegoroczne wybory samorządowe przebiegną bez żadnych podejrzeń. 1 proc. nie wiadomo, co się wydarzy. Mam nadzieję, że nie wydarzy się nic złego - powiedział.
Pytany o to, czy w tym roku - podobnie jak cztery lata temu - padną podejrzenia o fałszerstwo, odpowiedział, że na pewno, bo te głosy się powtarzają. Może nie o takim natężeniu. Nie mówi się, że to było fałszerstwo. Mówi się, że było zafałszowanie - przypomniał. Chociaż w uzasadnieniu do projektu zmian w Kodeksie wyborczym, tej noweli z listopada, która została uchwalona w styczniu, (..) było sformułowanie, że czyni się te zmiany po to, żeby uniknąć zafałszowywania wyborów, jakie miały miejsce w 2014 r., co jest po prostu nieprawdą - dodał.
Zdaniem Hermelińskiego nowe prawo wyborcze wiele nie zmienia jeśli chodzi o możliwość uniknięcia zafałszowania. Mechanizmy, które były w Kodeksie wyborczym z 2011 roku, były wystarczające - ocenił. Dodał, że fałszerstwo, tak jak możliwe było kiedyś, jest możliwe i dzisiaj.
Zawsze, przy okazji każdych wyborów są fałszerstwa w jakichś jednostkowych sytuacjach. To jest niemożliwe w tych wyborach, żeby fałszerstwo było na poziomie generalnym. Każdy z 44 sądów okręgowych, który jest w Polsce, musiałby stwierdzić fałszerstwo wyborcze, żeby można było stwierdzić, że wybory są sfałszowane generalnie. Jeżeli już fałszować, to najbardziej dogodne miejsce to są komisje obwodowe, ale w ogóle wykluczam taką możliwość - podkreślił.
Hermeliński pytany o to, czy jeśli pojawią się podejrzenia ws. fałszerstwa, poda się do dymisji, powiedział, że i tak musi odejść z końcem marca. Jeżeli będą pretensje i jeśli okaże się, że będzie nasilenie różnego rodzaju uchybień do tego stopnia, że rzeczywiście będzie można mówić o sfałszowaniu wyborów czy nieudaniu się wyborów, to oczywiście na mnie skupi się odpowiedzialność i ja wtedy zdecyduję - dodał.
Jak przypomniał, przy ostatnich wyborach do dymisji podał się jego poprzednik, komisja wyborcza oraz szef Krajowego Biura Wyborczego. Oczywiście też bym tak uczynił, choć mogę to wykluczyć w prawie 100 proc. Nie wyobrażam sobie, żeby doszło do takiej katastrofy. Tym bardziej, że odejście ówczesnej komisji nie było spowodowane jakimiś fałszerstwami, tylko nieudanym funkcjonowaniem systemu elektronicznego i komisja uznała, że też za to w jakimś sensie odpowiada - powiedział.
Wybory samorządowe odbędą się 21 października; druga tura głosowania odbędzie się dwa tygodnie później, 4 listopada.