Mija rok od objęcia funkcji premiera przez Mateusza Morawieckiego. Zwrócił się o wotum zaufania dla Sejmu. Głosował Pan za?
Tak, ponieważ uważam, że wniosek o odwołanie rządu składany wcześniej przez Platformę Obywatelską jest absolutnie bezpodstawny. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory i ma jeszcze niecały rok mandatu na sprawowanie władzy do końca tej kadencji. Dajmy zdecydować wyborcom o tym co będzie dalej. Osobiście uważam, że premier Morawiecki dobrze sprawuje swoją funkcję i odnalazł się na stanowisku. Zresztą, wyniki gospodarcze kraju mówią same za siebie. Mamy najniższe w historii III Rzeczpospolitej bezrobocie i bardzo duży wzrost PKB.
Skoro jest tak dobrze to skąd decyzja o zwróceniu się o wotum zaufania? Zazwyczaj podejmuje się taką decyzję podczas kryzysów.
To normalna taktyka polityczna. Premier Morawiecki chce mieć jasną wskazówkę co do tego czy ma silny mandat do reprezentowania kraju i zarządzania nim. Ma to szczególne znaczenie ze względu na fakt, iż lada chwila odbędzie się kolejny szczyt Unii Europejskiej. Wotum zaufania od parlamentu wzmacnia pozycję premiera.
Naprawdę zwiększy to pozycję Polski podczas szczytu?
Myślę, że silna pozycja Polski będzie wynikać przede wszystkim z innych czynników. Zauważmy, że w naszym kraju jest naprawdę dobrze - widzimy to doskonale na tle tego co dzieje się we Francji. Awantury na ulicach czy zamachy terrorystyczne to poważny problem, którego na szczęście nie mamy. Pokazujemy, że jesteśmy stabilnym i dobrze zarządzanym krajem.
Protesty rolników chyba jednak podważają tę tezę.
Na razie są to nieduże protesty. Oczywiście trzeba je szanować, bo wyrażają pewien głos społeczeństwa. Wydaje mi się jednak, że rząd jest zaangażowany w tę sprawę, minister rolnictwa pojechał na miejsce, aby rozmawiać z protestującymi. Nikt na nich nie nasyła policji, nikt ich nie rozgania tak jak to miało miejsce za rządów Platformy Obywatelskiej czy dziś możemy zobaczyć w niektórych krajach Zachodniej Europy.
Myśli Pan, że to początek większego protestu?
Zobaczymy. Wiem, że rolnicy mają trudną sytuację. Zawsze tak było - to bardzo wymagająca praca. Mam nadzieję, że wraz z rządem znajdą konsensus, który poprawi sytuację. Bo Polska stoi rolnictwem i dobrze byłoby gdyby ono nie tylko przetrwało, ale też dalej się rozwijało.
Jak odbiera Pan protest tzw. żółtych kamizelek we Francji?
Niepokoją mnie postulaty dotyczące rozszerzenia tych protestów na całą Europę, do Polski włącznie. Oczywiście zawsze można protestować czy manifestować swoje poglądy, sam to wielokrotnie robiłem. jednak taki sposób ekspresji jest bardzo dla nas niepożądany. Nie chciałbym, żeby Warszawa płonęła tak jak dzisiaj Paryż.
Żółte kamizelki zgłaszają przede wszystkim postulaty socjalne. Słusznie?
Mam przyjaciół Francuzów. Oni uważają, że ich sytuacja z roku na rok ulegała pogorszeniu. Ceny regularnie rosną, a płace stoją w miejscu. Ludzie ubożeją. Hasła, które wznoszą protestujący mają szerokie poparcie społeczne. Protesty jak widać są zasadne pod tym względem, jednak mam nadzieję, że nie przerodzą się w większą rewolucję. Nie jest w naszym interesie destabilizacja polityczna Francji czy płonące ulice państw Unii Europejskiej.
Jak wybrnąć z tej sytuacji?
Rząd wycofał się z odgórnych podwyżek, Emmanuel Maron zapowiedział też podwyższenie płacy minimalnej o 100 euro. To zapewne słuszny kierunek. Francja dusi się gospodarczo. Koszty życia w Paryżu są naprawdę bardzo wysokie, a wręcz horrendalne. Wynajęcie mieszkania to koszty kilku tysięcy złotych.
Czy planuje Pan dołączyć do klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości?
Takie pogłoski na mój temat pojawiają się już od dwóch lat. Jak na razie widać, że nigdzie nie dołączam. Nie wykluczam jednak takiego scenariusza - zobaczymy co przyniesie czas. Wiem, że Polska ewidentnie zmierza w kierunku dwóch bloków politycznych. Moim zdaniem po jednej stronie zostanie Zjednoczona Prawica, po drugiej obóz pod przewodnictwem Donalda Tuska. Politycy, którzy chcą brać udział w życiu publicznym będą musieli opowiedzieć się po którejś ze stron. Ordynacja wyborcza dla małych inicjatyw jest bardzo brutalna. Nawet takie wydawałoby się dość silne inicjatywy jak Ruch Kukiz '15 nie wprowadziły do sejmików województw żadnego radnego. To wyraźny prognostyk, że mogą za rok znaleźć się pod kreską. Trzeba więc myśleć o szerokiej formule współpracy.
Czy taka dwublokowość to pożądany stan?
To system w duchu amerykańskim. Umożliwiałby on pewną stabilizację sceny politycznej, co z kolei przełożyłoby się na pewien spokój w debacie publicznej i ułatwiłoby systematyczną pracę. Martwię się jednak o to czy w Polsce bylibyśmy w stanie współpracować między blokami tak jak ma to miejsce na Zachodzie. Tam choć też mają miejsce bardzo ostre konflikty, to są sprawy pryncypialne takie jak polityka międzynarodowa co do której głównych założeń wszyscy się zgadzają.
Donald Tusk objąłby pozycję lidera drugiego bloku? Ten powrót jest realny?
Myślę, że powrót Tuska jest jak najbardziej realny. Zastanawiam się nawet czy nie zostanie w tym celu specjalnie skrócona jego kadencja jako Przewodniczącego Rady Europejskiej, aby mógł być kandydatem opozycji na premiera. To najpoważniejsza postać do tego, żeby zjednoczyć ten obóz. Schetyna jest nielubiany i uważany za cynika. Ze swej strony na pewno będę chciał ten powrót zablokować - rządy Tuska kojarzą mi się bardzo źle. Początek mojej aktywności społecznej wynikał przede wszystkim z faktu niezadowolenia jego rządzeniem.